poniedziałek, 13 października 2025
Imieniny: PL: Edwarda, Geraldyny, Teofila| CZ: Renáta
Glos Live
/
Nahoru

50 lat w Wierzniowicach. Dom, który wszystko trzyma | 28.08.2025

Ten dom nas tu trzyma razem. Gdyby go nie było, to spotkań byłoby ledwo co. I nie wiem, jakby to było z polskością – mówi o Domu PZKO w Wierzniowicach Marcel Balcarek, prezes miejscowego koła. W sobotę 30 sierpnia wierzniowicki Dom PZKO obchodzi jubileusz 50-lecia. Z tej okazji zaplanowano huczne świętowanie. A my przybliżamy historię jego budowy.

Ten tekst przeczytasz za 9 min. 15 s
Józef Toboła, Marcel Balcarek i Józef Kubatko oraz kawał historii wierzniowickiego koła. FOT. Łukasz Klimaniec

Józef Kubatko, 77-letni gospodarz Domu PZKO w Wierzniowicach, ogląda archiwalne zdjęcia, jakie Marcel Balcarek przyniósł na nasze spotkanie. Spogląda na fotografię, na której widać uśmiechniętą grupę budowniczych i wylicza, kto jeszcze ostał się z tych, co wtedy pracowali.
– Myśmy mieli wtedy świetlicę u pana Skupnika. To były ery dyskotek. Potem zebranka robiło się u pana Cyronia. Aż pan Alojzy Nierychel wymyślił, że to, co stało w tym miejscu, warto przerobić. I zapaliliśmy się do tego – wspomina.

Józef Kubatko, jeden z budowniczych Domu PZKO, gospodarz obiektu. Fot. Łukasz Klimaniec

W gospodzie i szkole
Początkowo koło PZKO w Wierzniowicach nie miało własnej siedziby. Zebrania odbywały się w byłej gospodzie Markowicza. Po otwarciu polskiej szkoły, która znalazła się w willi Emilia Darowskiego, świetlicą było jedno z dwóch pomieszczeń – w jednym uczyły się dzieci, a drugie „robiło” za świetlicę PZKO, szatnię i salę gimnastyczną. W 1957 r. zaczęto rozważać możliwość wybudowania małego domu, gdzie miejscowi Polacy mogliby się spotykać, urządzać wieczory, spotkania świetlicowe i inne imprezy. Miał stanąć w miejscu zbombardowanej w ostatnich dniach wojny polskiej gospody Dominika Ruska, pozbawionej wprawdzie dachu, ale posiadającej dobrze zachowane ściany. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Wtedy miejsce na świetlicę zaproponował Jan Skupnik, były prezes koła. W jego domu mieścił się wcześniej sklep Centralnego Stowarzyszenia Spożywczego dla Śląska w Łazach, a w latach 1925-1938 Polska Szkoła Ludowa Macierzy Szkolnej. Po wojnie pomieszczenia zajęła Miejscowa Rada Narodowa. Po jej wyprowadzce członkowie PZKO usunęli ścianę i połączyli dwa pokoje w jedną salę klubową z barem za rozsuwaną kurtyną. W tejże świetlicy powstał Klub Młodych z Józefem Kubatką na czele oraz zespół big beatowy Antytalenty. Ale gdy w 1973 r. umowa z Janem Skupnikiem wygasła, koło znów zostało bez dachu nad głową. Korzystając z gościnności Franciszka Cyronia, zarząd spotykał się w jednej izbie jego domu, ale na większe imprezy nie było miejsca.

Każdy chciał coś innego
Budowa siedziby była koniecznością. Pozostawało pytanie: gdzie? Początkowo wybór padł na działkę po byłej Ochotniczej Straży Ogniowej z polską komendą w centrum wioski. A gdy to okazało się niemożliwe do akcji wkroczył Alojzy Nierychel, ówczesny prezes MK PZKO w Wierzniowicach (dziadek obecnego prezesa Marcela Balcarka). Wskazał na posesję Edwina Ruska, gdzie w miejscu stodoły i zagrody miały powstać państwowe budynki gospodarcze – był to efekt nieudanej próby utworzenia w Wierzniowicach Jednolitej Spółdzielni Rolniczej (JZD), spowodowanej nieugiętą postawą gospodarzy. Ich majątki zostały znacjonalizowane, a na posesji Edwina Ruska rozpoczęto budowę obory dla kilkudziesięciu krów. Wzniesiono jednak tylko mury, bo pomysł budowy upadł. Stodoła i mury niszczały.
– Dziadek mieszkał naprzeciwko i widział, że to jest nieużywane i popada w ruinę. Namówił gospodarza Edwina Ruska na wykorzystanie tego terenu pod Dom PZKO. I rozpoczęto budowę – mówi Marcel Balcarek.

Dom PZKO w Wierzniowicach budowany był od 1973 do 1975 roku. Fot. ARC MK PZKO w Wierzniowicach

Józef Kubatko wspomina, że były trzy grupy. Jedna chciała tylko tyle miejsca, ile zajmuje obecna kuchnia, żeby starczyło na zebrania i pogawędki. Druga grupa potrzebowała natomiast mieć salę na wesela.
– A trzecia grupa, włącznie ze mną, chciała klub, bo była wtedy moda na kluby – wylicza. Koniec końców powstało wszystko.
Prezes Nierychel został organizatorem robót i wspólnie z Józefem Ostapowiczem, Adolfem Rosikiem, rodzinami Wajdów, Mazurków, Rosików, Adamczyków, Dziwiszów, Skupników, Kubatków, Rusków i innych spędzał setki godzin na budowie. Najpierw rozebrano stodołę i czyszczono cegły, w czym uczestniczyła nawet ponad 80-letnia pani Adamczykowa. Józef Kubatko i Józef Toboła, wieloletni prezes koła w Wierzniowicach, zgodnie wspominają, jak sędziwa pani ociosywała cegły i przynosiła robotnikom domowe wino.

Po klepki do Międzyrzecza
Budowa odbywała się w sposób typowy dla tamtych czasów – dzięki bezinteresownej pomocy kolegów, przyjaciół i znajomych – nie zawsze Polaków i nie zawsze członków PZKO. Nie było żadnego majstra, wszyscy byli samoukami. Każdy pomagał i załatwiał, co i gdzie mógł.
Józef Kubatko wspomina, że klepki parkietowe, jakimi wyłożona jest sala, pochodzą z jednej ze szkół z Międzyrzecza Wołoskiego na Morawach. – Pojechałem po nie z panem Kazimierzem Mazurkiem. W szkole wymieniali parkiet, a klepki im zostały na górze. Znosiliśmy je więc z panem Mazurkiem. Dyrektor posłał wprawdzie uczniów do pomocy, ale oni woleli siedzieć, zamiast nosić. W każdym razie przywieźliśmy tego parkietu aż nadto – opowiada pan Józef.

Scena w sali Domu PZKO kiedyś (na czarno-białym zdjęciu) i obecnie (na drugim planie). Fot. MK PZKO w Wierzniowicach

Wspomina też grzędę z kurami i solidne żłoby, jakie znajdowały się w miejscu budowy, gdzie miał powstać klub. – Techniczny dozór nad nami miał pan Ferfecki. Był raz na kontroli. Siedzieliśmy tu, lało jak z cebra. Oprowadziliśmy go. Otworzyłem drzwi do miejsca, gdzie miałby być klub i pokazałem, jak to wygląda. Powiedział mi potem: jak otworzyłeś mi te drzwi i powiedziałeś, że tu będziecie mieli klub, to pomyślałem, że nie jesteście normalni – uśmiecha się Józef Kubatko.
Ale powstał i klub, i Dom PZKO z salą dla 120 osób i sceną, kuchnią oraz garderobą. Choć nie był jeszcze gotowy członkowie koła postanowili przywitać w nim nowy 1975 rok. Nieotynkowane, surowe ściany przykryli zielonymi płachtami i kurtynami i w takiej scenerii bawili się w sylwestrową noc.

Oficjalne otwarcie Domu PZKO miało miejsce 28 czerwca 1975 r. Tego dnia padał rzęsisty deszcz, który nie przeszkodził jednak w urządzeniu pochodu z przystanku autobusowego. O program zatroszczyły się m.in. chór męski „Hejnał-Echo” z Karwiny, połączone chóry z Lutyni Dolnej i Skrzeczonia, zespół taneczny z Suchej Górnej, piosenkarze Festiwalu Piosenki Polskiej w Karwinie, Teatrzyk „Osa” pod kierownictwem Otyli Rusek (Toboły) i zespół „Meteor”. 

Bezlitosna woda
Dom PZKO w Wierzniowicach to dziś jedyne miejsce, gdzie można organizować przyjęcia okolicznościowe – bale, wesela, obozy, urodziny. Korzystają z niego wszystkie organizacje, jakie działają w miejscowości, a także spoza niej.
– Państwo Tobołowie zawsze bez problemu udostępniają uczestnikom ogród, gdzie można robić ogniska, festyny i inne zabawy – zaznacza Marcel Balcarek.
W ostatnich latach dom sporo przeszedł. We znaki dała się zwłaszcza woda, szczególnie ta sprzed roku.
– Nawet powódź w 1997 roku nie wyrządziła takich strat, jak ta z września 2024 roku – przyznaje prezes MK PZKO. Woda wdarła się do dolnej części Domu PZKO, sięgając do 40 centymetrów. Zniszczyła ściany i część wyposażenia. Do dziś trwa suszenie. Skuto ze ścian tynk i podbitkę z sufitu, a używając metody iniekcji krystalicznej wykonano nawierty w ścianie, gdzie wstrzyknięto pod ciśnieniem preparaty z blokadą przeciwwilgociową. Docelowo pomieszczenia mają zostać wyłożone kafelkami.
W ostatnich dziesięciu latach w budynku m.in. wykonano remont pokrycia dachu nad główną częścią, wymieniono okna, zrobiono ocieplenie i nową elewację oraz częściową modernizację sali.

Prace związane z budową Domu PZKO rozpoczęły się od rozbiórki starej stodoły. Fot. MK PZKO w Wierzniowicach

– Chcemy modernizować nasz dom, ale nie mamy na tyle pieniędzy. W pierwszej kolejności musimy wykończyć dół, który zalała woda. Do października ściany powinny być suche, więc będzie można położyć tynki i kafelki. Konieczna jest modernizacja kuchni i toalet, żeby dorównywały współczesnym standardom. Pisaliśmy już w tej sprawie wnioski o dofinansowanie, w tym roku też je złożymy. No i trzeba pomyśleć nad innym, bardziej ekonomicznym źródłem ciepła – wylicza Marcel Balcarek. Wyzwań jest dużo. Ale teraz czas na świętowanie.

Jubileuszowy festyn
Zabawa z okazji 50-lecia Domu PZKO rozpocznie się w Wierzniowicach w sobotę 30 sierpnia o 15.00. W programie występ zespołu ZPiT „Suszanie”, chóru „Zaolzie” z Orłowej-Lutyni, pokazy gimnastyczne w wykonaniu „Gimnastów” z Wędryni, zabawa taneczna z zespołem Old Boys Band, a wieczorem koncert zespołu Glayzy. Na uczestników czekają m.in. wyśmienita lokalna kuchnia, domowe kołacze, dobre napoje, bogata tombola z atrakcyjnymi nagrodami oraz specjalna strefa dla dzieci z ciekawą ofertą, w tym koło szczęścia. Zabawa odbędzie się bez względu na pogodę – organizatorzy przygotowali dwa ogromne namioty, pod którymi goście festynu będą mogli spokojnie bawić się w razie deszczu. 



Może Cię zainteresować.