sobota, 4 maja 2024
Imieniny: PL: Floriana, Michała, Moniki| CZ: Květoslav
Glos Live
/
Nahoru

Nie żyje Mirosław Hermaszewski. Polski kosmonauta miał 81 lat. »Marzenie jest zarazem dążeniem« - mówił na Zaolziu. | 13.12.2022

W wieku 81 lat zmarł Mirosław Hermaszewski - pierwszy i jedyny polski astronauta. Urodzony w 1941 r. na Wołyniu, w czerwcu 1978 odbył lot w kosmos na pokładzie radzieckiego statku Sojuz. Przed 10 laty na Zaolziu odsłaniał tablicę z nową nazwą polskiej szkoły w Cierlicku, był też gościem spotkania w „Dziupli”. 

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 30 s
Mirosław Hermaszewski rozdaje autografy podczas spotkania w czeskocieszyńskiej "Dziupli" we wrześniu 2012 roku. Fot. arch. "Głosu Ludu"

 


Generał Mirosław Hermaszewski zmarł w poniedziałek po południu, w jednym z warszawskich szpitali.

Urodzony 15 września 1941 r. w Lipnikach na Wołyniu, jako dwuletnie dziecko niemal cudem przeżył atak oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na zamieszkujących tam Polaków w nocy z 25 na 26 marca 1943 roku. Tej nocy zginęło 182 mieszkańców Lipnik, w tym dziadek Hermaszewskiego - Sylwester. Następnego ranka małego Mirka odnalazł ojciec, który wyruszył na poszukiwania ocalałych mieszkańców wsi i resztek dobytku.

Po wojnie w 1945 roku, wraz z rodziną, trafił do Wołowa niedaleko Wrocławia. Tu skończył szkołę podstawową i liceum.

W 1960 roku zaczął latać na szybowcach w Aeroklubie Wrocławskim, a później na samolotach na lotnisku w Grudziądzu. W roku 1961 wstąpił do Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Po szkole, którą ukończył jako prymus, został przydzielony do pułku obrony powietrznej w Poznaniu. Z wyróżnieniem ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Warszawie. Służył w wojskach obrony powietrznej kraju, jako dowódca eskadry w Słupsku, zastępca dowódcy pułku w Gdyni oraz dowódca 11. pułku myśliwców we Wrocławiu.

W 1976 roku trafił do grupy kandydatów na kosmonautów w ramach międzynarodowego programu Interkosmos, utworzonego przez ZSRR.

W latach 1987-1990 był komendantem Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych, gdzie w 1988 roku otrzymał nominację generalską. Następnie pełnił funkcję zastępcy dowódcy Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej (WLiOP) i szefa bezpieczeństwa lotów WLiOP.

Swój ostatni lot na samolocie bojowym, Migu-29, Hermaszewski odbył 5 października 2005 roku, gdy ówczesny minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński dowiedział się, że jedyny polski kosmonauta nie wykonał do tej pory lotu pożegnalnego.
 

We wrześniu 2012 gościł na Zaolziu i odsłonił dwujęzyczną tablicę z nową nazwą szkoły w Cierlicku - Szkoła Podstawowa i Przedszkole z Polskim Językiem Nauczania im. Żwirki i Wigury.

Następnie był gościem spotkania w czeskocieszyńskiej „Dziupli”, gdzie swoją opowieść o locie w kosmos rozpoczął od Adama, czyli od Jurija Gagarina, który 12 kwietnia 1961 roku jako pierwszy człowiek znalazł się poza Ziemią. – To była szokująca wiadomość – skomentował ten przełomowy moment polski kosmonauta, przypominając kolejne osobistości sowieckiej, a zarazem światowej kosmonautyki: pierwszą kobietę w kosmosie Walentynę Tiereszkową czy szefa wyszkolenia w Gwiezdnym Miasteczku, gen. Leonowa.

Do Gwiezdnego Miasteczka pod Moskwą wybrany został spośród kilkuset. – Szkolenia rozpoczęliśmy na początku grudnia 1976 roku. Czech, Remek, poleciał w marcu 1978 roku, ja poleciałem w czerwcu, a Niemiec poleciał w sierpniu. Przeszliśmy bardzo szeroki kurs przygotowania teoretycznego i praktycznego, przechodziliśmy skomplikowane katapultowania, dzień i w nocy, na dużych prędkościach, rozmaite testy medyczne, jak na przykład test odsysania powietrza z różnych partii ciała. Były treningi aparatu ruchowego, trening oczopląsu, trening na bębnie obrotowym, później treningi na symulatorach statku kosmicznego. Oprócz tego przechodziliśmy najróżniejsze ćwiczenia będące zarazem testem przetrwania w różnych warunkach geograficznych i klimatycznych, na morzu, w lesie, w błocie, w śniegu, na pustyni. Były one tak wyczerpujące, że człowiek po nich cały dzień dochodził do siebie – przyznał polski generał.
 

Rakieta Sojuz, na której Hermaszewski poleciał w kosmos, miała wysokość 50 m. Sama ważyła 35 ton, podczas gdy w środku miała 270 ton materiału pędnego. – W dzień startu człowiek myśli o tym, żeby się tylko udało. Przecież mam rodzinę, żonę, dzieci. W co się to wpakowałem? Pożegnanie przed rakietą, dziennikarze i masa ludzi. To taki trudny moment. Człowiek niby idzie, a jeszcze nie idzie – wspominał Hermaszewski tę wyjątkową chwilę, zanim wszedł do rakiety. 

Zapytany później przez jednego z uczestników spotkania w „Dziupli”, czy lot w kosmos nie uważał za zbyt ryzykowny, odpowiedział tak: – Jesteśmy albo marzycielami, albo pragmatykami. Gdybyśmy byli tylko pragmatykami, nie wytknęlibyśmy nosa z pieczary. Marzenie jest zarazem dążeniem. To była dla mnie wielka szansa jako dla lotnika, która mogła się nie powtórzyć i nie
powtórzyła się przez kolejne 34 lata. Wierzyłem w technikę i w siebie. W życiu zawsze jest pewien margines ryzyka. Tyle razy mogłem sobie skręcić łeb w lotnictwie, więc czemu akurat teraz? – mówił. 

Start Hermaszewski miał bardzo romantyczny, o zachodzie słońca, w pięknej scenerii. Na pokładzie spędził 8 dni. – Było nas czterech. Mieliśmy zapas wody i jedzenia. Myliśmy się tylko serwetkami, bo prysznic był zbyt energochłonny. Łóżek nie mieliśmy. Spałem w śpiworze „zawieszony” pod sufi tem. Przez 7 dni wykonywaliśmy eksperymenty medyczno-biologiczne i technologiczne, a kiedy znajdowałem odrobinę czasu, oglądałem, bo oglądać można było bez końca.


 




Może Cię zainteresować.