_-_transp.png)
Tak walczą mistrzowie! Hokeiści Trzyńca uciekli dziś grabarzowi spod łopaty, wygrywając trzeci mecz półfinałowy 4:3 po fantastycznej, zawałowej końcówce. W serii granej do czterech zwycięstw Stalownicy prowadzą już 3:0 i w piątek zagrają z meczbolem na kijach.
Mlada Bolesław zaprezentowała się w czwartek w półfinale po raz pierwszy przed własną publicznością. I zaczęła z przytupem, prowadząc od 2. minuty z kija Kelemena. Trzynieckego bramkarza Ondřeja Kacetla przy stanie 2:0 dla gospodarzy zmienił Marek Mazanec. Zmiana nastąpiła jednak nie tylko w bramce, goście w trzeciej tercji kompletnie zmienili podejście do gry. Hokej na tak, często w stylu va banque święcił sukces w końcówce trzeciej tercji.
W ciągu 17 sekund Stalownicy w przewagach liczebnych doprowadzili do wyrównania, by w dogrywce dokonać dzieła zniszczenia. Zwycięskiego gola zdobył Erik Hrňa, który znów w przewadze, uderzeniem w swoim typowym stylu – z pierwszego krążka po krosowym dograniu Doudery – dosłownie dobił zdołowanych gospodarzy.
Hrňa został bohaterem Trzyńca nieprzypadkowo. Właśnie jego kontaktowa bramka na 3:2 z bekhendu w 59. minucie wykrzesała iskierkę nadziei. Bramkę musiał jednak zweryfikować sędzia techniczny, który wcale nie miał łatwego zadania. Za 17 sekund Petr Vrána wyrównał na 3:3, w tych fazach meczu trzyńczanie grali jak w transie.
Jutro w Mladej Bolesławi czwarta odsłona półfinałowa.