Książnica Cieszyńska świętuje ćwierćwiecze istnienia. Na jubileusz, w sobotę 19 października, w murach biblioteki zostanie otwarta wystawa „Rara avis Tessinensis”, prezentująca najcenniejsze zabytki kultury piśmienniczej Śląska Cieszyńskiego pochodzące ze zbiorów biblioteki. Krzysztof Szelong, dyrektor Książnicy, mówi nam natomiast o historii i dniu współczesnym tej jednej z najważniejszych palcówek kulturalnych i naukowych Cieszyna.
Ostatnie 25 lat to dobry czas dla cieszyńskich księgozbiorów, ale nie zawsze tak było...
– Faktycznie w ciągu 50 lat poprzedzających powstanie Książnicy cieszyńskie zabytkowe księgozbiory zostały mocno zaniedbane. Skutkowało to ich fizyczną degradacją, a przy okazji wypadły poza obieg naukowy i kulturalny. Trudno sobie wyobrazić, by mogły znajdować się w gorszej sytuacji. W 1994 r. Książnica miała więc tylko jeden atut. Odbijała się od dna.
Pamięta pan tamten czas?
– Bardzo dobrze. Zaczynałem pracę jeszcze Oddziale Zabytkowym Biblioteki Miejskiej. Trafiłem do niego 2 października 1989 r. i zaledwie miesiąc później wziąłem udział w pierwszej przeprowadzce. Opuszczaliśmy tymczasowe pomieszczenia w kamienicy przy ówczesnej ul. Dzierżyńskiego, a obecnie Korfantego. Książki pokryte grubą warstwą kurzu stały tam ułożone w pryzmach na stołach, a w podłodze, w rogu sali ziała dziura, bo sprawdzano, czy stropy wytrzymają taki ciężar. Okazało się, że mogą nie wytrzymać, więc musieliśmy się wyprowadzić. Załadowaliśmy książki do wielkich plastikowych kontenerów i przewieźliśmy do piwnicy jednego z... przedszkoli. Pomagali nam żołnierze, którzy nosili kontenery i ładowali na ciężarówkę. Tak wyglądał początek mojej przygody z zabytkowymi księgozbiorami.
Całą rozmowę znajdziecie w drukowanym weekendowym „Głosie”.