poniedziałek, 21 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Jarosława, Konrada, Selmy| CZ: Alexandra
Glos Live
/
Nahoru

Rodzina Katyńska w RC: złączeni stratą | 19.04.2025

Gdy zamawiałam kwiaty i poprosiłam o napisanie na wiązance „Dla Henryka Niemca” to w głos uwiązł mi w gardle. 85 lat… To niesprawiedliwe, że nawet pamięć o tych ludziach została wymazana. Trzeba robić wszystko, żeby ją odświeżyć, a oni żyli w naszych wspomnieniach – przyznała Agnieszka Felkner z Wrocławia, która przyjechała do Czeskiego Cieszyna na obchody 85. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej, jakie w zorganizowała Rodzina Katyńska w RC.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 45 s
Tegoroczne spotkanie Rodziny Katyńskiej w RC w "Strzelnicy" w Czeskim Cieszynie. Fot. Łukasz Klimaniec

Dla jednych są gronem, w którym pierwszy raz głośno można było mówić o Katyniu. Dla innych są okazją do odkrycia własnych korzeni. Ale dla każdego z członków Stowarzyszenie „Rodzina Katyńska w RC” jest duchową rodziną, której więzi cementują nie tylko kolejne oficjalne spotkania rocznicowe, ale także te nieformalne, których w ciągu roku nie brakuje. I choć starsi odchodzą, przybywa kolejnych, nowych członków, których rodzina została naznaczona stratą w katyńskich lasach.

W tym roku do grona dołączyła burmistrz Cieszyna Gabriela Staszkiewicz, która podczas uroczystości związanej z 85. rocznicą Zbrodni Katyńskiej  wyznała, że mąż siostry jej pradziadka, Karol Łabudek, został wywieziony do obozu jenieckiego w Ostaszkowie, rozstrzelany wiosną 1940 r. i pochowany na cmentarzu w Miednoje.  Odczytała list swojej ciotki mieszkającej na co dzień w USA, która prosiła ją o reprezentowanie rodziny w tych obchodach. – Jestem wdzięczna za możliwość uczestniczenia w tej uroczystości i reprezentowania jej, ale również za przyjęcie mnie do Rodziny Katyńskiej – powiedziała Gabriela Staszkiewicz.

Helena Vittowa z Trzyńca (rocznik 1938, urodzona w Chybiu) jest obecnie jedyną w Rodzinie Katyńskiej w RC żyjącą osobą, która na nieludzkiej ziemi straciła ojca. Miała roczek, kiedy jej tata – Karol Santarius, urodzony w Datyniach Dolnych, a następnie policjant na posterunkach w Istebnej, Zabrzegu, Chybiu i komisariacie w Trzyńcu –  trafił do obozu w Ostaszkowie i został zamordowany w Miednoje.

–  Ojca zabili w 1940 r. Ale myśmy nie śmieli o tym mówić, bo mogli nas wszystkich zamknąć w więzieniu. Mówiliśmy więc, że tata był górnikiem. Nie dyskutowaliśmy na ten temat, żeby nas ze szkoły nie wyrzucili – wyznała pani Helena. Dodała, że jej mama wszystkie rzeczy ojca związane z wojskiem wyrzuciła do stawu z obawy na represje. Informację o jego śmierci potwierdził dopiero Czerwony Krzyż, z którym rodzina korespondowała. Ale, co powtarza pani Helena, w domu o tym się nie mówiło, żeby się nie narażać.

Helena Vittowa z Trzyńca jest obecnie jedyną w Rodzinie Katyńskiej w RC żyjącą osobą, która na nieludzkiej ziemi straciła ojca.

– Rodzina Katyńska to moja rodzina. Z nimi pierwszymi mogłam otwarcie mówić o ojcu. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że Katyń, Bykownia, Miednoje… Nigdy nie byłam w Katyniu, ale pan Józef Pilich, poprzedni prezes, przyniósł mi fotografię tablicy z nazwiskiem mojego ojca. Mam ją w domu – zaznaczyła.

Marta Pilich z Łomnej Dolnej w Katyniu straciła teścia, Józefa Pilicha seniora, urodzonego w Pierśćcu, policjanta m.in. w Bytomiu, Pszczynie, Żorach, Katowicach i Frysztacie. – O teściu wiedzieliśmy dużo, bo moja teściowa, Maria, nigdy nie uwierzyła, że to zrobili Niemcy. Zawsze powtarzała najpierw nam, a potem swoim wnukom: pamiętajcie, że dziadka wam Rosjanie zamordowali. Słuchała też Radia Wiedeń, więc miała wiadomości, które do nas nie docierały – wskazała. 

Opowiedziała też historię związaną z najmłodszym bratem jej ojca, który został wciągnięty do wojska z powodu podpisanej przez rodzinę Volkslisty. W 1942 r. przyjechał on z frontu na urlop. Stacjonował wtedy na Wschodzie, na terenach dzisiejszej Ukrainy.

– Pamiętam, jak opowiadał, że przyszli do takiego dziwnego lasu, gdzie same małe brzózki rosły, a wszystko tam się uginało pod nogami. A od czasu do czasu natrafiali na jakiś kawałek materiału. Pamiętam, jak to opowiadał, ale nigdy nie skojarzyłam tego faktu. Dopiero po czasie doszłam do wniosku, że to mogło być to, tamten las – przecież zabili ich 1940 roku, a więc 1942 już brzózki mogły rosnąć – mówi pani Marta. 

Agnieszka Felkner z Wrocławia, która po raz pierwszy przyjechała na to wydarzenie (pierwszy raz była w Cieszynie w ogóle), podczas spotkania z Rodziną Katyńską w RC znalazła na wystawie poświęconej ofiarom Zbrodni Katyńskiej z Zaolzia nieznane jej wcześniej zdjęcie swojego dziadka Henryka Niemca z Suchej Górnej trzymającego na rękach około rocznego wtedy Bronisława, jej ojca.

– Tata nie pamięta swojego ojca, bo był wtedy bardzo mały, jak widać na tym zdjęciu – zaznaczyła wskazują na fotografię. – O dziadku przez wiele lat nie wiedzieliśmy nic. 20 lat temu dowiedzieliśmy się prawdy, że zginął w Katyniu, a potem z rodzicami stopniowo odkrywaliśmy jego historię i rodzinę – dodała. 

Agnieszka Felkner z Wrocławia obok zdjęcia swojego dziadka, Henryka Niemca, który trzyma na rękach jej tatę.

Dla Agnieszki Felkner poznanie Henryka Niemca to odkrywanie własnych korzeni. Przez lata była przekonana, że ojczym, który wychował jej tatę, jest jej dziadkiem. Prawda była jednak zgoła inna, ale nikt o niej głośno w domu nie mówił. Pięć lat temu, gdy jej tata przyjechał do Czeskiego Cieszyna na obchody organizowane przez Rodzinę Katyńską w RC, postanowiła lepiej poznać historię dziadka. 

– Przez wiele lat nie wiedziałam, kim był mój dziadek. Dowiedziałam się, że jest z Suchej Górnej, że miał siedmioro rodzeństwa, teraz poznaję część rodziny stąd. Powoli odkrywam swoje korzenie, a przez to także część siebie – stwierdziła. Do Czeskiego Cieszyna przyjechała z mężem, a także z bratem i jego rodziną. – Gdy zamawiałam kwiaty i poprosiłam o napisanie na wiązance „Dla Henryka Niemca” to w głos uwiązł mi w gardle. 85 lat… To niesprawiedliwe, że nawet pamięć o tych ludziach została wymazana. Trzeba robić wszystko, żeby ją odświeżyć, żeby żyli w naszych wspomnieniach – podkreśliła.


Może Cię zainteresować.