W mojej rodzinie były tradycje społeczne i muzyczne. Pradziadek Paweł Greń, pochodzący z Brennej, działał jako prezes Macierzy Szkolnej w ówczesnej Porębie, dziś Orłowie-Porębie, gdzie w 1926 roku przy jego wielkim zaangażowaniu otwarto polską szkołę.
Dziadek Adolf Karolczyk grał na skrzypcach, ojciec Władysław Karolczyk na harmonijce ustnej. To sprawiło, że rodzice wysłali mnie, siostrę i brata do szkoły muzycznej. Zgłębiałam tajniki gry na skrzypcach pod okiem prof. Brunona Rygla. Ucząc się w Technikum Mechanicznym w Karwinie, zapisałam się ponownie do szkoły muzycznej, tym razem na lekcje śpiewu.
Pochodzę z Piotrowic, ale uczęszczałam do polskiej podstawówki w Karwinie-Nowym Mieście, bo tam mieliśmy bliżej. W szkole był duży chór, który w tym czasie prowadzili prof. Alojzy Suchanek oraz Helena Wierzgoń. Kiedy kończyłam placówkę, przyszła delegacja PZKO z deklaracjami i zachęciła nas do zapisów. Zapisałam się do MK PZKO w Piotrowicach. Długie lata śpiewałam w Chórze Mieszanym „Piotrowice-Marklowice”, który zakończył już swoją działalność.
Pełny tekst już w jutrzejszym wtorkowym wydaniu drukowanym.