Czechosłowacki »Orient Express« | 07.12.2021
We wnętrzach „Słowackiej strzały” (Slovenská strela) czuję się trochę jak w kryminale Agaty Christie, którego akcja została osadzona w słynnym „Orient Expressie”. Jest komfortowo, nobliwie i nieco po staroświecku. W czasach, kiedy szczytem możliwości czeskiego transportu kolejowego jest SC Pendolino, aż nie chce się wierzyć, że w latach 30. ub. wieku był pociąg, który w niespełna pięć godzin zdołał połączyć Pragę z Bratysławą.Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
W 1936 roku wyprodukowano dwie „Słowackie strzały”. Zachowała się ta z nr. M 290.002. Fot. BEATA SCHÖNWALD

Jak się okazuje, był to nie byle jaki pociąg. „Słowacka strzała” była i pozostała do dziś pod wieloma względami „naj”. Wystarczy wspomnieć, że chodziło o pierwszy pociąg z obowiązkową rezerwacją miejsc, a w toalecie ciekła ciepła woda. Nic więc dziwnego, że pasjonaci kolejnictwa długo oczekiwali jej triumfalnego powrotu. W maju br. wreszcie ziściły się ich marzenia. Pociąg przyjechał do Koprzywnicy, by stać się jednym z okazów miejscowego Muzeum Technicznego „Tatra”. Na tyle wyjątkowym, że specjalnie dla niego wzniesiono unikatowy szklany obiekt. Stoi on vis à vis otwartego w połowie listopada Muzeum Samochodów Ciężarowych koprzywnickiej marki.
Z Bratysławy aż do… Norymbergi
Uroczystość otwarcia ekspozycji jest dla mnie pierwszą okazją, by wsiąść do „Słowackiej strzały”. Wewnątrz wita mnie przewodniczka, która potrafi odpowiedzieć nawet na te pytania, które w tej chwili nie przychodzą mi na myśl. Dzięki niej i ulotce, którą zabieram do domu, przede mną otwiera się nieco zapomniany świat lat 30. ub. wieku, kiedy w zakładach „Tatry” zbudowano dwa egzemplarze szybkiego pociągu T 68. Pod szyldem Czechosłowackich Kolei Państwowych działały pod numerami M 290.001 i M 290.002. Pierwszy po pożarze w połowie lat 50. został zutylizowany, drugi przeżywa obecnie swój renesans.
„Słowacka strzała” zaczęła re- gularnie kursować od 13 lipca 1936 roku. Przed południem wyjeżdżała z Bratysławy, a po południu wraca- ła z Pragi. Było tak od poniedziałku do soboty. Trasę z jednym jedynym przystankiem w Brnie pokonywała w ciągu 4 godz. i 51 min. Rok później udało się jej skrócić czas przejazdu do 4 godz. i 18 min. Ten niepisany rekord przetrwał przez kolejne 70 lat, do momentu, kiedy pojawiło się SC Pendolino, przemierzając ten ponad 400-kilometrowy odcinek w 3 godz. i 47 min.
O tym, że „Słowacka strzała” ponownie ruszy w podróż, na razie nie ma mowy, choć wielu zapewne o tym marzy. Obecnie jedynym rozwiązaniem, żeby poczuć atmosferę tego wyjątkowego pociągu, który w 2010 roku został ogłoszony Narodowym Zabytkiem Kultury, jest odwiedzenie muzeum w Koprzywnicy. Zwiedzanie z przewodnikiem, które odbywa się w 10-osobowych grupach, możliwe jest po wcześniejszej rezerwacji i trwa 45 minut. Wg najnowszych informacji, z uwagi na duże zainteresowanie, w tym miesiącu pociąg będzie dostępny również w niedziele oraz w czasie przerwy świątecznej w dniach 28-30 bm.
Więcej do przeczytania we wtorkowym "Głosie".
Kliknij w zdjęcia. Fot. BEATA SCHÖNWALD