Po kwarantannie pandemia pomysłów. Co nowego w bystrzyckim muzeum? | 21.05.2020
Po dwumiesięcznej przerwie muzea na powrót otwarły swoje podwoje. Korzystając z okazji, umówiliśmy się na rozmowę z kierowniczką MUZ-IC, czyli muzeum i centrum informacji turystycznej w Bystrzycy, Ireną Ondraszek.
Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Irena Ondraszek wprowadziła do muzealnej ekspozycji wiosenne klimaty. Fot. BEATA SCHÖNWALD
Jak muzeum w Bystrzycy przeżywało czas koronawirusowej kwarantanny?
– Przede wszystkim był to dla nas szok, kiedy nagle się okazało, że nasze plany zostały obrócone wniwecz. Dla mnie osobiście najtrudniejsze było odwoływanie koncertów, imprez oraz związane z tym rozmowy z wieloma ludźmi, którzy byli zaangażowani w ich realizację. Natomiast najbardziej przykrym doświadczeniem była konieczność zrezygnowania z Festiwalu Świętojańskiego. Potem jednak musieliśmy się ocknąć i pomyśleć o innych formach działania. Na kwiecień szykowaliśmy bowiem ciekawe przedsięwzięcie, na które bardzo się cieszyliśmy. Byliśmy umówieni z córką poetki Anieli Kupiec, Ewą Matlochową, że zorganizujemy spotkanie z twórczością jej zmarłej matki oraz wykładem prof. Daniela Kadłubca. Przy tej okazji chcieliśmy otworzyć w muzeum stały kącik poświęcony poetce. Z braku innych możliwości pomysł ten zrealizowaliśmy przynajmniej wirtualnie, zamieszczając wiersze Anieli Kupiec na profilu MUZ-IC na Facebooku. Natomiast do przygotowania kącika jeszcze powrócimy.
Czy wirtualne działania muzeum w czasie kwarantanny znajdywały swoich odbiorców?
– Myślę, że tak i że nadal będą znajdować, bo na razie z nich nie rezygnujemy. Dobrym tego przykładem był konkurs, którego uczestnicy mieli za zadanie rozpoznanie zamieszczanych przez nas na Facebooku artefaktów i określenie do czego służą. Co tydzień w związku z pojawieniem się nowego eksponatu wywiązywała się więc wirtualna dyskusja. Ludzie próbowali zgadywać, czasem dodawali nawet jakiś wierszyk czy „godkę” z tym związaną. Ponieważ nie wiedzieliśmy, jak się sprawy potoczą dalej, również majowe spotkanie z zielarką Taťaną Marszalkową przenieśliśmy do wirtualnej przestrzeni. Odbędzie się ono za zamkniętymi drzwiami, a relację z niego nakręci dla nas trzyniecka telewizja kablowa.
Dużo imprez musieliście wykreślić z kalendarza?
– Około ośmiu. We wrześniu i październiku chcemy jednak powrócić przynajmniej do niektórych z nich i zrealizować je tak, jak to sobie zaplanowaliśmy. Mam na myśli np. koncert lżejszej muzyki poważnej z naszej bystrzyckiej edycji „Trzy pory roku” czy uroczyste zakończenie wystawy fotografii zespołów folklorystycznych „Bystrzyca” i „Łączka”, które wiszą już na naszym korytarzu i klatce schodowej. Zamiast na wernisaż, zaprosimy więc na finisaż z udziałem członków „Bystrzycy” oraz z muzyką w wykonaniu miejscowej kapeli „Bezmiana”. Przy tej okazji chcemy też symbolicznie ochrzcić mapę Bystrzycy z dawnym nazewnictwem.
A lato? Będzie ciche i spokojne?
– Takich ogromnych imprez, jak Dzień Bystrzycy, w których uczestniczyło nawet ok. 3 tys. osób, na pewno nie będzie tego lata. Wychodzimy natomiast z zupełnie nową propozycją mini-koncertów, które będą się odbywały począwszy od 1 lipca w każdą wakacyjną środę w godz. 18.00-19-00. Spotykać się będziemy na placu przed miejscowym basenem i prezentować tam wokalistów i muzyków związanych głównie z naszym regionem. Dodatkową atrakcją będzie fakt, że do samego końca będziemy utrzymywać przed słuchaczami w tajemnicy, jaki rodzaj muzyki będzie grany. Ludzie nie będą wiedzieli, czy tego wieczoru usłyszą jazz, rock, pop, folklor czy jeszcze coś innego. Zdecydowaliśmy się na taką koncertową formułę, ponieważ uważamy, że jest wielu ludzi, którzy w życiu by nie poszli np. na country albo muzykę poważną. My chcemy im pomóc przełamać te uprzedzenia, bo często się zdarza, że irracjonalnie odrzucamy coś, z czym tak naprawdę nie mieliśmy dotąd żadnego doświadczenia. Na razie nie wymienię więc żadnych nazwisk ani nazw zespołów. Zdradzę natomiast, że na pewno będzie bardzo różnorodnie i, mam nadzieję, że te koncerty przyniosą ludziom radość i optymizm.
Poza tym latem chcemy też uruchomić nasze kino. Nie jednak w zamkniętej sali, ale w plenerze, w związku z czym marzą mi się projekcje w Parku PZKO. Nową propozycją będzie też zwiedzanie Bystrzycy z przewodnikiem. Jestem przekonana, że ok. 80 proc. mieszkańców nie wie nawet, czym możemy się pochwalić – jakie są tutaj kościoły, stare budynki i jaka wiąże się z nimi historia. Jeden taki spacer odbędzie się w lipcu, a drugi w sierpniu. Jeden przed południem, drugi wieczorem.