poniedziałek, 14 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Bernarda, Martyny, Waleriana| CZ: Vincenc
Glos Live
/
Nahoru

Boże Narodzenie Anno Domini 1924 | 25.12.2024

Jak wyglądały Święta Bożego Narodzenia przed stu laty? Czy drzewko było już wtedy ich nieodzownym atrybutem, a grudzień przynosił handlowcom bajeczne zyski? Odpowiedzi na te pytania postanowiłam poszukać w prasie cieszyńskiej z końca 1924 roku. Przy okazji natrafiłam na wiele innych okołoświątecznych ciekawostek.

Ten tekst przeczytasz za 12 min. 30 s
Karol Kaleta z siostrami Anną i Zuzanną. Fot. ARC H. Wawreczki
Mój powrót do przeszłości był możliwy dzięki lekturze trzech ukazujących się wtedy na Śląsku Cieszyńskim tytułów prasowych – wydawanych w Cieszynie „Gwiazdki Cieszyńskiej” i „Posła Ewangelickiego” oraz we Frysztacie „Robotnika Śląskiego”. Mam świadomość, że nie pokazują one całościowego obrazu Świąt Bożego Narodzenia tamtych czasów, dostatecznie jednak oddają ich klimat. Dla łatwiejszego odbioru w cytatach sprzed stu lat zastosowałam współczesną polską pisownię.

Mikołajkowe wieczorki

Pierwszym zwiastunem nadchodzących świąt, na który natknęłam się w wydaniach z końca listopada 1924 roku, był Mikołaj. O mikołajkowej imprezie, którą przygotowywało Koło Polek w Cieszynie w niedzielę 7 grudnia w wielkiej sali Domu Narodowego, informowały obie gazety cieszyńskie. Ich przebieg zdradzała szczegółowa zapowiedź: „W program wejdą zjawienie się św. Mikołaja w towarzystwie aniołów i diabłów poprzedzone prologiem. Powitanie dzieci i obdarowanie ich przez Świętego. Uroczystość zakończy zabawa dzieci, rozpoczęta pochodem królewskim. Wszystko przy akompaniamencie muzyki. Rodzice, którzy życzą sobie, aby ich dzieci były na zabawie obdarzone, zechcą przesłać paczki z dokładnym adresem dzieci w dniu 7 grudnia od godz. 2-4 po południu do Domu Narodowego, gdzie panie dyżurne będą odbierać paczki. Na zabawę mogą przyjść dzieci tylko w towarzystwie rodziców lub opiekunów”.

W tym samym czasie „bardzo urozmaicony Wieczorek Mikołajowy” w sali Domu Robotniczego w Suchej Górnej anonsował „Robotnik Śląski”. W jego programie znalazły się odczyt o Pawle Stalmachu i Karolu Miarce, sztuki „Gapiątko” i „Pojedynek” oraz rozdanie darów publiczności. Organizatorami były Gminna „Rodzina Opiekuńcza” i Macierz Szkolna, które dochód z imprezy postanowiły przeznaczyć na gwiazdkę dla dzieci. „Rodziców, chcących dzieciom swoim sprawić przyjemność” zapraszało na Wieczorek Mikołajski również Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Żeńskiej w Cieszynie, zapowiadając „monologi, deklamacje, śpiewy, sztuczkę Św. Mikołaj”.

Skreślone święto z kalendarza

Znacznie mniej powodów do radości przyniosło natomiast mieszkańcom prawobrzeżnego Cieszyna i okolicy opublikowane 2 grudnia w „Gwiazdce Cieszyńskiej” rozporządzenie Prezydenta RP o dniach świątecznych. Jednym z trzech zniesionych świąt wolnych od pracy miał być bowiem 26 grudnia. Nowy Rok i Trzech Króli pozostały jednak nietknięte i w sumie Polakom miało przysługiwać 10 wolnych dni świątecznych w ciągu całego roku. Redaktor „Gwiazdki” nie wierzył jednak w tak niekorzystne dla obywateli zmiany. „Nie ulega wątpliwości, że rozporządzenie to nie wejdzie w życie, bo cała ludność przeciw niemu wystąpi i będzie musiało być ono wcześniej czy później cofnięte” – przekonywał.

Niezależnie od rozporządzeń prezydenckich i – jak można przypuszczać – z zapisaną na czerwono datą 26 grudnia, na początku adwentu pojawił się w druku Kalendarz Związku Śląskich Katolików w Czechosłowacji na 1925 rok. W „Gwiazdce Cieszyńskiej” oceniono go jako „starannie pod względem treści i doboru powieści, powiastek, żartów i wiadomości ogólnych zestawiony”. W księgarni „Kresy” oraz w sklepie „Dziedzictwa” w Cieszynie był do nabycia za jedyną złotówkę.

Reklama najlepszą dźwignią handlu

Od piątku 5 grudnia 1924 roku zaczęły pojawiać się w prasie cieszyńskiej reklamy świąteczne. Uwagę czytelnika przyciągały rzucającymi się w oczy hasłami „Na gwiazdkę!” lub „Na święta!”, choć pojawiały się również bardziej wyszukane sposoby zainteresowania klienta ofertą sklepową, jak „Rozpoczęła się okazyjna sprzedaż godowa!”, „Świąteczna sprzedaż okazyjna”, „Wielka sprzedaż gwiazdkowa”, „Najpiękniejsze podarunki świąteczne”, a po Wigilii „Najpiękniejsze podarunki noworoczne”.

Co oferowano? Rzeczy praktyczne, a najczęściej tkaniny i ubrania. Bracia Trombikowie w domu handlowym w Cieszynie oferowali „materie na ubrania, na fartuchy, na jakle i na koszule, rękawiczki, pończochy, chusteczki do nosa, obrusy stołowe oraz garnitury do nakryć stołowych”, Rudolf Gałuschka zajmujący się handlem towarów bławatnych zachwalał „lister jedwabny gładki we wszystkich kolorach w kwiaty, materie jedwabne i popeliny jedwabne we wszystkich kolorach, półjedwabne i jedwabne chustki na głowę jasne i ciemne”, a Franciszek Gajdziok na rynku we Frysztacie reklamował „płaszcze damskie i dziecinne, gunioki, kapelusze, barchenty, flanele”.

Reklama przedświąteczna z „Posła Ewangelickiego”. Fot. ARC Henryka Wawreczki

Wszystko zadziwiająco tanie

O „wyjątkowo niskich, zadziwiająco niskich, zdumiewająco tanich, bajecznie tanich, bardzo zaniżonych”, a także „z powodu wielkiego zapasu znacznie obniżonych” lub „z powodu niskich zarobków głęboko zaniżonych” cenach swoich towarów przekonywali przed świętami również inni sprzedawcy z Cieszyna, Trzyńca, Frysztatu i Karwiny. Niektórzy byli jednak bardziej konkretni. Firma Jan Stach z Orłowej obiecywała 10 proc. upust na „sporządzane wg miary pierwszorzędne ubrania”. Józef Hořinek mający swój interes obuwniczy koło hotelu „Unger” w Karwinie poszedł jeszcze dalej. Do każdej pary „bucików w modnym wykonaniu, z pierwszorzędnego materiału” klient otrzymywał w okresie od Mikołaja do Bożego Narodzenia za darmo jedną parę pończoch. „Odpowiedni upust dla szkół i związków dobroczynnych” deklarował również Andrzej Wałach z Cieszyna na tkaniny wełniane nadające się na ubrania męskie, suknie kobiece i płaszcze dla obojga płci.

Polska książka najlepszym prezentem

Przedświąteczny interes kręcił się również w innych branżach. Praktyczne podarunki godowe można było kupić w sklepie towarów żelaznych firmy Czaczinski, Friedl i Ska w Czeskim Cieszynie, dom handlowy Szymona Elsnera w Dąbrowie polecał na gwiazdkę „garnitury kuchenne, serwisy kawowe, piwne i likierowe, żelazka do prasowania, maszyny do mięsa i młynki do kawy”.Prezenty świąteczne dla bardziej zasobnej klienteli, a więc zegarki i zegary oraz wszelką biżuterię, w tym „haczki srebrne podkładane dla stroju śląskiego” oraz instrumenty muzyczne różnego rodzaju oferował zegarmistrz i jubiler Henryk Hecht z Trzyńca.

Za zdecydowanie najlepszy prezent redaktorzy „Gwiazdki Cieszyńskiej” uważali jednak polską książkę. Świadczy o tym opublikowany w niej apel do rodziców, wychowawców i starszej młodzieży przygotowującej podarunki świąteczne. „W tym czasie nie powinni zapomnieć wielcy i mali o naszej kochanej polskiej książce. Książka dobra wytrzyma dłużej, niż inne przedmioty, w chwilach ciężkich w życiu będzie krzepić serce tego, kto ją posiądzie. Niechże pod choinką wigilijną znajdzie się tego roku piękna książka jako podarunek”. Artykuł kończył się zachętą do odwiedzenia księgarni „Kresy” w Cieszynie lub w Bielsku.

O tym, że „najlepszym i najpiękniejszym podarunkiem na gwiazdkę jest dobra książka” przekonywał również właściciel księgarni polskiej we Frysztacie, T. Firut, oferując pozycje Reymonta, Prusa i Sienkiewicza, książki obrazkowe dla dzieci, ale też „różne zabawki i gry, albumy na fotografie i kartki, ładny papier listowy w kasetach, książki modlitewne w ładnej oprawie czy ozdoby na drzewka”.

„Wszelkiego rodzaju ozdoby, cukierki, czekolady i łakocie, stosowne podarunki wigilijne ze słodyczy dla dzieci i młodszych” polecała także cukiernia G. Böhma w Karwinie przy ul. Kościelnej, mająca „na składzie również najlepszej jakości wina medycynalne, koniaki itd.”.

Wigilia tłusta i chuda

O tym, że w Wigilię nie w każdym domu pod choinką będą się piętrzyć świąteczne prezenty, przypominał już na początku grudnia „Robotnik Śląski”. „Jak każdego roku tak i obecnie komitety szkolne, rodzicielskie czy też Gminne Rodziny Opiekuńcze czynią przygotowania do tej uroczystości. Obowiązkiem naszym jest podpierać Rodzinę Opiekuńczą w każdej gminie, aby godnie i odpowiednio mogły przygotować Gwiazdkę dla naszych dzieci. Dary, choćby najmniejsze, winny być składane w Gminnych Rodzinach Opiekuńczych. Niech każdy da, ile może. Choćby koronę jedną, dwie, byle Gwiazdka dla naszych dzieci wypadła jak najlepiej”.

We Frysztacie apel ten został wysłuchany. „W poniedziałek odbyła się tu dla dziatwy szkoły polskiej Gwiazdka, urządzona staraniem miejscowej Rodziny Opiekuńczej przy współudziale organizacji polskich. Obdarowano wiele dzieci, które przed rozdaniem darów zaprodukowały się wobec licznie zebranej publiczności deklamacjami itp.” – donosił „Robotnik Śląski” z 24 grudnia 1924 roku. Pod wzmianką tą była dołączona informacja, że właściciel księgarni we Frysztacie Firut ofiarował 210 książek i broszur bezpłatnie dla dzieci polskiej szkoły jako dar gwiazdkowy.

To, że tradycja ustawiania choinek w domach prywatnych i miejscach publicznych była popularna już przed stu laty, dokumentuje artykuł zamieszczony w tym samym numerze „Robotnika” zatytułowany „Drzewko wigilijne”. Pozwolę sobie przytoczyć jego fragmenty jako że stanowi on jedyny opis Wigilii, jaki znalazłam na łamach ówczesnej prasy.

„Nasze miasta i zadymione osady przemysłowe ożywa znów zieleń zakupionych drzewek wigilijnych.(…) Drzewka wigilijne tworzą u nas część tradycji, uświęconej i po prostu wżytej w nasz lud.(…) U zamożnych wspaniale ustrojone, lśniące i grające wszystkimi kolorami, ustawione w salonie.(…) Z nastaniem zmierzchu nakrywa się stół, a na nim tace ze stosami pachnącym ryb i wiele innych wybornych postnych potraw. Wspaniała ta woń miesza się z wonią ciastek i różnych łakoci.(…) Zapalają świecę, światło elektryczne gaśnie. Siada pan i pani domu a obok nich pełne szczęścia i życia pulchne dzieciaki, na których nie widać żadnej troski. Spożywają kolację i dzielą się opłatkiem, po niej dzieci garną się do łakoci, pan i pani zaś częstują się perlącym winem. Zapalają świece w zieleni drzewka i upajają się – szczęśliwi – szczęściem.

Szczupła izdebka biednego robotnika czy też wdowy, obarczonych liczną rodziną, z kopcącą lampą służy im za kuchnię, jadalnię, sypialnię i salon zarazem. Nie masz w niej powabnego drzewka, nie masz suto zastawionego stołu z łakociami i perlącym winem, nie masz smacznej ryby. I tam panuje radość, albowiem to dziś Wigilia – drzewko widziały owe dziatki tylko na szkolnej uroczystości gwiazdkowej, gdzie otrzymały ubranko, kukiełkę lub też jakieś ciastko. Matka ugotowała skromniutką kolację(…). Modlą się i spożywają(…). Matka łamie tradycyjny opłatek, do którego nie ma miodu, i już po »uczcie«. Nie płoną świece na lśniącym drzewku”.

Nieszczęścia nie kierują się datą

Również sto lat temu śmierć nie zastanawiała się, czy przychodzi w odpowiedni moment. Dowodzą tego dwa nieszczęśliwie zdarzenia, które miały miejsce w okresie okołoświątecznym 1924 roku w Dąbrowie i w Wędryni. „Robotnik Śląski” tak opisał pierwsze z nich. „Znany ze swojego antypolskiego usposobienia zarządca dworu Hovorka zginął w tragiczny sposób: w niedzielę poszedł do lasu, żeby dla kierownika Friča przynieść drzewko wigilijne. Przy tym strzelbę powiesił na gałęzi tak nieostrożnie, że strzelba wypaliła. Hovorka zaś, trafiony w serce, zmarł na miejscu”. Drugi artykuł frysztacki dziennik zatytułował „Skutki wigilijnej głupoty”, informując w nim, że „stał się bardzo smutny wypadek, który poruszył całą wioską. Oto obywatel T według zwyczajów w wigilię strzelał z moździerza. Strzał był tak nieszczęśliwy, że ładunek rozszarpał wspominanego obywatela. Oto, co przynosi oddawanie hołdu strzelaniem na cześć Nowonarodzonego” – zakończył autor przyczynku innym ku przestrodze.





Może Cię zainteresować.