czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Pedro Almodóvar w świetnej formie | 07.11.2021

W listopadzie, który potrafi być chwilami bardzo dołujący, warto intensywniej zatroszczyć się o własne zdrowie psychiczne. W Pop Arcie mamy sprawdzone metody.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 15 s
Milena Smit i Penelope Cruz jako matki równoległe. Fot. mat. prasowe

RECENZJA

MATKI RÓWNOLEGŁE

Jeśli chcecie spędzić seans w kinie kategorii multipleks z ukochaną osobą bez maseczki, mam dla was idealną propozycję. Najnowszy obraz hiszpańskiego reżysera Pedro Almodóvara – „Matki równoległe” nie przyciągnie tłumów do sal kinowych usytuowanych w galeriach handlowych, co nie oznacza, że nie jest wart świeczki. Wręcz przeciwnie.

W czwórkę – z żoną i… parą nieznajomych, stosując się do aktualnych rozporządzeń ministerstwa zdrowia dotyczących bezpiecznego dystansu, świetnie się bawiliśmy, a przy okazji dowiedziałem się też sporo o samym sobie. Przyjacielska uwaga skierowana do mężczyzn: Nie popełnijcie tego samego błędu, co ja, śmiejąc się w miejscach, które płci pięknej wcale nie śmieszą.

Fanom sztuki filmowej nazwiska Pedro Almodóvara chyba nie trzeba bliżej przedstawiać. Lubujący się w filozoficznych wyciskaczach łez hiszpański reżyser wszystkie swoje dzieła ubiera w podobne szaty. Najważniejszymi bohaterami jego filmów są kobiety i nie inaczej jest również w najnowszym obrazie, który premierę zaliczył na prestiżowym festiwalu w Wenecji. „Matki równoległe” otworzyły tegoroczną 78. edycję festiwalu na Lido w Wenecji z przytupem, zaś sam reżyser nie potrafił (a raczej nie chciał) uwolnić się spod dziennikarskiego oblężenia. Kiedy byłem kiedyś na Lido w Wenecji w zupełnie innej roli, niż Almodóvar, i popijałem w 40-stopniowym upale włoskie piwo, świat nie wydawał mi się aż tak skomplikowany. Janis (Penelope Cruz) i Ana (Milena Smit) – główne bohaterki ostatniego filmu Almodóvara – mają jednak inne zdanie na ten temat. Dla nich życie nabrało rozpędu po zajściu w nieplanowaną ciążę, by następnie wziąć tak ostry zakręt, że adrenalina na wirażach toru Formuły 1 w Monzie to w porównaniu z tym, co panie przeżywają w scenariuszu, spacerek po plaży.

Główny wątek filmu, zamiana niemowląt na porodówce, posłużył Almodóvarowi do rozpisania innych, równie intrygujących rozdziałów z życia samotnych kobiet w Hiszpanii. Przy okazji dowiadujemy się też, że tamtejsza klasa średnia, bo do takiej zalicza się Janis, fotografka prestiżowego magazynu dla kobiet, masowo korzysta z usług domowych sprzątaczek. Dzięki temu długoletnia muza Pedro Almodóvara, aktorka Penelope Cruz, w wieku 47 lat wygląda wciąż zjawiskowo, a kuchnia w pięknej kamienicy w Madrycie, w której odgrywa się spora część scen, lśni idealną czystością. To dobra inspiracja zwłaszcza dla kobiecej części publiczności w kinie.

Almodóvar w najnowszym filmie stosuje swoje sprawdzone chwyty. Trzyma widza w napięciu, ale zarazem tym bardziej spostrzegawczym podrzuca oczywiste wskazówki. W połowie seansu można się więc bez trudu zorientować, w jakim kierunku podąży reszta filmu i że nie unikniemy klasycznej obsesji tego reżysera, czyli wątków homoseksualnych. Na całe szczęście główna linia dotycząca relacji pomiędzy Janis a Aną, zbudowana na kanwie fatalnej pomyłki w szpitalu, została poszerzona o inny, może nawet ciekawszy wątek.

Jest nim kontekst historyczny związany z tzw. „białym terrorem”, zbrodniami popełnionymi przez hiszpańskich nacjonalistów w latach 1936-1945, kiedy to śmierć poniosło kilkadziesiąt tysięcy osób, a niektóre źródła podają nawet 400 tysięcy. Właśnie ta rozbieżność w statystykach wynikająca z faktu, że wciąż nie wszystkie groby i nie wszystkie ofiary udało się zidentyfikować, była dla Almodóvara pretekstem do odbicia się w jeszcze inne, nie tylko egzystencjalno-miłosne rejony. I jeśli feministyczny budulec „Matek równoległych” miał wytrzymać próbę i nie rozpaść się na kawałki, potrzebował porządnego męskiego elementu – spoiwa całej układanki.

Israel Elejadle w roli ojca dziecka Janis jest nie tylko wziętym antropologiem, ale również gwarancją satysfakcjonującego finału całego filmu. Nie będę zdradzał szczegółów, ale jestem dumny z tego, że my, mężczyźni, potrafimy dobrze grać nie tylko na nerwach.

Janusz Bittmar

Cała zawartość rubryki Pop Art w ostatnim, drukowanym wydaniu gazety. 



Może Cię zainteresować.