wtorek, 25 listopada 2025
Imieniny: PL: Elżbiety, Katarzyny, Klemensa| CZ: Kateřina
Glos Live
/
Nahoru

Przedstawiamy członków ZG PZKO. Dagmar Kluzowa: jestem otwarta na nowe wyzwania | 25.11.2025

Dagmar Kluzowa należy do tych członków Zarządu Głównego PZKO, którzy w rozpoczynającej się właśnie kadencji po raz pierwszy zasiedli w tym gremium. Od niespełna czerech lat stoi na czele Miejscowego Koła PZKO w Trzanowicach. Mówi, że jadąc na Zjazd PZKO, nie miała ambicji znalezienia się we władzach związkowych. Kolejne sylwetki członków ZG ukażą się w następnych wydaniach „Głosu”.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 15 s
Dagmar Kluzowa przed Domem PZKO w Trzanowicach. Fot. BEATA SCHÖNWALD

Pani Danka – bo tak mówią do niej bliscy, przyjaciele i znajomi – skończyła marketing i management na Uniwersytecie Śląskim w Karwinie. Pracuje w korporacji, gdzie odpowiada za zarządzanie zasobami ludzkimi. Współpracuje głównie z Polską. Od 25 lat jest mężatką i ma dwoje dorosłych już dzieci. Ponieważ codziennie spędza osiem godzin przy komputerze, jako relaks traktuje pracę koło domu i w ogrodzie. Lubi też przechadzki z psem, zimą snowboard i jazdę na nartach. Ostatnio zaś największą pasją, którą dzieli razem z mężem, są podróże – zwiedzanie obcych krajów i poznawanie nowych miejsc.

– Całe moje życie związane jest z Trzanowicami i kołem PZKO. Rodzice pracowali na jego rzecz, w PZKO spędzaliśmy razem z rodzeństwem wiele czasu. Moja nieżyjąca już mamusia, Barbara Filipiec, była długoletnią prezeską trzanowickiego koła. W lutym miną cztery lata, kiedy przejęłam od niej pałeczkę. Wcześniej tę funkcję sprawował wujek. W moim życiu PZKO zawsze odgrywało ważną rolę – bo tak zostałam wychowana. Cieszy mnie, kiedy mogę coś robić dla innych. A kiedy widzę, że również oni są zadowoleni, satysfakcja jest podwójna – przekonuje nasza rozmówczyni.

Zanim przejęła stery, udzielała się w zarządzie. Mówi, że chociaż wiele podpatrzyła u mamy, nadal czuje się niedoświadczonym prezesem, który wciąż jeszcze się uczy.– Nasz zarząd tworzy fajna paczka ludzi w młodszym i średnim wieku, którzy chcą aktywnie działać. Chociaż organizujemy imprezy dla wszystkich pokoleń, najbardziej staramy się poświęcać dzieciom i młodzieży. W wiosce, gdzie nie ma polskiej szkoły i przedszkola, nie jest to łatwe. Dla dzieci organizujemy półkolonie „Lato z tradycją”, w ciągu roku szkolnego działa kółko „Dziecka z Trzanowic” – wylicza.

Jej zdaniem, najtrudniej jest zatrzymać piętnastolatków, którzy opuszczają mury szkoły podstawowej. Sytuację ratuje Zespół Taneczny „Trzanowice”. – Skupia on nie tylko naszą młodzież, ale też z Ligotki czy Trzycieża. Przychodzą też dzieci z czeskich rodzin. Staramy się, żeby nasi młodzi mieli wszystko, czego zapragną. Kiedy organizują zgrupowanie, zapewniamy im kompletny serwis kulinarny. To oni są naszą przyszłością – przekonuje Dagmar Kluzowa. Nie trzeba chyba dodawać, że jej córka i syn również tańczą w zespole.

Kierowanie niewielkim, 90-osobowym kołem to nie tylko przygotowanie i prowadzenie zebrań, jego reprezentacja na zewnątrz, udział w Konwentach Prezesów PZKO czy dźwiganie głównego ciężaru organizacyjnego imprez. W przypadku trzanowickiej prezeski to również praca w kuchni. Odpowiedzialność za pieczenie kołaczyków i gotowanie dań obiadowych także przejęła po swojej mamie. – Ona była w lepszej sytuacji, bo była dobrą kucharką. Ja, choć amatorka w tym względzie, staram się iść w jej ślady – mówi. Najmniej w tym wszystkim lubi pisanie projektów, bo „papierkowa” robota kojarzy się jej z pracą zawodową. Wie jednak doskonale, że bez dofinansowania z funduszy zewnętrznych żadne koło się dzisiaj nie obejdzie. To trzanowickie również. Dlatego skrzętnie z nich korzysta.

Dagmar Kluzową mówi, że na odbywający się dwa tygodnie temu w trzynieckiej „Trisii” Zjazd PZKO jechała bez żadnych ambicji. Przez myśl jej nie przeszło, że do domu będzie wracać jako członkini 11-osbowego Zarządu Głównego PZKO.  – Z propozycją mojej kandydatury jako pierwsza przyszła do mnie prezes PZKO Helena Legowicz. Kompletnie mnie tym zaskoczyła. Potem zwrócił się do mnie w tej sprawie Marek Bartnicki z Lesznej Dolnej. Kiedy usłyszeli to delegaci z naszego obwodu gnojnickiego, przekonywali mnie, żebym się zgodziła. Chociaż przystałam na to, raczej nie spodziewałam się, że ludzie na mnie zagłosują i wejdę w skład tego gremium – przyznaje mieszkanka Trzanowic. Członkostwo w Zarządzie Głównym traktuje jako możliwość zbierania nowych doświadczeń. – Nie ma konkretnej działki, którą chciałabym się zająć. Jestem otwarta na nowe wyzwania i zadania, które będę miała do wykonania. Jakie one będą, pokażą najbliższe cztery lata – dodaje.


Może Cię zainteresować.