sobota, 27 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Sergiusza, Teofila, Zyty| CZ: Jaroslav
Glos Live
/
Nahoru

W poszukiwaniu Wielkiej Książki  | 28.03.2021

Blogerzy książkowi są dziś ważnymi „graczami” w świecie literatury. Czytelnicy często kierują się ich opiniami przy wyborze lektury, wydawnictwa współpracują z nimi w ramach promocji książek. Rozmawiamy z Olgą Kowalską, jedną z najpopularniejszych w Polsce blogerek książkowych, autorką cenionego i nagradzanego bloga „Wielki Buk”.

Ten tekst przeczytasz za 7 min.
Olga Kowalska prowadzi blog literacki „Wielki Buk”.Fot. ARC

Bloger książkowy to zawód czy pasja? Myślę, że sporo osób ma co do tego wątpliwości…

– Z całą pewnością dla wszystkich zajmujących się tego typu działalnością jest to pasja – dla nielicznych zaś pasja ta przeobraża się z czasem w coś z grubsza przypominającego „zawód” wedle tradycyjnych definicji. W moim przypadku pisanie bloga o książkach otworzyło drzwi pozwalające zająć się książkami w bardziej profesjonalnym zakresie, czy to współuczestnicząc w kampaniach marketingowych i kampaniach promujących czytelnictwo, czy prowadząc spotkania autorskie, wywiady, zajmując się książką i książkowym rynkiem także „od zaplecza”.

Jakie były pani blogerskie początki? Podejrzewam, że najpierw musiała pani przekonywać autorów i wydawnictwa, aby przysyłały egzemplarze do recenzji, natomiast obecnie to pani jest tą stroną, która może wybierać?

– Wbrew pozorom jestem osobą dość introwertyczną, na całe więc szczęście nie musiałam nikogo przekonywać – początkowo wybierałam lektury pod kątem tego, co miałam akurat na półce. Po ukończeniu studiów romanistycznych brakowało mi po prostu sposobności, by wypowiadać się o książkach w jakimś szerszym ujęciu, dzielić się swoimi przeżyciami, opiniami... Dopiero później, gdy moje teksty trafiać zaczęły do szerszego grona odbiorców, zaczęłam zwracać uwagę na to, o których tytułach to oni właśnie chcieliby ode mnie usłyszeć – a słyszeć w zdecydowanej większości chcieli o nowościach. Do tego jednak momentu zbudowałam na tyle atrakcyjny kącik w internecie, że egzemplarze recenzenckie zaczęły napływać wartkim strumieniem.

Obyczajówki, literatura faktu, kryminał, thriller… Jakie gatunki najchętniej pani czyta i recenzuje?

– Czytam absolutnie wszystko, poza może romansem, w którym nie potrafię się dziś zbytnio odnaleźć. Najczęściej sięgam po szeroko zdefiniowaną literaturę gatunkową, ale staram się regularnie zanurzać także w klasyce, literaturze pięknej czy literaturze faktu. Moim małym gatunkowym ulubieńcem, do którego powracam w każdą środę, jest horror – w literaturze grozy rozkochałam się stosunkowo późno, lecz od razu wielkim, płomiennym uczuciem. Jest coś w tych „straszydłach”, co do mnie zdecydowanie przemawia. Być może to, że w swym przerysowaniu uodparniają nas na te mroczniejsze oblicza naszego świata?

Woli pani polskich czy zagranicznych autorów?

– Jako dziecko lat 90, formowane w okresie transformacji, dorastałam w powszechnym wówczas poczuciu, że gdzieś tam, hen, za górami i lasami dzieje się prawdziwe życie, prawdziwa literatura. Publikacje kolejnych zagranicznych autorów były dla mnie niczym otwarcie pierwszego McDonaldsa – szansą na posmakowanie „tego lepszego”. Dopiero z czasem zrozumiałam, jak błędne było to poczucie, jak złudne. Kultura nie jest tak światowa, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać. Powstaje w określonym miejscu, określonym czasie, pośród określonego społeczeństwa, przeżywającego określone problemy. Wywyższając tylko to, co tworzą inni, ubożejemy samemu – omija nas to, co dotyczy nas bezpośrednio. I dotyczy to nie tylko literatury pięknej, lecz również tej gatunkowej. Polski policjant osadzony jest w zupełnie innym świecie niż jego amerykański czy szwedzki odpowiednik.

Jak łatwo odgadnąć, jestem dziś wielką miłośniczką polskiej literatury, polskich autorów, kontynuowania polskich literackich tradycji.

Pisze pani w recenzji zawsze to, co pani myśli na temat przeczytanej książki? Wali pani prosto z mostu, nawet jeżeli opinia nie jest przychylna?

– Jedną z podstaw istnienia w blogowym świecie „na poważnie” jest nawiązanie nici porozumienia pomiędzy internetowym twórcą a jego odbiorcami – odnalezienie pozycji, w której, owszem, stajemy się częścią tego rozbudowanego ekosystemu, lecz jednocześnie zachowujemy potrzebny stopień niezależności. Wszystkie przedstawiane przeze mnie opinie są moimi faktycznymi opiniami, również podczas współpracy z wydawnictwami czy instytucjami kulturowymi – nigdy nie umieszczę pozytywnej opinii o czymś, co nie przypadło mi do gustu, co moim zdaniem nie spodoba się przynajmniej części moich czytelników… Również z powodów czysto egoistycznych: byłoby to bowiem najkrótszą drogą do utraty wypracowanej przez siebie pozycji.

Ma u pani szansę debiutujący autor? Pamięta pani jakiś debiut, który bardzo pozytywnie Panią zaskoczył?

– Oczywiście, debiutanci pojawiają się na moich kanałach regularnie. Istnieje w debiutanckich powieściach pewna czystość, która zdecydowanie mnie przyciąga. Oto przed nami autor lub autorka, którzy nie zostali jeszcze przemieleni przez opinię publiczną, którzy nie próbują jeszcze korygować tego, co inni uznali za ich wady i przywary. Jeśli zaś chodzi o debiuty, który zaskoczyły mnie w ostatnim czasie i pochłonęły bez reszty – wymienię tu chociażby dwie Marty, czyli „Czarne Miasto” Marty Knopik i „Melodia mgieł dziennych”, prozatorski debiut Marty Bijan. Zdecydowanie polecam.

Podejrzewam, że „buk” w nazwie to taka gra słów z angielskim „book”?

– Tak, szukałam ciekawej, lecz krótkiej nazwy pozwalającej na łatwe wpisywanie w pasku adresowym. „Wielki Buk” oznacza tu powieść idealną – taką, jakiej nigdy nie uda mi się znaleźć (ideały wszak nie istnieją), której wciąż jednak warto poszukiwać, znajdując po drodze całe stosy książek dobrych i prawie doskonałych. Początkowo wyruszyłam, by szukać tego „Wielkiego Buka” tylko dla siebie – po latach aktywności w internecie zrozumiałam jednak, że nawet jeśli wydarzyłby się cud i znalazłabym takowego „Wielkiego Buka”, to nie znaczyłoby wcale, że jest on „Wielkim Bukiem” dla innych. Zmieniłam więc nieco formułę, na taką, która skupia się na moich czytelnikach: staram się pomóc im w poszukiwaniach ich własnych „Wielkich Buków”.

Rozmawiała: Danuta Chlup 

OLGA KOWALSKA O SOBIE

Urodzona w 1986 roku, mieszkam w Trójmieście. Ukończyłam filologię polską I stopnia oraz filologię romańską II stopnia na Uniwersytecie Gdańskim. Od 2012 roku prowadzę bloga literackiego i towarzyszący mu kanał na YouTubie pod nazwą „Wielki Buk”. Zarówno blog, jak i vlog zdobyły kilkanaście nagród i wyróżnień branżowych, w tym tytuł Literackiego Bloga Roku. Regularnie współpracuję z think tankiem Strategy & Future Jacka Bartosiaka, na łamach którego publikuję teksty o klasyce literatury i jej znaczeniu dla polskiego rozumienia świata. Prowadzę spotkania autorskie, wywiady z pisarzami oraz spotkania w sieci na żywo, w tym z autorami zagranicznymi. Prowadzę również warsztaty o blogowaniu i vlogowaniu.

 



 


 



Może Cię zainteresować.