poniedziałek, 12 maja 2025
Imieniny: PL: Dominika, Imeldy, Pankracego| CZ: Pankrác
Glos Live
/
Nahoru

Podróże małe i duże Skałki: Śladami folkloru, cz. 3. Stanisław Hadyna w roli głównej | 08.01.2025

Koszęcin. Dla zwykłego zjadacza chleba trudna do zlokalizowania śląska wieś, dla historyków sztuki architektoniczna gratka, dla miłośników folkloru – słowo klucz, niewymagające dalszych wyjaśnień. Swoją niemałą, choć środowiskowo ograniczoną sławę zawdzięcza dwóm zespołom: jednemu z największych w Polsce neoklasycystycznych zespołów pałacowych oraz Zespołowi Pieśni i Tańca „Śląsk”, który od momentu powstania w 1953 r. obrał go sobie za siedzibę.

Ten tekst przeczytasz za 4 min.
Pomnik Mistrza Hadyny w Koszęcinie. Fot. Jakub Skałka

Jak dostać się do Koszęcina, zapyta ktoś? Przez Karpętną i Wisłę, najlepiej skracając sobie drogę górskimi szlakami. Czy to po drodze? Bynajmniej! Czy warto? Lepszy szlak trudno byłoby wytyczyć.

***
Uspokoję nieco osoby zaskoczone absurdem mojej propozycji. Koncepcja stanie się znacznie czytelniejsza, jeśli spojrzy się na nią przez pryzmat pewnej sylwetki. Mam na myśli charakterystycznego, szczupłego jegomościa z fajką w fantazyjnej furażerce i pokaźnych okularach (image w istocie godny „najdziwniejszego z dziwnych”, jak – nie bez szacunku – opisywać go będzie córka), osobę nadającą duchowy sens całemu temu przedsięwzięciu – Stanisława Hadynę.
Na świat przyszedł w Karpętnej 25 września 1919 r., w domu wybudowanym przez dziadka, wiślanina, który objął w niej stanowisko kierownika szkoły. Znamienny fakt – korzenie sięgające przeciwnej strony umiłowanych Beskidów wielokrotnie będą dawały o sobie znać, w końcu zaś upomną się o Hadynę na dobre, a wiślański Groniczek stanie się miejscem jego ostatecznego spoczynku. Momenty te dzieli jednak osiem długich dekad, wypełnionych pomysłami, planami, ambicjami i ciężką pracą, która wielu z nich pozwoliła się ziścić.

***
Ten wykształcony muzykologicznie kompozytor i dyrygent, podejmujący liczne (wcale udane) próby literackie, z czasem coraz bardziej rozpoznawalny organizator polskiego życia kulturalnego, nie wyszedł z próżni. Pierwszą szkołą muzyki, zwłaszcza zaś miłości do małej Ojczyzny, był dom rodzinny; po zakończeniu edukacji w cieszyńskim gimnazjum oraz miejscowej filii Śląskiego Konserwatorium Muzycznego rozpoczął w Warszawie przerwane wojną studia.


Stanisław Hadyna ze swoimi współpracownkami z zespołu „Śląsk”. Fot. ZPiT „Śląsk”

Po jej zakończeniu powrócił do nauki, studiując w Katowicach kompozycję i dyrygenturę. Lata powojenne to także praca nauczycielska (zawdzięczać jej będzie tytuł profesorski, którym do końca życia będzie honorowany) oraz pierwsze funkcje w administracji publicznej; czas wydeptywania ścieżek i nawiązywania kontaktów, bez których nie mogłoby urzeczywistnić się jedno z jego marzeń – „sui generis Zakon Sztuki, próba stworzenia nowego typu jasnego społeczeństwa” – nie powstałby „Śląsk”. Rola założyciela i wieloletniego kierownika artystycznego tej instytucji w przemożnej mierze zdeterminowała bieg jego dalszego życia.

***
„Mogłem wybrać dziesięć innych dróg i zająć się dziesięcioma innymi sprawami. Kusiła mnie pianistyka, dyrygentura, reżyseria, teatr, film... kompozycja tak zwanej wielkiej muzyki. Odłożyłem moje dwa koncerty fortepianowe i zaczęty trzeci... kilka naszkicowanych dramatów... pierwszą część symfonii i monstrualną kantatę na obłędny skład instrumentalno-wykonawczy, a zabrałem się do tworzenia ludowego Zespołu i pisania piosenek, jakie można tworzyć pasąc krowy na łące” –ta i podobne refleksje Hadyny z „W pogoni za wiosną”, jego literackiej spowiedzi, mogłaby zostać odebrana jako niepokorna. Niesłusznie. Jest zrozumiałą konstatacją człowieka, analizującego po latach konsekwencje podjętej decyzji, sumującego poniesione trudy, zmarnowane szanse, doceniającego wszakże zawdzięczane im owoce.
Trudno powiedzieć, kim byłby Hadyna bez „Śląska”. Z czego by zasłynął, co ostatecznie opublikował, którymi z odznaczeń i wyróżnień zostałby uhonorowany. Znacznie bardziej nurtuje mnie jednak pytanie, jaki byłby Śląsk bez Hadyny. Ilu ludzi straciłoby szansę zachwycenia się śląskim folklorem? Jak wiele łez wzruszenia jego pięknem nie zostałoby uronionych? Ile pieśni i tańców zapomniano by bezpowrotnie? Ilu wspaniałych artystów pozbawiono by szansy ujawnienia swojego talentu? Wreszcie – czy ktoś odwiedzałby dziś Koszęcin?






Może Cię zainteresować.