sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

DZIENNIKARZE »GŁOSU« OCENIAJĄ PIERWSZE DNI NA MUNDIALU | 29.11.2022

"Głos" kibicuje polskiej drużynie na mundialu w Katarze! Pierwsze dni zmagań na boiskach ocenia męska część redakcyjnej ekipy, której udzieliły się sportowe emocje. Tomasz Wolff, Janusz Bittmar i Łukasz Klimaniec - trzej koledzy spoza boiska w dziennikarskim hat tricku na glos.live! 

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Fot. Norbert Dąbkowski/canva.com/szb
 
 

Przerwany sen

Przez 63 minuty sobotniego spotkania Argentyny z Meksykiem śniłem piękny sen – drużyna z Ameryki Południowej zagra z Polską mecz o honor. Szczerze wierzyłem, że Meksyk odprawi Leo Messiego i spółkę i nastąpi odwrócenie ról. To nie Polska będzie grać – co było normą – w ostatnim meczu na ważnej piłkarskiej imprezie o honor, ale prawdziwy gigant. W 64 minucie pan Lionnel, w żartobliwych filmach na YouTubie określany jako „Pan Argentyńczyk z brodą”, wybudził mnie jednak ze snu.

W dwóch pierwszych spotkaniach biało-czerwoni ugrali cztery punkty. Gdybym miał pisać o stylu, powinienem raczej zamilknąć, bo czasami aż oczy bolały od tego, co nasi wyprawiali na boisku, ale patrząc na to, jak zaskakujący jest to mundial (choćby niedzielna przegrana Belgii z Maroko czy porażka Japonii, która wcześniej sensacyjnie wygrała z Niemcami, ze słabą Kostaryką), te cztery punkty – że użyję młodzieżowego slangu – robią wrażenie. Także ze względu na fakt, że zdobyliśmy je z zespołami, które na co dzień mieszkają w strefie klimatycznej zbliżonej do Kataru. Mało tego, czytałem, że zarówno Meksykanie, jak i Saudyjczycy mieli zgrupowanie na miesiąc przed pierwszym gwizdkiem sędziego na mistrzostwach świata. A Polacy? Przyjechali praktycznie w ostatniej chwili. No i jeszcze jedna rzecz, na którą mało kto zwracał uwagę – remis z Meksykiem to naprawdę sukces, biorąc pod uwagę fakt, że zajmował on przed mundialem 13. pozycję w rankingu FIFA, podczas gdy Lewandowski i spółka okupowali miejsce o trzynaście oczek niższe. 

Przed jutrzejszym meczem Polski z Argentyną jestem pełen obaw. Bo w grupie C wszystko jeszcze zdarzyć się może, a cztery punkty przed wyjściem na boisko nie gwarantują tak naprawdę niczego. Jeżeli damy się wyprzedzić Argentynie, a Meksyk i Arabia Saudyjska zagrają na remis, w 1:8 finału trafimy z dużym prawdopodobieństwem na Francję. Tę Francję. Dlatego musimy zagrać o pełną pulę, by dać sobie szansę zagrać w fazie pucharowej na przykład z Australią. Może w końcu uda się nam rozwinąć skrzydła.

Tomasz Wolff
 
 
***

Szpakowski tańczy z gwiazdami

Kiedy Richarlison zdobył z efektownej przewrotki drugą bramkę dla Brazylii w wygranym meczu z Serbią (2:0), Dariusz Szpakowski wprowadził widzów w polskich domach w stan euforii. To „tylko” albo „aż” Brazylia, kolebka futbolu, który dla pana Darka jest całym życiem.
 
Doświadczony komentator sportowy TVP, który na mundialu w Katarze kreśli za mikrofonem swoje ostatnie przemyślenia w karierze, jest w znakomitej formie. Tymczasem niewiele zabrakło, a 71-letni dziennikarz obejrzałby te mistrzostwa w swoim domowym zaciszu, z dala od stadionowego zgiełku. W zeszłym roku podczas EURO 2020, przeniesionym na rok 2021 z powodu pandemii koronawirusa, na doświadczonego komentatora posypała się lawina krytyki za niedokładne prowadzenie transmisji z ćwierćfinałowego meczu Czechy – Dania. Duńczycy byli raz Norwegami, raz Szwedami, co nie umknęło uwadze widzów przed telewizorami. Tak, jak mylą się piłkarze na boisku, do błędów mają prawo również dziennikarze. Gwiazdom pokroju Lewandowskiego i Szpakowskiego ich kiksy na długo jednak zostają przyklejone do CV.
 
Dobrze się stało, że kierownictwo TVP nie podjęło w zeszłym roku pochopnych decyzji, umożliwiając panu Darkowi podróż na ostatnie w jego karierze mistrzostwa świata. Jak się okazało nie tyle za zasługi, ile z przyczyn bardziej prozaicznych. Szpakowski swoim piłkarskim entuzjazmem, sposobem narracji, wciąż potrafi rozbudzić zmysły. Nie jest nieomylny (kto z nas w końcu jest?), ale jestem skłonny wybaczyć mu nawet największe lapsusy językowe, bo bez pana Darka ten mundial byłby niekompletny. Dla mnie to taki powrót do młodości, do mundiali w Meksyku (1986) i Włoszech (1990), na których nasz bohater był w szczytowej formie.
 
Niech ta pożegnalna bajka trwa aż do finału zaplanowanego na 18 grudnia, bo jedno jest pewne: mecz o złoto w Katarze skomentuje w stacji TVP Dariusz Szpakowski. Myślę, że jeśli Polacy pokonają jutro Argentynę, to już nic nie stanie im na przeszkodzie, żeby 18 grudnia na Lusail Stadium zatańczyć tango dla nas wszystkich. A w szczególności dla pana Dariusza. 

Janusz Bittmar
 

***


Tajemnica mundialu

Kurczę, ale fajnie by się to oglądało! Gdyby tak Messi nadal występował w Barcelonie i zagrywał teraz kolejne piłki do Lewandowskiego. To byłoby idealne połączenie, miód na serce wszystkich cules (kibiców FC Barcelona – red.). 

Ale idealny świat, nawet ten piłkarski, nie istnieje. Bo choć obaj piłkarze jutro wybiegną razem na boisko, to przecież zagrają przeciw sobie. Bawią mnie te zapowiedzi środowego meczu Polaków z Argentyną powtarzane przez ekspertów, że to „pojedynek Lewandowskiego z Messim”. Umówmy się – pojedynek byłby wtedy, gdyby grali ze sobą w szachy lub zrobili sobie konkurs, kto dłużej podbije piłkę głową. Jeśli jednak już trzymać się tego określenia, to „Lewy” ma w nim… mniejsze szanse.
 
Zestawiając obraz meczów Polaków z Meksykiem i Arabią Saudyjską z postawą Argentyńczyków przeciw tym zespołom, trudno sobie wyobrazić, że jutro kapitan biało-czerwonych będzie miał więcej okazji do zdobycia gola, niż Messi. Oczywiście pozostaje kwestia skuteczności – może być tak, że „Lewy” wykorzysta tę jedną, jedyną okazję, a lider Argentyńczyków będzie skutecznie blokowany przez Glika, Kiwiora i Szczęsnego. I z tego „pojedynku” na gole Lewandowski wyjdzie zwycięsko, Polska przegra 1:3, ale awansuje do dalszej fazy turnieju.

Oglądając mundial dostrzegam, że reprezentacja wydobywa z piłkarzy to, co najlepsze. Jeśli w klubach grają przeciętnie, to w kadrze błyszczą. Kibicując Barcelonie przecieram oczy ze zdumienia widząc trzecią młodość Jordiego Alby, który w klubie „grzeje” ławę, a w kadrze Hiszpanii gra na wysokim poziomie. Zaskakuje mnie pewność siebie i polot Ferrana Torresa – w Barcelonie nie przekonuje, a w reprezentacji podoba się. Tylko tej zasady nie umiem przełożyć na kadrę Polski, której piłkarze w klubach są wyróżniającymi się graczami (Lewandowski, Zieliński, Milik, Zalewski, Krychowiak), a na katarskich boiskach grają, jak widać. „To tajemnica mundialu, mundialu to tajemnica” – wypada zaśpiewać za Bohdanem Łazuką. I wierzyć, że owa tajemnica i pomysły Czesława Michniewicza sprawią radość Polakom.

Łukasz Klimaniec



Może Cię zainteresować.