Kto teraz jeszcze kręci westerny? Znacie kogoś takiego? Na Górnym Śląsku jest taki jeden wariat, który robi to nieprzerwanie od lat 60. ubiegłego wieku. To Józef Kłyk, rocznik 1950, filmowiec-amator rodem z Bojszów koło Pszczyny…
W wielkim skrócie – filmowa wędrówka naszego bohatera zaczęła się już w młodości od wprawek komediowych w latach 60. XX w., nie do odróżnienia od oryginałów (Kłyk naprawdę udanie naśladował Charliego Chaplina czy Bustera Keatona). Potem pojawiły się odważniejsze fabularne tematy, jak choćby „Trzej muszkieterowie” (pierwsza realizacja w kolorze), do realizacji których Kłyk i przyjaciele z dzieciństwa przymierzali się po kryjomu.
– Trochę się wstydziliśmy tej naszej pasji, mieliśmy po kilkanaście lat – przyznaje pan Józef. Nagroda specjalna za »dotarcie do korzeni kina« Niedługo później przyszedł czas na poważniejsze próby westernowe, m.in. „Dyliżans do Kansas” (1969), „Emigrant” (1970/71), „Szeryf Wyatt” (1976), czego efektem była zrealizowana w latach 80. westernowa trylogia „Szlakiem Bezprawia” o przygodach Ślązaka Wawrzyna Złotko złożona z trzech części: „Człowieka znikąd” (1980/83), „Fulla śmierci” (1984/86) i „Wolnego człowieka” (1988/91).
Do tego gatunku bojszowski filmowiec powrócił wielokrotnie nagradzaną produkcją „Dwaj z Teksasu” (1999 r.), a także realizowanym w latach 2010-2014 „Śląskim szeryfem”. Bojszowskie produkcje filmowe były wielokrotnie nagradzane.
Za western „Człowiek znikąd” na festiwalu polskich filmów fabularnych w Gdańsku w 1984 roku Józef Kłyk otrzymał nagrodę specjalną dziennikarzy za „dotarcie do korzeni kina”. Zawodowi filmowcy nie kryli zaskoczenia tą ambitną produkcją, która wymykała się spod wszelkich reguł (film nie dość, że ambitny, imponujący rozmachem, to jeszcze realizowany bez budżetu).
Inny aspekt filmowej twórczości pana Józefa jest typowo „niewesternowy”, choć nie brakuje tu strzelanin i bijatyk. To przeważnie wojna albo powstania. W dorobku twórczym naszego bohatera znajdują się filmy o trudnej śląskiej historii, jak choćby powstańczy, „Bracia” (premiera w 2006 r.) czy paradokument z lat 70. „Ku Polsce”. A także filmy mówiące o przymusowym zaciągu Ślązaków do niemieckiego Wehrmachtu i tragediach rodzin z tym związanych („Czterech synów ojciec miał” – realizacja w latach 2001/3, „Nie wszystko mi wojna zabrała” – realizacja w latach 2007/9 roku). Bojszowski filmowiec nie unikał tematyki oświęcimskiej („Różaniec z kolczastego drutu”).
Cały materiał w papierowym wydaniu Głosu.
Dr Grzegorz Sztoler to śląski publicysta i historyk archiwista. Mieszkaniec gminy Bojszowy, zawodowo
związany jest z redakcją „Dziennika
Zachodniego”, gdzie pracuje jako archiwista. Jest miłośnikiem śląskiego
westernu, od ponad dwóch dekad
upowszechnia twórczość niezależnego filmowca Józefa Kłyka. Prowadzi
stronę Bojszowskiej Krainy Snów,
wydał także w 2018 roku album o
twórczości bojszowskiego filmowca
pt. „Józef Kłyk. Serce mam w filmie”.
Należy do Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach