Pod znakiem drobnych opadów śniegu upływa przedostatni weekend listopada. W wyższych partiach Beskidów Morawsko-Śląskiego, Śląskiego i Żywieckiego leży nawet 20 centymetrów białego puchu, a temperatura nocą i nad ranem spada poniżej zera.
Ochłodzenie w ostatnich sprawiło, że do stacji centralnej Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Szczyrku zaczęli dzwonić pierwsi miłośnicy białego szaleństwa, z pytaniem, czy wyciągi na Białym Krzyżu, między Szczyrkiem i Wisłą, które zawsze zostają odpalone jako pierwsze, już wystartowały. Pokrywa jest jednak za mała, na położonym na wysokości blisko 950 metrów nad poziomem morza stoku, żeby orczyki ruszyły. Nie zniechęciło to narciarzy, którzy zjeżdżali na nieprzygotowanym stoku, sporo było także rodziców z sankami. Najstarsi górale w Szczyrku prognozują, że prawdziwa zima w Beskidach, może przyjść już na przełomie listopada i grudnia.