czwartek, 2 maja 2024
Imieniny: PL: Longiny, Toli, Zygmunta| CZ: Zikmund
Glos Live
/
Nahoru

MARIUSZ WAŁACH, PREZES KONGRESU POLAKÓW W RC, PODSUMOWUJE OSTATNIĄ KADENCJĘ RADY KONGRESU ORAZ SNUJE PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ | 19.04.2024

Świat pchają do przodu ci, którzy zadają sobie pytania i szukają na nie odpowiedzi – mówi w obszernym wywiadzie Mariusz Wałach, prezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej. Pytań, bez odpowiedzi zresztą, w tym wywiadzie jest całkiem sporo. Prezes nie ukrywa, że w najbliższej kadencji chciałby postawić nacisk na słowo „misja”. A kiedy już przerobimy lekcję z misji, przyjdzie czas na wizję i strategię. Już jutro, w sobotę 20 kwietnia, w Czeskim Cieszynie odbędzie się XIV Zgromadzenie Ogólne Kongresu Polaków.

Ten tekst przeczytasz za 13 min. 45 s
Mimo dwóch kadencji na stanowisku prezesa Kongresu Polaków Mariusz Wałach ma wciąż głowę pełną pomysłów i dalekosiężnych planów. Fot. Norbert Dąbkowski

Czuje się pan czasami jak Ignacy Rzecki albo Stanisław Wokulski? Mam na myśli ostatnią kadencję Rady Kongresu oraz poprzedzające Zgromadzenie Ogólne sejmiki gminne?
– Coś w tym jest (śmiech).

Mam na myśli pozytywizm. Pan swoją pracą wpisuje się niejako w idée fixe człowieka tamtej epoki, która charakteryzowała się między innymi pracą u podstaw… Podczas sejmików mówił pan o Kongresie Polaków, jego misji, czym się zajmuje, jakie sprawy załatwia. Kongres istnieje od ponad 30 lat, a ciągle tłumaczy się wszystko od podstaw…
– Kilka razy już o tym mówiłem, ale powtórzę raz jeszcze: obawiam się, że zawsze tak będzie. Powiększa się grupa osób, które już to rozumieją, ale ciągle jest niemało tych, którym wszystko trzeba wyjaśniać od zera. Poza tym problem ten jest szerszy i bardziej złożony. Spójrzmy na grupę Polaków na Zaolziu, która jest z roku na rok coraz mniejsza oraz kwestię tożsamości Polaków.

Wciąż jest mnóstwo osób, które nie wyściubiają nosa poza swoją strefę komfortu, poza swoją wioskę, poza macierzyste koło Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego czy Macierzy Szkolnej; nie patrzą globalnie na polskość, tylko na siebie, na swoje koło, na swoją organizację. Czy to nie jest dosyć smutne?
– Taki jest stan rzeczy i musimy nad tym pracować, żeby w przyszłości było lepiej. Członkiem PZKO jestem od praktycznie 48 lat, więc niejedno już w życiu widziałem. Dziś często bywa tak, że ludzie skupiają się na swojej małej ojczyźnie, własnym światku. Sam pan przywołał pozytywizm, dlatego wciąż nie pozostaje nam nic innego, jak praca, praca i jeszcze raz praca.

Świat pchają do przodu ci, którzy zadają sobie pytania i szukają na nie odpowiedzi. 

I ta praca przynosi efekty. Na jednym z sejmików jeden z uczestników przyznał, że przez dłuższy czas miał problem ze zrozumieniem roli, jaką powinien pełnić Kongres. I w końcu to do niego dotarło…

– Takich głosów podczas tegorocznych sejmików było więcej. Kończąca się kadencja była moją trzecią, w tym drugą na stanowisku prezesa. Zauważam, że ogólnie świadomość dotycząca konieczności istnienia Kongresu jest coraz większa. Na jednym z sejmików pojawił się też taki wątek, że jeżeli są prowadzone rozmowy z władzami czeskimi, to musi je prowadzić polityczna reprezentacja Polaków. Tutaj zacytuję: „Kogo może na takie rozmowy posłać PZKO? Chór? Zespół folklorystyczny? Przecież PZKO to działalność kulturalno-oświatowa”. Kongres tymczasem zajmuje się polityką na rzecz mniejszości polskiej w Republice Czeskiej.

Tak sobie myślę głośno, że może ludzie nie do końca potrafią zrozumieć istotę Kongresu, bo biorą was przede wszystkim za społeczników, a przecież pan, jako prezes Kongresu, jest bardziej politykiem. Może należałoby przerzucić środek ciężkości ze słowa „społecznik” na „polityk”?

– To prawda, że bardzo często musimy zajmować się polityką. Ale nie tylko. Głównym celem jest wspieranie szeroko pojętej polskości na Zaolziu. Ale trzeba tu dodać, że my również robimy to wszystko społecznie.

Przejdźmy do podsumowania kadencji. Najważniejsze rzeczy w latach 2020-2024?
– Dla mnie to zdecydowanie działalność Centrum Polskiego Kongresu Polaków. To zupełnie nowy twór, trzech etatowych pracowników. W odróżnieniu od poprzedniej kadencji, przybyło mi zatem pracy. Już nie mówiąc o spisie powszechnym, który praktycznie nam tę kadencję rozpoczynał, dlatego od razu wskoczyliśmy na głęboką wodę. Musieliśmy zakasać rękawy i wziąć się ostro do pracy. Uważam, że ze względu na to, jak mało mieliśmy na to czasu, to kampania była naprawdę nowatorska.
Przy tej okazji wspomnę jeszcze, że dużo czasu zajęło nam dogadanie się z czeskim rządem w sprawie zadeklarowanej podwójnej narodowości w arkuszu spisowym. Sukcesem Kongresu było to, że takie podwójne głosy były zaliczane w poczet naszej mniejszości. Mamy świadomość tego, że asymilacja postępuje i małżeństw mieszanych stale przybywa, dlatego takie osoby też nas interesują. Chociaż w naszej kampanii skupiliśmy się wyłącznie na promowaniu i wpisywaniu polskiej narodowości.

Ale przy tej okazji pojawiły się głosy, że ta podwójna narodowość była trochę po to, żeby przykryć wyniki spisu powszechnego…
– Wszystko zależy od punktu widzenia. Niektórzy lubią przywoływać liczby z odległej przeszłości. Że na przykład przed wojną było na Zaolziu 115 polskich chórów. Tylko to w ogóle trudno zestawiać ze współczesnym światem. Nie ma co rozpaczać nad tym, że młodzi ludzie nie garną się do chóralnego śpiewania. Musimy się nauczyć żyć w nowych realiach.

Dla mnie takim bardzo namacalnym plusem ostatniej kadencji jest mural Mikołaja Kopernika w Czeskim Cieszynie…
– Sam pomysł i jego realizacja bardzo mi się spodobały. Dlatego chcemy pójść za ciosem i stworzyć coś podobnego w Jabłonkowie. Prowadzimy rozmowy z władzami miasta, żeby zrobić mural na kanwie rysunków na szkle nieodżałowanego Antka Szpyrca. Miejsce już zostało wybrane. Mogę zapewnić, że mural będzie piękny.

Maciej Szymonowicz (z lewej), autor muralu z Mikołajem Kopernikiem w roli głównej. Fot. Norbert Dąbkowski

Mówiliśmy już o sukcesach w kadencji 2020-2024. A porażki? Jest coś takiego, co szczególnie boli?
– Trudno mi teraz konkretyzować, co mnie bardziej boli, a co mniej. Długo mógłbym mówić o tzw. „sukcesach”, ale i o tym, czego nie udało się zrobić. Na przykład od 30 lat Kongresowi nie udało się wpłynąć na zmianę oficjalnej nazwy rzeki Olza. Pytanie jednak, czy aby Kongres jako taki jest w stanie to zmienić?

Tego pytania nie może zabraknąć w wywiadzie na podsumowanie kadencji. Myśli pan o trzeciej kadencji na stanowisku prezesa Kongresu Polaków?
– Zdecydowałem się, że będę kandydował do Rady Kongresu Polaków, a to z tego powodu, że została podpisana umowa między Kongresem i Fundacją Braci Wałachów, która zakłada finansowanie Centrum Polskiego przez pięć lat. Minął rok, zostały cztery lata, co się pokrywa z kolejną kadencją Rady. Chciałbym więc tego przypilnować. A kto zostanie prezesem, to jest już inna sprawa, bo wyboru dokona nowa Rada Kongresu. Na pewno w nowej kadencji szczególny nacisk chciałbym położyć na słowo „misja”.

Po raz pierwszy Mariusz Wałach został wybrany na prezesa Kongresu Polaków w RC na Zgromadzeniu Ogólnym w 2016 roku. Fot. Norbert Dąbkowski

W wywiadzie, który udzielił pan miesięcznikowi „Zwrot”, pojawiło się dość zagadkowe sformułowanie „mission drift”. Dam sobie rękę uciąć, że przeciętnemu Zaolziakowi nic nie mówi. Mógłby pan to trochę rozjaśnić?
– Wychodzę z moich doświadczeń biznesowych. Każda firma, jeżeli chce przetrwać na rynku i pchać świat do przodu, musi mieć trzy rzeczy: misję, wizję i strategię. Misję tworzy top management danej firmy. Kiedyś w Walmarku mieliśmy misję, że będziemy produkowali najlepsze soki owocowe w Republice Czeskiej. Misją było też polepszanie zdrowia obywateli przez produkcję i dostarczanie na rynek suplementów diety najwyższej jakości produkowanych wg najwyższych standardów farmaceutycznych. To tylko w takim bardzo wielkim skrócie.
Kiedy już mamy misję, przystępujemy do tworzenia wizji, czyli konkretnego celu, do którego chcemy dojść w konkretnym czasie. A na końcu jest strategia, czyli konkretne kroki prowadzące do tego celu. Tutaj ktoś może powiedzieć: ale przecież mamy Wizję 2035, czyli strategię rozwoju polskości do roku 2035. Tak, mamy, ale to dotyczy całej polskiej grupy w Republice Czeskiej. Natomiast ja chciałbym to przełożyć na konkretne polskie organizacje. Chciałbym, żeby zastanowiły się, czy w ogóle mają jakąś misję i czy jest realizowana. Czy nie doszło tu do owego tajemniczego „mission drift”, czyli czy działalność danej organizacji nie zdryfowała w innym kierunku, czy nie za bardzo odeszła od pierwotnych założeń.

Czy celem jest zatem dostosowanie misji do współczesnych realiów?
– Byłoby pięknie, gdyby przedstawiciele polskich organizacji usiedli w spokoju, zastanowili się i zadali sobie kilka pytań: Dlaczego to wszystko robimy? Jaka jest misja naszej organizacji? Jaki jest nasz cel? Czego chcemy? Co nas najbardziej kręci? Obawiam się, że do tej pory chyba nikt na Zaolziu się nad tym nie zastanawiał. Dlatego przyznam, że początkowo byłem trochę sceptykiem, ale bardzo mnie podbudowało, kiedy znalazłem w internecie, że w Polsce nawet niektóre szkoły podstawowe mają opracowaną i upublicznioną swoją misję. A więc jaka jest misja polskiego szkolnictwa na Zaolziu?

Pan mnie pyta?
– Tak, właśnie pytam… Nauka matematyki, fizyki, geografii, czy innych przedmiotów?… Przecież to robią w czeskich szkołach tak samo. No więc powtórzę pytanie: Jaka jest misja polskiej szkoły we współczesnych zaolziańskich realiach?

Idąc dalej, jak nie będzie misji, to nie będzie wizji ani strategii…
– Dokładnie pan to powiedział.

To chyba będzie wymagało dużej rewolucji w myśleniu?
– Ja bym powiedział, że ogromnej.

Czy nie jest to odpowiedni temat wiodący następnej kadencji Kongresu Polaków?
– Bardzo bym chciał. Nawet uważam, że pierwszy krok powinien zrobić Kongres Polaków i zastanowić się, jaka jest jego misja. A potem niech to zrobią inni. Jaka jest misja Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego? Jaka jest misja Harcerstwa Polskiego? Jaka jest misja Towarzystwa Nauczycieli Polskich? Jaka jest misja „Beskidu Śląskiego”? To musi zostać bardzo konkretnie sformułowane, spisane na papierze i regularnie co jakiś czas kontrolowane i aktualizowane. Taka jest światowa praktyka. A jak już to zostanie zrobione, to zastanowimy się, czy nie za bardzo dryfujemy tam, gdzie nie powinniśmy. Kluczowym słowem przy tworzeniu misji jest słowo „dlaczego”. Dlaczego prowadzimy na przykład harcerstwo? Dlaczego organizujemy zbiórki? Dlaczego szkolimy przyszłe kadry? To słowo „dlaczego” można odnieść także do sobotniego Zgromadzenia Ogólnego i wyborów do Rady Kongresu. Każdy powinien zadać sobie pytanie: Dlaczego kandyduję do tego gremium?

To prawda, że bardzo często musimy zajmować się polityką. Ale nie tylko. Głównym celem jest wspieranie szeroko pojętej polskości na Zaolziu. 

Sam się zastanawiam, czy ten pomysł trafi na podatną glebę, czy w ogóle jest przestrzeń na takie myślenie na Zaolziu. Ktoś może na przykład powiedzieć: „Jak mamy rozmawiać o misji, skoro mamy problem z utrzymaniem Domu PZKO”. Szkopuł w tym, że utrzymanie Domu PZKO to moim zdaniem nie jest misja Polskiego Związku Kulturalno- Oświatowego.Mam również świadomość, że mogę kolejny raz zostać posądzony o oderwanie od rzeczywistości, dzielenie Polaków na lepszych i gorszych i inne podobne rzeczy. Ale trzeba pamiętać o tym, że świat pchają do przodu ci, którzy zadają sobie pytania i szukają na nie odpowiedzi.

Skoro mówimy o misji, to „Głos” także powinien „przerobić” tę lekcję i zadać sobie pytanie, jaka jest jego misja. A potem oczywiście postarać się o wizję i strategię. Okazją może być przypadające na 2025 rok 80-lecie gazety…
– Zgadzam się z panem w 100 procentach.

Jest pan bardzo zapracowanym człowiekiem. Firma, Kongres Polaków, fundacja. Nie ma pan tego za dużo na głowie?
– Mam 62 lata i nie ukrywam, że czasami czuję się wypalony. Zauważam, że niektóre rzeczy zajmują mi dwa razy więcej czasu niż dawniej.

To gdzie pan łapie równowagę? Gdzie resetuje głowę, mówiąc współczesnym językiem?
– Problem w tym, że muszę się tego nauczyć. Odłączyć się od wszystkiego i zresetować. Na dziś bardzo by mi się przydał tzw. sabbatical. To jest takie pojęcie biznesowe. Wypaleni menedżerowie odcinają się od wszystkiego na jakiś czas, jadą gdzieś na drugi koniec świata i wracają do pracy pełni sił. Mnie by się taki sabbatical przydał na co najmniej trzy miesiące, ale wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić.

Choćby dlatego, że trzeba przygotować i przeprowadzić Zgromadzenie Ogólne. Przed czterema laty z uwagi na pandemię koronawirusa i konieczność szybkiego przeprowadzenia obrad, całość została skrócona do niezbędnego minimum. Czy w sobotę nastąpi powrót do czytania sprawozdań, co miało miejsce wcześniej?
– Nie, bo wszyscy delegaci na Zgromadzenie Ogólne otrzymali wszystkie materiały, w tym sprawozdanie z działalności Kongresu Polaków, na dwa tygodnie przed tym wydarzeniem. Na pewno jednak przedstawię prezentację działalności Kongresu. Bardzo natomiast liczę na dyskusję nad wszystkimi nurtującymi nas, Polaków, kwestiami.