wtorek, 16 grudnia 2025
Imieniny: PL: Albiny, Sebastiana, Zdzisławy| CZ: Albína
Glos Live
/
Nahoru

Pre-tekty i Kon-teksty Łęckiego: Zapomniane gęsi | 16.12.2025

Pod choinką wciąż czeka na mnie „Klęska Zachodu”. Autorem książki jest francuski demograf Emmanuel Todd. Ten prezent, to dla mnie dobra okazja, by powrócić do lektury innej pracy Todda – „Schyłek imperium. Rozważania o rozkładzie systemu amerykańskiego”. Tytuły straszą pesymizmem – przyznaję.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Fragment okładki „Klęska Zachodu” Emmanuela Todda. Fot. ARC

No cóż, może jednak warto zastanowić się nad diagnozami społecznymi, w których pojawiają się takie słowa, jak „klęska”, „schyłek” czy „imperium”. Zacznijmy od razu – od diagnoz prawie-że całkiem współczesnych. W listopadzie zniknęła z polskiej sceny politycznej partia Nowoczesna. Stała się częścią nowej formacji – Koalicji Obywatelskiej. Dobrych kilka lat temu Ryszard Petru, ówczesny lider Nowoczesnej, (potem trafił do partii Szymona Hołowni), podzielił się ze słuchającą publicznością (Radio RMF FM) taką oto refleksją: „Są takie momenty, kiedy imperia padają. Imperia padają zwykle w szczycie swej chwały”. „– Ale zaraz, zaraz – zaoponował jego interlokutor, redaktor Konrad Piasecki – które imperium upadło w szczycie swej chwały?”. – „Rzymskie” – rezolutnie odpowiedział polityk. – Rzymskie? – dopytał się najwyraźniej nieumiejący uwierzyć w to co właśnie usłyszał, dziennikarz. – „Oczywiście” – potwierdził pewnym tonem Petru. „– Szczyt chwały Imperium Rzymskiego to jest jakiś setny rok naszej ery, a ono upadło w którym? W 476 naszej ery” – przekonywał Piasecki. Cóż, tę wymianę opinii niech każdy oceni sobie sam. Czy to sięgając do pamięci, czy do szkolnych podręczników, czy wreszcie do politycznych sympatii.

I
Co do upadku Rzymu, podam swoją, przyznaję – jak najbardziej amatorską – wersję. Otóż dla mnie upadek Rzymu to klęska, jaką poniosło Imperium pod Adrianopolem w roku 378 n.e. Zginął w niej cesarz Walens, rozgromiono jego legiony. A Rzym ostatecznie stracił przewagę strategiczną w walce z barbarzyńskimi Wizygotami, którzy w jakiś czas potem, w 410 p.n.e. zdobyli stolicę Imperium. Jednocześnie starcie pod Adrianopolem to ostatnia bitwa, w której Rzymianie zastosowali taktykę opartą na legionach. Ma to nie tylko znaczenie symboliczne, to przyznanie się do anachronizmu rzymskiego stylu walki. Jak niegdyś rzymskie legiony zdetronizowały grecką falangę – zwyciężając pod Benewentem (275 p.n.e.), Kynoskefalaj (197 p.n.e.), Magnezją (190 p.n.e.) i Pydną (168 p.n.e.) – tak po Adrianopolu przewagę nad legionami zyskały w rzymskiej armii bardziej lotne formacje – comitattenses. Od Adrianopola słowa Jacka Kaczmarskiego („Nad Europą twardy krok legionów grzmi”) – ostatecznie przeszły do historii.

II
Na długo, długo przed upadkiem Rzymu, przekształcił się on z republiki w imperium. Rewolucja rzymska – czyli owo przejście od republiki do imperium – trwała dziesięciolecia, dokonywała się dla większości jej współczesnych prawie niepostrzeżenie. Miała republika wcześniej swoje ostre wewnętrzne kryzysy – niekiedy zagrażały jej niebezpieczeństwa zewnętrzne, jak choćby Hannibal w drugiej wojnie punickiej (Kanny 216 p.n.e.). Oczywiście z dzisiejszej perspektywy – ukształtowanej tyleż przez edukację szkolną, co przez masową kulturę, jeśli kto słyszał o zdobyciu Rzymu przez Celtów (390 p.n.e.), to najprawdopodobniej tylko dlatego, że obiły mu się o uszy gęsi, które co prawda nie uratowały wówczas całego miasta (to zastało przez zdobywców splądrowane), ale Kapitol już tak. Więcej szczęścia niż Hannibal (choć nie w życiu, w historii, ale na filmowym ekranie) miał gladiator Spartakus. Wywołane przez niego powstanie (73-71 p.n.e.) zyskało rezonans tyleż dzięki głośnemu niegdyś filmowi (1960, z Kirkiem Dauglasem), co działającej na wyobraźnię karze, jaką rzymski wódz Krassus wymierzył pokonanym powstańcom – kilka tysięcy z nich zawisło na krzyżach wzdłuż Via Appia. Sam Krassus choć miał szczęście do gromadzenia bogactwa, miał zdecydowania mniej szczęścia do zdobywania bitewnej sławy. Za krzyże na Via Appia przyznano mu prawo jedynie do owacji – jemu marzył się tryumf. By prawo do tryumfu uzyskać wyprawił się na Wschód, chciał zwyciężyć Partów. W bitwie pod Carrhae (53 p. n.e.) poniósł straszliwą klęskę, oprócz tysięcy legionistów stracił w niej życie jego syn i on sam. Podobno łaknącemu bogactw Krassusowi zwycięzcy wlali do gardła płynne złoto. To oczywiście – nie tylko gdyby była prawdziwa – bardzo atrakcyjna filmowo scena.

III
Niemniej jednak dla rzeczywistości i pisanej z wielkiej litery Historii ważniejsze było to, że po śmierci Krassusa rozpoczął się proces rozpadu pierwszego triumwiratu (Pompejusz, Cezar, Krassus). Naruszyło to i tak już chwiejną równowagę polityczną w Rzymie. A potem? No cóż, potem wojny galijskie Cezara, wojna domowa zwycięskiego Cezara z Pompejuszem, wygrana Cezara (Farsalos 48 p,n.e.) i dalej – jakże sceniczne – zabójstwo dyktatora. Chaos zakończony na chwilę przez nowy triumwirat (Marek Antoniusz, Oktawian August, Marek Lepidus) bitwą pod Filippi 42 p.n.e. Wreszcie – walka o świat pomiędzy Antoniuszem i Oktawianem, zakończona zwycięstwem tego ostatniego pod Akcjum (31 p.n.e.). Wiele z tych wydarzeń stało się kanwą dla głośnych filmów (jak choćby wspomniany „Spartakus” czy, jeszcze głośniejsza, „Kleopatra”) czy cieszących się sporą popularnością seriali telewizyjnych, jak „Ja, Klaudiusz” według Roberta Gravesa) czy wreszcie robiący karierę już w XXI wieku serial HBO „Rzym”.

IV
I tak Republika Rzymska zachowując w coraz bardziej fasadowej formie swoje instytucje stawała się niezauważenie – poprzez rządy Oktawiana Augusta – pryncypatem. To prawda, zdarzały się i wcześniej, na długo przed upadkiem republiki, momenty dramatyczne w polityce wewnętrznej. Bywały chwile, gdy republika broniła się przed jedynowładztwem (tyranią) w sposób niemal konwulsyjny. Nie przypadkiem wszak jeden z takich epizodów (z czasów Juliusza Cezara, Antoniusza, Kleopatry) stał się pożywką dla literatury (w tym wielkiego Williama Szekspira). O „rewolucji rzymskiej” mówi się znacznie mniej niż o „rzymskiej republice” czy Rzymie jako imperium. Karol Marks przekonywał, że znacznie bardziej od rzymskiej gwałtowna, francuska „rewolucja lat 1789-1814 drapowała się kolejno w togę republiki rzymskiej i cesarstwa rzymskiego”. I dodawał, że wszystkie wielkie historyczne fakty pojawiają się dwukrotnie – „pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”.

V
No cóż, niekiedy zdawać się może, że w historii stanowczo za dużo jest parodystów – świadomych tego, że grają farsę. A jeśli nawet nie – to już naprawdę bez znaczenia.



Może Cię zainteresować.