– Król Stanisław August Poniatowski był bardzo
zręcznym politykiem, więc zaczął akcję zjednywania sobie szlachty. Zapraszał
różnych, niechętnych mu ludzi do siebie na obiady i przekonywał do Konstytucji
3 Maja – powiedział PAP historyk dr hab. Jarosław Dumanowski, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Oto fragmenty wywiadu.
Mamy 1791 rok, a w nim totalną awanturę i bałagan w Polsce. Król Stanisław
August Poniatowski, wraz ze swoimi zwolennikami, przygotowuje dokument pod
nazwą Ustawa Rządowa z dnia 3 maja, która ma regulować ustrój prawny monarchii
dziedzicznej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jednak szlachta jest przeciwna
tej ustawie, która przejdzie do historii jako Konstytucja 3 Maja,
pierwsza taka w Europie, a druga na świecie, po tej uchwalonej w Stanach
Zjednoczonych Ameryki. Co się tam wówczas naprawdę działo?
Prof. Jarosław Dumanowski: – My mamy w głowach to,
że Konstytucja 3 Maja to jest dzieło wielkie, nowoczesne, wiekopomne,
patriotyczne. Jednak przy jej narodzinach spór polityczny był naprawdę ostry,
zresztą nie bez przyczyny, gdyż zwolennicy Konstytucji, żeby uniknąć protestów,
przegłosowali ten dokument w Sejmie bardzo szybko, kiedy wielu posłów było
jeszcze na feriach wielkanocnych, nie przejmując się specjalnie wymogami
formalnymi. Dla króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jest to jednak
dokończenie pewnych reform, wzmocnienie państwa i swojej własnej pozycji. Kiedy
bowiem zaczyna się Sejm, nazwany potem Czteroletnim albo Wielkim, królowi
wydaje się, że ma dominującą pozycję, jednak spotyka się ze zjednoczoną
opozycją – antyrosyjską, patriotyczną i antykrólewską – która chce zmniejszenia
władzy królewskiej na rzecz tzw. republikanizmu i zniesienia znienawidzonej
Rady Nieustającej będącej symbolem porozbiorowych, prorosyjskich rządów. W
pewnym momencie król się dogaduje z częścią tej opozycji: z Czartoryskimi i z
młodymi Potockimi, Ignacym i Stanisławem Kostką oraz z Hugo Kołłątajem, którzy
chcieli wzmocnienia i usprawnienia władzy wykonawczej, oraz, co ciekawe,
połączenia wzorców zachodnioeuropejskich z polskimi, staropolskimi. Konstytucja wprowadza
w życie rządy parlamentarno-gabinetowe z odpowiedzialnością ministrów przed
Sejmem. Król ma być głową państwa i rządu, więc zgromadzi sporą władzę. Znosi
się także liberum veto, chociaż to jest takie trochę propagandowe, bo od dawna,
od początku panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego nikt go nie użył.
W jaki sposób
król przekonał tych ważnych opozycjonistów do tego, by dołączyli do jego
reform?
– Był bardzo
zręcznym politykiem, więc zaczął akcję zjednywania sobie szlachty. Robił to
m.in. w ten sposób, że zapraszał różnych ludzi – zwłaszcza takich, o których
wiedział, że są mu niechętni, ale nie byli zbyt aktywni – do siebie na obiady. Przykładem
może być Michał Kleofas Ogiński, słynny kompozytor, którego znamy zwłaszcza za
przyczyną Poloneza Ogińskiego. I ten Michał opisał w swoim pamiętniku, jak to
przyszedł do króla, zjadł obiad i wyszedł już jako zwolennik monarchy i
Konstytucji, a potem walczył w Powstaniu Kościuszkowskim i uczestniczył w
różnych spiskach przeciw zaborcom.
Sądzi pan, że
samym jedzeniem podanym podczas obiadu król Staś go do tego przekonał?
– Pewnie nie,
król miał wiele możliwości, mógł na przykład potrząsnąć kiesą, obiecać jakieś
starostwo – to trochę tak, jak dziś się obsadza spółki skarbu państwa. Mimo
ograniczeń nakładanych na niego przez Konstytucję 3 maja, wciąż dysponował
olbrzymią władzą i cieszył się wielkim szacunkiem, gdyż uosabiał święty
majestat królewski, był monarchą z Bożej łaski. Dlatego spotkanie oko w oko z
królem, prywatna rozmowa, były wielkim zaszczytem i łaską.
Domyślam się
jednak, że potrawy serwowane na takim spotkaniu z pomazańcem Bożym także
musiały być szczególne.
– I były. Artystą,
który przygotowywał posiłek mający stworzyć miłą, przyjacielską atmosferę, był
Paul Tremo, kuchmistrz Stanisława Augusta. Wielki człowiek, nie tylko kucharz,
ale szef całego działu kuchennego dworu królewskiego, człowiek Oświecenia, który
przez jedzenie tworzył sztukę, a poprzez nią wysyłał do odbiorców pewne
komunikaty. Można powiedzieć, że był odpowiedzialny za propagandę na poziomie
kulinarnym. Tworzył dzieło będące odbiciem starcia polityki, mody i stylu życia
w wydaniu zachodnioeuropejskim z tym polskim, sarmackim. To było widać także na
poziomie strojów, określa się to mianem wojny fraka z kontuszem albo peruki z
wąsami. Jednak Stanisław August i jego zwolennicy, tzw. Stronnictwo
Patriotyczne, nie chcą takiego prostego przeciwstawienia Polska vs. Europa.
Uważają, że Polska to Europa i że można stworzyć taki sznyt narodowy, który
będzie jednocześnie europejski. Na przykład marszałek Sejmu Czteroletniego nosi
frak, perukę, spodnie do kolan, pończochy, ale wszystko w kolorach województwa
krakowskiego – granat i karmazyn. Poza tym kontusz i żupan uległy uproszczeniu
i skróceniu, zwłaszcza w wojsku, gdzie nastały mundury granatowe z amarantem. Coś
podobnego zachodzi w dziedzinie kuchni. Odstawia się na bok kuchnię sarmacką,
taką orientalną, pełną ostrych przypraw, kontrastów smakowych i surowego,
katolickiego postu. Udaje się w zręczny sposób przekonać Polaków, że kuchnia
francuska to tak naprawdę jest kuchnią polską.
W jaki sposób?
– Nieoceniony
Tremo, Francuz z pochodzenia, przedstawiał w swoich recepturach przepisy a la
polonaise, czyli przepisy francuskie w stylu polskim wywodzące się z mody
popularnej we Francji XVIII wieku, nawiązującej do Stanisława Leszczyńskiego,
króla Polski, księcia Lotaryngii, ojca Marii Leszczyńskiej, królowej Francji,
która była matką i babcią kolejnych pokoleń Burbonów. I tak np. szczupak po
polsku miał już być nie taki ostry, z masłem, zamiast z ostrymi przyprawami. A
dodanie masła do przepisu na rybę, którą podawano m.in. w piątki, oznaczało
łagodniejszy post. Generalnie chodziło o to, że zwolennicy Konstytucji starali
się pokazać, iż nie jest ona czymś obcym, że nie chodzi o działania rewolucyjne
przeniesione do nas z Francji. Tremo swoim przepisami jakby krzyczał podprogowo
do Polaków: spójrzcie, to Francuzi nas naśladują.
Jestem ciekawa,
co w tej kuchni francuskiego kuchmistrza było – oprócz wprowadzenia masła – tak
wyjątkowe, światowe i współczesne.
– Delikatny smak
i odrzucenie egzotycznych przypraw. Pewien kucharz z XVII wieku napisał, że
zupa z rzepy ma smakować rzepą i to, co brzmi dla nas banalnie, wtedy było
rewolucją. Przez wieki, zwłaszcza w epoce Baroku, obowiązywała kulinarna
doktryna nakazująca zmieniać naturalny smak różnych składników, m.in. za pomocą
dużej dosypki pieprzu. A tu mamy do czynienia z powrotem do klasycyzmu,
łagodności, powtarzalności, prostoty i harmonii. Tudzież pięknego wyglądu, co
się przejawiało, np. klarowaniem bulionów, żeby były przezroczyste. Reakcja
kuchni Tremo powstała jako sprzeciw wobec kuchni barokowej.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)