sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: LADY GAGA - Chromatica (recenzja) | 28.06.2020

Tyle pozytywnej energii na jednej płycie nie zdarza się często. Bohaterką najnowszego Pop Artu jest gwiazda muzyki pop, Lady Gaga. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Fot. ARC

 

 

Stefani Joanne Angelina Germanotta, w świecie artystycznym znana jako Lady Gaga, czasy koronawirusowej histerii potraktowała z typową dla siebie odwagą, którą w swojej karierze wykazała się niejeden raz. W odróżnieniu od wielu kolegów z branży muzycznej, którzy z powodu pandemii postanowili przełożyć na później zaplanowane premiery swoich albumów, amerykańska diva wywiązała się z obietnic danych swoim fanom, serwując im 29 maja szóstą w karierze płytę studyjną.

W czasach straszenia drugą falą epidemii koronawirusa, w obliczu konfliktów małżeńskich spowodowanych fenomenem ostatnich miesięcy, czyli pracą zdalną, w atmosferze nadchodzącego globalnego kryzysu gospodarczego Lady Gaga rozpieszcza nas falą pozytywnej energii. Kiedyś, w czasach swojej świetności, z podobnym podejściem do życia i muzyki chwaliła się Madonna. Włoskie geny obu pań dolewają tylko oliwy do tanecznego ognia, który strzela w naszym kierunku gorącymi płomieniami. 

 


„Chromatica” tętni życiem w swojej animalnej wręcz postaci. To celebrowanie tanecznych bitów, nastawionych na pierwszoplanowy przekaz, bez udziwnień i szukania drugiego tła. W muzyce pop Lady Gaga czuje się swobodnie. Nie musi udawać, że jest farmerką słuchającą country, tak jak na poprzednim wydawnictwie „Joanne” (2016), które było raczej nieudaną próbą połączenia popowej stylistyki z country mruczeniem. Sztab produkcyjny Lady Gaga na całe szczęście szybko zorientował się, że jedna Shania Twain w zupełności wystarczy, a jeśli już dziewczyna za wszelką cenę pragnie śpiewać z kowbojskim kapeluszem na głowie, to wyłącznie w towarzystwie Bradley’a Coopera. Na płycie „Chromatica” brakuje popisów wokalnych na miarę „Shallow” ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Narodziny gwiazdy” (2018), czy też jazzowego albumu „Cheek To Cheek” (2014) zaśpiewanego w duecie z Tony Bennetem. Slalom pomiędzy elektronicznymi bitami rządzi się nieco innymi regułami, z czego Lady Gaga doskonale zdaje sobie sprawę. 

 


Na zawartość albumu składa się szesnaście utworów, w tym trzy świetne duety i trzy instrumentalne kody. Na mnie najlepsze wrażenie robi współpraca z Eltonem Johnem w utworze „Sine From Above”. Czuć magię chwili, słychać, że oboje uwielbiają piosenki, które mają coś do przekazania. Elton John jak prawdziwy dżentelmen nie wybija się na pierwszy plan, ale raczej towarzyszy piosenkarce w charakterze gwiazdy polarnej wskazującej drogę. „Chromatica” jest niesamowicie ciepłą, energiczną płytą. Symfoniczny początek po 60 sekundach przeradza się w dynamiczny, taneczny temat „Alice” idealnie pasujący na letnią imprezę pod gołym niebem. Plaże Ibizy mogłyby też tętnić na okrągło w rytm „Stupid Love”, seksownej i nałogowej piosenki wybranej na potrzeby pierwszego singla. Z zaproszonych gości na pierwszy ogień idzie Ariana Grande w ukrytym pod numerem czwartym duecie „Rain On Me”. Z plaży przenosimy się na dyskotekę do nocnego klubu. Deszcz laserowych promieni powoduje suchość w gardle. Trzeba się napić i koniecznie w towarzystwie atrakcyjnej dziewczyny. „Free Woman” przywołuje skojarzenia z najlepszym okresem Madonny, kiedy to stacja MTV, a nie Eurosport leciała na okrągło we wszystkich pubach i klubach muzycznych. Trochę słodyczy, ale koniecznie bez przytulania? „Sour Candy” nadaje się do tego idealnie. Duet z BlackPink to jeden z moich ulubionych fragmentów na płycie. Jest żywiołowy, szybki, ale w całym tym zgiełku Lady Gaga nie zapomniała o romansie z łatwo wpadającym w ucho refrenem.

Ambicje, żeby powtórzyć sukces na miarę przeboju „Paparazzi”, posiada „Enigma”, zaśpiewana w stylu Cher. Otrzymujemy więc trochę teatralnej pozy, w której Lady Gaga lubi się poruszać, i w której lubią się poruszać też stacje radiowe. W samym finale albumu atmosfera robi się funkowa, ale zmęczenie wcale nie daje się we znaki. „Babylon” jest najbardziej nietypową piosenką w zestawieniu, której nie powstydziłby się śp. Prince na swoich najlepszych płytach. 

„Chromatica” to świetna lekcja tańca dla wszystkich, którzy do tej pory bali się tańczyć. A dla notorycznych imprezowiczów pozycja obowiązkowa. 
 



Może Cię zainteresować.