Szwajcaria i Niemcy w ćwierćfinale, Włochy nie obronią tytułu | 30.06.2024
Drużyny Szwajcarii i Niemiec jako pierwsze
awansowały w sobotę do ćwierćfinałów piłkarskich mistrzostw Europy. Helweci
pokonali 2:0 Włochów, którzy tym samym nie obronią tytułu sprzed trzech lat, a
ekipa gospodarzy w takim samym stosunku wygrała z Duńczykami.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 60 s
Szwajcarzy zameldowali się w ćwierćfinale Euro 2024. Fot. X
Spotkanie w
Berlinie między Szwajcarią a Italią miało zaskakująco jednostronny charakter, a
wygrana drużyny trenera Murata Yakina – w meczu prowadzonym przez Szymona
Marciniaka – była tyleż pewna, co zasłużona. W 37. minucie prowadzenie dał jej
Remo Freuler, a tuż po przerwie pięknym strzałem drugiego gola zdobył Ruben
Vargas. Szwajcarzy po raz drugi z rzędu znaleźli się w czołowej ósemce
mistrzostw kontynentu, ale na zwycięstwo nad Włochami – a była to już ich 62.
konfrontacja – czekali od maja 1993 roku.
– Wygraliśmy
niezwykle ważny mecz i to jest najważniejsze, ale liczy się także sposób gry.
Zdominowaliśmy każdy obszar na boisku, strzeliliśmy gole we właściwym momencie.
Nastroje w naszym obozie są doskonałe i koncentrujemy się na naszej grze, nie
oglądamy się na innych, ale też musimy twardo stąpać po ziemi – podkreślił
trener Yakin.
Z kolei
szkoleniowiec „Azzurrich” Luciano Spalletti wziął na siebie odpowiedzialność za
występ zespołu na niemieckich boiskach. – Nie jestem zadowolony z gry, jaką
zaprezentowaliśmy. Podobnie było po meczu z Hiszpanią (0:1). Byłem częściowo
zadowolony z dwóch pozostałych spotkań – z Albanią (2:1) i Chorwacją (1:1).
Zanim przystąpiłem do Euro miałem tylko 10 i zawsze pod presją: „musisz wygrać,
musisz wygrać”. Jeśli chodzi o intensywność gry, byliśmy poniżej normy.
Szwajcaria zasłużenie wygrała. Prawdopodobnie muszę trochę lepiej poznać
drużynę, aby móc lepiej wszystko ustawić. Mieliśmy też kilku zawodników, którzy
odnieśli kontuzje, a na których liczyłem – skomentował Spalletti.
Bardziej
rozgoryczeni byli włoscy kibice i dziennikarze, a media nie zostawiły na
reprezentacji suchej nitki. „Zabrakło zaangażowania i ducha walki, co jest nie
do przyjęcia – ocenili sprawozdawcy telewizji RAI, a „La Gezzetta dello Sport”
napisała, że „Italia straciła twarz”.
Szwajcarzy
kolejnego rywala poznają w niedzielę, a będzie nim zwycięzca potyczki między
Anglią a Słowacją. Początek tego spotkania o 18.00. Także tego
dnia Niemcy dowiedzą się, z kim powalczą w ćwierćfinale, a będzie to lepszy z
pary Hiszpania – Gruzja (mecz zacznie się o 20.00). Gospodarze turnieju mieli
większe momenty zawahania, ale także dość pewnie wypunktowali Duńczyków w
drugim sobotnim pojedynku 1/8 finału.
W 53. minucie
gola z rzutu karnego uzyskał Kai Havertz, a kwadrans później trzecie trafienie
w imprezie zaliczył Jamal Musiala, który zrównał się z Gruzinem Georgesem
Mikautadze na czele klasyfikacji strzelców.
Na miano „pechowca
meczu” zasłużył duński obrońca Joachim Andersen. Chwilę po przerwie po rzucie
rożnym wpakował piłkę do bramki Manuela Neuera, ale po analizie VAR sędzia gola
nie uznał. Niedługo później także VAR wychwycił jego zagranie ręką we własnym
polu karnym i to na tej podstawie angielski arbiter Michael Oliver podyktował „jedenastkę”
dla piłkarzy trenera Juliana Nagelsmanna, którą Havertz zamienił na gola.
Do
niecodziennej sytuacji doszło pod koniec pierwszej połowy, kiedy na stadionem
rozpętała się burza z piorunami oraz ulewnym deszczem, a nawet gradem, co
zmusiło sędziego do przerwania gry. Piłkarze najpierw schowali się przy ławkach
rezerwowych, ale opady były tak obfite, że zmusiły zawodników do zejścia do
szatni. Na świetnie radzące sobie z wodą boisko w Dortmundzie wrócili po
kilkunastu minutach.
Porażka już w
1/8 finału półfinalistów poprzednich ME to nie jedyna zła informacja tego dnia.
Duńska federacja została ukarana finansowo przez UEFA za to, że do Dortmundu
udała się samolotem, a nie jak zalecali organizatorzy autokarem bądź pociągiem.