Pomysłodawcą memoriału był Michał Staszowski, narciarz
alpejski z Milikowa. Postanowił w ten sposób uczcić pamięć Władysława Młynka – dobrze
znanego na Zaolziu i nie tylko nauczyciela, społecznika, pisarza i poetę – Hadama
z Drugi Jizby (1930-1997). „Bieg Hadama” zorganizował wraz z Jakubem Vacovským
i milikowskim Klubem Młodych PZKO, przy wsparciu gminy.
– Kiedy w 1973 roku wybuchł pożar schroniska na
Kozubowej, Władysław Młynek był nauczycielem tutaj w szkole na Kamienitym. Gdy
dowiedział się o pożarze – z wiadomością przybiegła żona gospodarza schroniska,
wysłał dzieci do domów, a sam na biegówkach wyruszył na Kozubową pomóc w
gaszeniu. Był jedną z pierwszych osób, które przybyły gasić pożar. Przybiegło
także sporo ludzi z Milikowa. Problem polegał na tym, że ludzi było dużo, ale
brakowało wody, nie mieli czym gasić – Staszowski przybliżył wydarzenie sprzed
pół wieku.
Do biegu, gotowi, start... Fot. Danuta Chlup
Nim zaśnieżoną górską drogą dotarli na miejsce strażacy, budynek
w połowie spłonął. Schronisko wzniesione w okresie międzywojennym przez Polskie
Towarzystwo Turystyczne „Beskid Śląski” z siedzibą w Orłowej, po II wojnie światowej
upaństwowione, w latach 70. było własnością przedsiębiorstwa „Restaurace a jídelny”.
Właściciel zrezygnował z odbudowy.
W sobotę przybyło z biegówkami na start „Biegu Hadama”
ok. 30 osób w różnym wieku. Niektórzy w strojach sportowych z lat 70. czy 80. ub.
wieku. Najbardziej rzucały się natomiast w oczy stroje Danuty i Michała
Milerskich z Nydku, które określili je jako „gazdowskie”. Ich syn Jan włożył
strój sportowy retro.
Danuta Milerska, w spódnicy i chuście na głowie, chwaliła
swój przyodziewek jako praktyczny i wygodny.
– Biegłam w spódnicy także podczas „Memoriału Jasia
Konderli” w Bystrzycy – przyznała ze śmiechem.
Na trasie biegu. W takich warunkach uprawianie sportu to chyba sama przyjemność. Fot. Danuta Chlup
Większość uczestników pochodziła z Zaolzia, lecz pojawił
się także uczestnik z Polski. Andrzej Słota z Cieszyna przyznał, że utrzymuje
bliskie relacje z PTTS „Beskid Śląski” i dzięki temu dowiedział się o „Biegu
Hadama”.
– Biegam na nartach, zjeżdżam na nartach, to są moje
ulubione sposoby na spędzanie wolnego czasu. Biorę udział także w długich
biegach narciarskich w Polsce, na przykład w „Biegu Piastów” – zdradził
cieszynianin.
Warunki śniegowe były średnio sprzyjające, na trasie były
odcinki, na których trzeba było zdjąć narty i pokonać je na piechotę. Z tego też
powodu start przesunięto o 700 metrów w kierunku Kozubowej, długość trasy
wynosiła ostatecznie 4 km. Prowadziła przez Stare Sałasze, omijając strome podejście
na Kozubową.
Beskid Śląsko-Morawski w zimowej pierzynie. Fot. Danuta Chlup
„Bieg Hadama” w odróżnieniu od większości organizowanych
dziś zawodów narciarskich różnił się m.in. tym, że uczestnicy nie mogli
dojechać na start samochodem, musieli najpierw wyjść z nartami na Kamienity, a z
Kozubowej zejść na dół. Staszowski przyznał, że to był jeden z celów imprezy.
– Dawniej zawody były bardziej romantyczne. Czytałem o
tym, jak „Zjazdy Gwiaździste” odbywały się na Zorómbku, na Kozubowej. Ludzie na
piechotę musieli tam dotrzeć. Teraz wszystko jest aż zanadto sprofesjonalizowane,
dlatego nasz bieg uważam za fajny powrót do korzeni.