Czym
różni się deskal od muralu?
– Przede
wszystkim powierzchnią, na której powstaje. Słowo „deskal” wymyślili odbiorcy
mojej sztuki. Nieraz chwaląc się jakąś pracą wykonaną na stodole, opisywałem ją
jako mural. Byłem wtedy poprawiany, że na stodole nie może być mural, ale
właśnie deskal. I tak się przyjęło. Używam jednak tych samych materiałów – czy
to jest ściana murowana, czy ściana z desek. Troszkę inaczej się jednak maluje
prace na stodołach, bo te drewniane powierzchnie są już niejako zaczętymi
obrazami.
Trudności podczas malowania na stodołach są takie, że nieraz deski zdarzają się nierówne, są krzywe, mają wyżłobienia, które deformują czytelność obrazu. Wystają z nich drzazgi, czasem są załamania. I pod tym względem jest trudno.
Patyna na starych deskach stanowi ciekawe podłoże, ten obraz już
dawno temu zaczął się malować. Ja tylko dokańczam dzieła. Tymczasem na ścianach
murowanych jest jak z białą kartką: trzeba pomyśleć o tle, wkomponować tę
postać jeszcze w jakieś kolory. Na stodołach ta sprawa jest załatwiona. Można
powiedzieć, że malując na stodołach idę trochę na łatwiznę.
Dzieło zostanie oficjalnie zaprezentowane w niedzielę 18 maja. Fot. Łukasz Klimaniec
Naprawdę
nie ma nic trudnego w malowaniu na drewnianych ścianach?
– Trudności
podczas malowania na stodołach są takie, że nieraz deski zdarzają się nierówne,
są krzywe, mają wyżłobienia, które deformują czytelność obrazu. Wystają z nich
drzazgi, czasem są załamania. I pod tym względem jest trudno. Ale gdy
opanowałem tę technikę, to fakt, że nie zaczynam od białej ściany, czyli białej
kartki, ułatwia mi malowanie. Praca nad odcieniami desek, wykorzystywanie tego,
co już jest – to przyspiesza cały proces.
„Cichy
memoriał”, czyli malowanie przedstawicieli lokalnej społeczności na stodołach
to pana autorski pomysł. Gdzie można zobaczyć pana dzieła?
– W całej
Polsce. Tuż przed przyjazdem do Bukowca wykonałem dwie prace w województwie
lubuskim. Do niedawna brakowało mi realizacji w tym regionie. Mam więc już
prace we wszystkich szesnastu województwach w Polsce. I jak widać eksploruję
poza jej granicami.
Jeśli trafiam na swoje pracy, to przypadkowo, gdzieś pod drodze. Nie jeżdżę, żeby je skontrolować.
Prace w
Piosku i Bukowcu wpisują się w „Cichy memoriał”?
–
Zdecydowanie tak. Tu nie ma sztywnych granic, co się wpisuje, a co nie. Jeśli
praca powstaje na podstawie starej, archiwalnej fotografii przedstawiającej
danych mieszkańców lokalnej społeczności, to jest to „Cichy memoriał”. Teraz
nawet twierdzę, że niekoniecznie musi być to nawet stodoła. Ważniejsze jest
upamiętnianie lokalnej społeczności.
Wraca pan
w miejsce, gdzie namalował swoje dzieła?
–
Najczęściej ich unikam, by nie dostrzec tego, co można w nich poprawić. Nie
jest to w końcu przemysłowe malowanie ściany na jeden kolor. Z obrazami jest
tak, że można je dokańczać w nieskończoność. Ale w pewnym momencie trzeba
zdecydować, że wystarczy. Koniec. Jeśli trafiam na swoje pracy, to przypadkowo,
gdzieś pod drodze. Nie jeżdżę, żeby je skontrolować. Choć rok temu zdarzyło mi
się poprawiać jedną z moich ulubionych prac, bo miała już ponad pięć lat i była
mocno narażona na warunki atmosferyczne.
A był pan w
Piosku zobaczyć swój deskal Marii „Chraścinki” Suszkowej?
– W środę
miałem okazję zobaczyć to dzieło z tamtego roku. Bardzo dobrze się trzyma.
Widziałem, że powstała tam ławeczka, by można sobie zrobić zdjęcie, odpocząć.
Pojawił się także bukiet kwiatów w formie upamiętniania czy podziękowania dla
postaci, która jest na deskalu. Widać, że żyje to własnym życiem.
Taka forma
upamiętnienia jest najlepsza w dobie kultury obrazkowej?
– Wydaje mi
się, że tak. To taki „mix” historii ze sztuką współczesną. Myślę, że ta forma
może w znacznym stopniu bardziej docierać do młodzieży, niż standardowe
niewielkie pomniki, czy tablice pamiątkowe. Ciężko w końcu przejść obojętnie obok
postaci ze starej fotografii, która uśmiecha się do nas ze stodoły.
Arkadiusz Andrejkow urodził się w 1985 roku w Sanoku. Jest absolwentem
Wydziału Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego, gdzie w 2010 roku uzyskał dyplom w
pracowni malarstwa Marka Pokrywki. Mieszka i tworzy w rodzinnym mieście.
Malarstwo i street art to jego pasja i źródło utrzymania. W ramach stypendium
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na projekt „Cichy Memoriał” zaczął
tworzyć deskale. Do dziś namalował ich ponad dwieście. Jego prace można zobaczyć na stronie artysty.