Banik po pięknej walce za burtą europejskich pucharów. Awans Kopenhagi po karnych | 15.08.2024
Czwartkowy piłkarski wieczór w naszym regionie stał pod
znakiem rewanżowego meczu III rundy Ligi Konferencji Europy pomiędzy Banikiem
Ostrawa a FC Kopenhaga. Ostrawianie po przegranej 0:1 w stolicy Danii odrobili u siebie stratę, wygrywając 1:0, ostatecznie jednak odpadli z rozgrywek po fatalnie skrojonych rzutach karnych.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Fot. Michał Chwieduk
Banik od pierwszych minut nastawił się na ofensywny futbol,
próbując jak najszybciej odrobić stratę z pierwszego pojedynku w Kopenhadze.
Duński zespół z kolei wyraźnie skoncentrował się na defensywie, licząc na
szybkie kontry. Konsekwentna, dynamiczna gra Banika święciła sukces w 42. minucie,
kiedy to Erik Prekop po jednej z licznych składnych akcji zespołu wpakował
piłkę za plecy Nathana Trotta.
Podopieczni trenera Pavla Hapala prowadzili do
przerwy w pełni zasłużenie, grając szybko, pomysłowo i co najważniejsze –
skutecznie. Właśnie efektywności zabrakło drużynie Banika tydzień temu w
Kopenhadze. – Myślę, że w Kopenhadze wypracowaliśmy sobie więcej czystych okazji od gospodarzy – mówił po przegranym 0:1 spotkaniu szkoleniowiec Ostrawy Pavel Hapal.
GALERIE banik
Obraz gry nie uległ zmianie również po przerwie. Gospodarze
dalej naciskali, zmuszając rywala do błędów. Kopenhaga częściej próbowała grać
atakiem pozycyjnym, niewiele było jednak z tego pożytku. Zagęszczony środek
boiska, gra Banika z pierwszej piłki z wykorzystaniem dobrego dryblingu, te
elementy sprawiały piłkarzom Kopenhagi największy ból głowy. Znów nie do
upilnowania był Brazylijczyk Ewerton, który zmieniał pozycje, grając raz na
lewej, a raz na prawej flance. Kopenhaga, do 80. minuty grająca bardzo
pasywnie, w końcówce regulaminowego czasu gry nie czekała na kata, ale sama ruszyła
do ataku. Bramkarz Banika Jakub Markovič wykazał się jednak zimną krwią, broniąc kilka
niezłych piłek z desantu powietrznego po stałych fragmentach gry. O losach konfrontacji miała zadecydować więc dogrywka albo karne.
W 100. minucie meczu cały stadion zakrzyczał odruchowo „gol”
po akcji Tanko, Nigeryjczyk na usługach Banika w sytuacji sam na sam z
golkiperem wycelował jednak minimalnie obok lewego słupka. Goście po powrocie z dalekiej podróży ożyli,
Markovič nie dał się jednak
zaskoczyć. Dobrze działające defensywy doprowadziły spotkanie do rzutów karnych,
które kompletnie ugotowały obie drużyny. W tym bigosie nerwów lepiej poradzili
sobie gracze Kopenhagi, Banik zmarnował aż cztery (!) rzuty karne, z tego trzy
po piłce uderzonej ponad bramką rywala!
– Zadecydowały karne, które są elementem loteryjnym. Ja też w czasach aktywnej kariery zepsułem jedenastkę w meczu z Barceloną – stwierdził na gorąco na konferencji prasowej trener Ostrawy Pavel Hapal. – Mecz można było rozstrzygnąć w regulaminowym czasie gry. Karne nie są dla mnie typowym sprawdzianem umiejętności. To czysta loteria.