Świąteczny »Głos« już do poczytania | 22.12.2023
Czeski Cieszyn, Kocobędz, Nawsie, ale
także Bratysława… Tematy
z tych i innych miejscowości pojawią się w świątecznym wydaniu papierowym „Głosu”,
które dziś ujrzało światło dzienne. 24 strony to naprawdę spora dawka lektury.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Fragment okładki świątecznego wydania „Głosu”. Fot. ARC
W rodzinach ewangelickich
w Nawsiu pojawią się na stole wigilijnym opłatki upieczone przez członkinie tamtejszego
zboru. Panie przez kilka tygodni spotykały się w salce na plebanii i za pomocą
form elektrycznych wyrabiały opłatki według starego, tradycyjnego wzoru – tak
zaczyna się tekst o zaradnych gospodyniach. Mieszkanki Nawsia wypiekały opłatki
od końca października do pierwszej niedzieli Adwentu.
W świątecznym wydaniu nie
mogło także zabraknąć reportażu z Kocobędza. Odwiedziliśmy Janę i Petr
Szotkowskich, którzy na hodowli oraz sprzedaży karpia i innych świątecznych ryb
zjedli zęby.
Przybliżamy ponadto
ciekawostki poświęcone dziejom motoryzacji na Śląsku Cieszyńskim, jakie usłyszeli uczestnicy
ostatniego w tym roku wykładu Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego. Rozmawiamy
także z Małgorzatą
Wojcieszyńską, wiceprezes Klubu Polskiego w Bratysławie, redaktor naczelną „Monitora
Polonijnego”, recenzujemy najnowszą płytę zespołu No Name, zaglądamy do „Bajki”,
która właśnie świętowała 75-lecie istnienia i… publikujemy sami świąteczną bajkę.
Jest też kompleksowa
recenzja książki „Lutyńskiego tanga i innych historii wojennych z Zaolzia”
Otylii Toboły, której autorem jest Zbigniew Przybyłka, historyk i filolog
klasyczny.
Tymczasem nasz felietonista
Andrzej Drobnik zawędrował aż do… Spa. – Otóż staję ja, przybysz z regionu podzielonego i
okaleczonego, staje w Spa, roku pańskiego 2023, przychodzę spojrzeć na miejsce
katastrofy, zobaczyć, jak ktoś posypuje głowę popiołem, jak przeprosi, bo można
to było inaczej rozwiązać, można było nie rozdzierać 600-letniego Księstwa. Przyjeżdżam
pełen nadziei, ze oto tysiąc sto siedemdziesiąt trzy kilometry od domu, ktoś mi
powie, że wie skąd przybywam, że zaprowadzi i pokaże, że od razu po usłyszeniu skąd
jestem, ze oto ja ze Śląska Cieszyńskiego, pokaże palcem i powie: tam, tam jest
miejsce, którego szukasz. Tam jest Villa La Fraineuse, tam odbyła się ta
nieszczęsna konferencja ambasadorów – czytamy w tekście Drobika.