Wąwóz Edmunda w Czeskiej Szwajcarii od soboty znów dostępny dla turystów | 21.07.2025
Po trzech
latach od pożaru w parku narodowym Czeska Szwajcaria jedna z
najpopularniejszych tras, Wąwóz Edmunda, od soboty znów jest dostępny dla turystów. Lokalny samorząd i władze parku
wprowadziły jednak znaczące ograniczenia, m.in. na trasę będzie mogło wejść do
50 osób dziennie.
Ten tekst przeczytasz za 1 min. 60 s
Wąwóz Edmunda w Czeskiej Szwajcarii robi wrażenie. Fot. Seepraha.com.pl
Biletów na
wejście do wąwozu nie można rezerwować ani kupić przez internet, a wejście
odbywać się będzie jedynie z przewodnikiem. Organizatorzy tłumaczą ograniczenia
i próbny tryb udostępnienia atrakcji wciąż trwającymi w wąwozie pracami
zabezpieczającymi i rekultywującymi po pożarze.
O
uruchomieniu lub zamknięciu trasy władze parku będą decydować każdego dnia.
Osoby, które kupią bilety, spotkają się z przewodnikami przy wejściu do wąwozu
i wspólnie przejdą całą trasę, aż do miejsca, w którym czekać będą na nich
łodzie z przewoźnikami. Część trasy, według stałych bywalców tę najbardziej
malowniczą, pokonuje się po rzece Kamienicy. Zwiedzający muszą mieć solidne
obuwie, nie wolno wchodzić na trasę z wózkami dziecięcymi i psami.
O ponowne
udostępnienie turystom trasy prowadzącej przez Wąwóz Edmunda spierały się
lokalne władze oraz dyrekcja parku narodowego. Samorząd, który reprezentuje
m.in. lokalnych przedsiębiorców, liczył na szybsze wznowienie ruchu
turystycznego, z którego dochody zasilają kasę gminy Hřensko. Z kolei
kierownictwo parku chciało dać przyrodzie więcej czasu na odbudowę. Skończyło
się na kompromisowym trybie próbnym.
Przed
wielkim pożarem z 2022 r. wąwóz był jedną z głównych atrakcji turystycznych
Czeskiej Szwajcarii; łodziami pływało tu nawet 360 tysięcy osób rocznie. Był to
największy pożar obszarów leśnych w historii Czech. Ewakuowano około 500 osób.
Kilka domów zostało zniszczonych. Płomienie strawiły część drzew rosnących nad
wąwozem i spowodowały, że niestabilne okazały się też skały.
Gaszenie
pożaru trwało 21 dni, a uczestniczyło w nim 6000 strażaków. Straty wyliczono na
ponad 10 milionów euro. Mężczyzna oskarżony o wzniecenie pożaru został
nieprawomocnie uniewinniony.