sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Elektryk z muzycznym zacięciem | 04.02.2019

Tradycja śpiewu chóralnego w Suchej Górnej liczy ponad 100 lat. Do dziś kontynuuje ją chór mieszany „Sucha” MK PZKO w Suchej Górnej. Od stycznia ma nowego dyrygenta. Jest nim Tadeusz Danel. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 60 s
Tadeusz Danel zdecydował się poprowadzić chór „Sucha”.

 

Kiedy na styczniowym koncercie kolęd stanął pan przed chórem „Sucha”, dla wielu osób było to zaskoczeniem…

– Jakiś czas temu zwrócił się do mnie przedstawiciel miejscowego koła PZKO, Edward Rychlik, z propozycją objęcia chóru „Sucha”. Powiedział mi, że dotychczasowy dyrygent, Tomasz Piwko, odchodzi i sytuacja jest taka, że jeżeli nikt nie znajdzie się na jego miejsce, to chór przestanie działać. Szkoda mi było chórzystów, którzy chcą nadal śpiewać, a nie ma ich kto prowadzić. Zgodziłem się więc, chociaż uważam, że lepiej byłoby, gdyby podjął się tego zadania ktoś młodszy ode mnie.

Pewnie nie bez znaczenia był fakt, że mieszka pan w Suchej?

– Na próby do Domu PZKO rzeczywiście mam blisko. Mam też nadzieję, że nie pogniewają się na mnie inne chóry, którym odmówiłem jakiś czas temu.

W Suchej Górnej i nie tylko znany jest pan jako długoletni dyrygent chóru miejscowego zboru Kościoła braterskiego. W jego repertuarze też nigdy nie brakowało polskich piosenek.

– Z tym chórem byłem związany przez ponad trzydzieści lat. Kiedy urodził się syn Krystian, przejąłem chór po żonie, która prowadziła go wspólnie z Karolem Mrózkiem. Przyznam się, że początkowo nie chciałem się zgodzić. Z upływem czasu mogę jednak powiedzieć, że były to piękne lata. Co niedzielę śpiewaliśmy w czasie nabożeństw, występowaliśmy na Wielkanoc i w Święta Godowe, a prócz tego były koncerty w Czechach, Polsce i na Słowacji, a nawet wyjazdy do Niemiec i Norwegii. Nieraz sięgaliśmy po bardziej ambitne utwory, występowaliśmy między innymi z orkiestrą Gustava Broma i Filharmonią Ostrawską. W repertuarze mieliśmy wyłącznie pieśni sakralne – czeskie i polskie. Korzystałem więc z polskich śpiewników, z aranżacji, które przygotował mój brat Ewald, a później udało mi się poszerzyć repertuar również dzięki kontaktom, które nawiązałem na Kongresie Zielonoświątkowym z młodą generacją polskich muzyków chrześcijańskich. Niektóre z tych utworów śpiewaliśmy na przykład na obchodach 100-lecia zorganizowanego śpiewactwa w Suchej Górnej.

Jest pan z zawodu elektrykiem. Jak to się ma do muzyki i dyrygowania?

– W naszym domu rodzinnym muzyka zawsze była obecna. W czasach, kiedy nasz zbór spotykał się jeszcze w kościele na Podlesiu (część Suchej Górnej – przyp. red.), mój ojciec prowadził tam orkiestrę. Potem przejął po nim pałeczkę brat Ewald, który studiował w konserwatorium w Ostrawie. Ja natomiast przez cztery lata uczyłem się gry na klarnecie, potem w zawodówce sięgnąłem po saksofon i wreszcie, mając 18 lat, zacząłem grać na wiolonczeli, ponieważ akurat takie było zapotrzebowanie. Od młodości grałem bowiem w różnych zespołach kościelnych – w orkiestrach smyczkowych, a także w kwintecie saksofonowym, który cieszył się popularnością w całej okolicy.

Wróćmy jednak do chóru „Sucha”. Jakie wiąże pan z nim plany?

– Jeśli chodzi o repertuar, to z jednej strony będę chciał nawiązać do tego, co chórzyści mają już opanowane, z drugiej zaś będę próbować uzupełnić go o nowe utwory, głównie sakralne. Być może dzięki temu będziemy częściej zapraszani na występy w kościołach. Chciałbym też popracować z chórzystami nad trochę innym sposobem śpiewania. Mówi się, że idealny chórzysta potrafi zaśpiewać cztery zwrotki na jednym wdechu. To, oczywiście, jest niemożliwe. Można jednak iść w tym kierunku i zamiast akcentować każdą nutkę z osobna, dłużej trzymać ton. Najbliższy czas pokaże, jak będzie się nam się razem pracowało. Przed nami okres próbny, a po nim pierwszy sprawdzian, czyli występ na początku marca na walnym zebraniu MK PZKO w Suchej Górnej.





Może Cię zainteresować.