Hokejowe MŚ: Punkt Polaków z Łotyszami! Przegrana biało-czerwonych w dogrywce | 11.05.2024
22 lata czekania za nami! Polscy hokeiści w dobrym stylu
zainaugurowali walkę w mistrzostwach świata elity. To był powrót bez wstydu w szalonym meczu z Łotyszami przegranym dopiero w dogrywce 4:5. Dwa gole dla biało-czerwonych zdobył Krzysztof Maciaś (16., 48.), po jednym Kamil
Wałęga (29.) i Mateusz Bryk (57.), dla Łotwy Mamčics (23.), Abols (43., 53.), Rich. Bukharts (55.) i Daugavinš (64.). W niedzielę Polacy zmierzą
się o godz. 20.20 ze Szwecją.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Fot. Michał Chwieduk
Już na godzinę przed sobotnim meczem Polaków z Łotyszami na
trybunie Ostravar Areny emocje sięgały sufitu. Wraz z rozpoczęciem spotkania,
na które czekała cała jedna generacja polskich kibiców hokeja, zrobiło się gorąco
również na placu gry i to za sprawą znakomitej postawy biało-czerwonych. Fantastyczny pojedynek przy stanie 4:4 dobrnął do dogrywki, w której podczas gry 3 na 3 zwycięskiego gola dla Łotwy zdobył Daugavinš. – Pokazaliśmy, że stać nas na wyrównaną grę z tak klasowym przeciwnikiem. Cały świat zobaczył, że nie wróciliśmy po tylu latach do elity przypadkowo, żeby zostać od razu chłopcami do bicia – powiedział „Głosowi” Kamil Wałęga, strzelec drugiej bramki dla Polski. – Jutro zagramy ze Szwecją i myślę, że najważniejsze dla nas to teraz dobrze się wyspać. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy być w Ostrawie w tak doborowym towarzystwie - dodał napastnik Polski, na co dzień występujący w zespole Stalowników Trzyniec.
Podopieczni trenera Róberta Kalábera od pierwszych minut spotkania zaskoczyli brązowych
medalistów poprzednich mistrzostw świata wysokim pressingiem, przerywając akcje
Łotyszów już w zarodku. Nie obyło się wprawdzie bez zgrzytów, zwłaszcza
wyprowadzanie krążków w strefie neutralnej pozostawiało wiele do życzenia, ale postawa
Polaków generalnie budziła podziw również wśród neutralnych obserwatorów meczu.
Fot. Michał Chwieduk/PZHL
Po obu stronach barykady pojawiło się kilku „starych
znajomych” z czeskiej ekstraligi. Szkoleniowiec Polaków Róbert Kaláber wprawdzie
nie zabrał do Ostrawy byłego Stalownika, Arona Chmielewskiego, ale na lodowisku
zagrali dziś inni obecni i byli zawodnicy mistrza RC. Napastnik Kamil Wałęga w
dodatku wpisał się na listę strzelców, zdobywając w 29. minucie ważną bramkę na
2:1. Dobre zawody zaliczyli też byli Stalownicy Alan Łyszczarczyk, Filip
Komorski i Marcin Kolusz, a z czeskiej ekstraligi ważną postacią w zespole był w
sobotę również Paweł Zygmunt z Litwinowa. Głównym ofensywnym dżokerem został
jednak Krzysztof Maciaś, zdobywca dwóch bramek, który witkowicką arenę zna od
podszewki, bo jeszcze rok temu występował w barwach młodzieżówki Witkowic, a
sporadycznie również w barwach ekstraligowego zespołu. W zespole Łotwy czeskie ślady to napastnicy-bracia Bukhartsowie (HC Witkowice) oraz obrońcy Čukste i Freibergs (eks-Trzyniec).
Fot. Michał Chwieduk/PZHL
Jeden zawodnik najmocniej przyczynił się jednak do dobrego
wyniku z Łotyszami – bramkarz John Murray z GKS-u Katowice, który bronił
zdecydowanie lepiej od Elvisa Merzlinkinsa z ligi NHL (Columbus Blue Jackets).
Amerykański bramkarz z polskim paszportem otrzymał dziś pierwszeństwo przed
Czechem Tomášem Fučíkiem z GKS-Tychy, który polskie obywatelstwo otrzymał
dopiero w tym tygodniu.
Skład Polaków: Murray – Kolusz, Ciura, Kruczek, Wajda, Bryk,
Górny, Kostek, Dronia – Wronka, Pasiut, Zygmunt – Michalski, Dziubiński, Maciaś
– Fraszko, Paś, Łyszczarczyk – Wałęga, Komorski, Urbanowicz.