Cieszyn i Czeski Cieszyn znów połączyło dobre kino i atrakcyjne wydarzenia z udziałem znamienitych gości. – Jeśli coś warto szczególnie zapamiętać, to obraz Cieszyna i Czeskiego Cieszyna. Nie wiem, czy wszyscy sobie zdają sprawę z tego, jak wielkie znaczenie promocyjne ma ta impreza dla obu miast. We wszystkich relacjach padają ich nazwy i podkreślana jest świetna atmosfera – mówi Jolanta Dygoś, dyrektorka Przeglądu „Kino Na Granicy” .
Przez pięć dni niemal każde miejsce nad Olzą kipiało dobrą energią, która kumulowała się zwłaszcza w kinach „Piast” i „Central”, na Moście Przyjaźni, w Teatrze im. Adama Mickiewicza, ośrodku kultury „Strzelnica”, COK „Domu Narodowym”, Wzgórzu Zamkowym, księgarni „Kornel i Przyjaciele”, klubach „Dziupla”, „kamerlik” oraz „Blady świt”, ale także na Rynku i w Browarze Zamkowym. Wszystko to za sprawą około trzech tysięcy widzów, setki wolontariuszy, wybitych artystów polskiej i czeskiej kinematografii, a także literatury, a przede wszystkim znakomitych filmów i programu 24 Przeglądu „Kino Na Granicy”.
O krótkie podsumowanie wydarzenia poprosiliśmy Jolantę Dygoś, dyrektorkę „Kina Na Granicy”.
– Co warto zapamiętać po tym przeglądzie? Trudne pytanie do organizatora, który jest ogromnie zmęczony i nie nabrał jeszcze dystansu. Ale jak czytam relacje na Facebooku i oglądam zdjęcia z przeglądu to widzę, że rzeczywiście było wspaniale. Na wiele rzeczy byliśmy przygotowani. Wiele spraw mnie nie zaskoczyło, bo program dobiera się starannie wcześniej, podobnie jak zaprasza gości. Ale niezwykle pozytywnie zaskoczyła mnie… pogoda. Teoretycznie nie jest ona potrzebna do przeglądu filmowego, bo widzowie i tak są w kinie. Ale dzięki niej ludzi inaczej się czują – są uśmiechnięci, wychodzą przed obiekty kinowe, wygrzewają się w słońcu przy pięknie kwitnących magnoliach. Jeśli coś warto szczególnie zapamiętać, to obraz Cieszyna i Czeskiego Cieszyna. Nie wiem, czy wszyscy sobie zdają sprawę z tego, jak wielkie znaczenie promocyjne ma ta impreza dla obu miast. We wszystkich relacjach padają ich nazwy i podkreślana jest świetna atmosfera. Na poziom imprezy mają wpływ także retrospektywy. Nie mamy przecież wpływu na to, co w ostatnim roku nakręcili Polacy, Czesi i Słowacy. A retrospektywa ustala poziom. Złapaliśmy się za wspólnie głowę, kiedy uzmysłowiliśmy sobie, że nigdy wcześniej nie robiliśmy retrospektywy... Andrzeja Wajdy! Jego filmy były pokazywane w różnych sekcjach tematycznych, ale nie było osobnej retrospektywy. Oczywiście pokazaliśmy tylko jego wybrane filmy, bo z wszystkich można byłoby zrobić cały festiwal. Specjalnie zadbaliśmy o to, by niemal wszystkie filmy Wajdy i z Danielem Olbrychskim były pokazywane po czeskiej stronie, bowiem jednym z poważnych adresatów byli Polacy na Zaolziu. Te dzieciaki pewnie mają szansę oglądać filmy w szkole, na lekcjach języka polskiego, ale chyba dawno nie widzieli tych filmów na dużym ekranie.
Więcej o podsumowaniu „Kina Na Granicy” w papierowym wydaniu Głosu.