Tworków: Ruiny mogą być ozdobą. Zapraszamy na wakacyjną wycieczkę z historią | 19.07.2023
Odrestaurowane ruiny zamku z wieżą widokową, park z atrakcjami dla dzieci i nowy basen. Czego trzeba więcej, aby letnia wycieczka rodzinna była udana? W Tworkowie wszystkie te atrakcje znajdują się na wyciągnięcie ręki. Wybierzcie się na wakacyjną wycieczkę z "Głosem"!
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Widok ruin z wieży zamkowej wygląda imponująco. Fot. DANUTA CHLUP
Marian Čura podjeżdża pod bramę zamku na rowerze. W przyczepce wiezie syna Jakuba. Do Tworkowa, miejscowości w gminie Krzyżanowice w powiecie raciborskim, przyjechali z czeskiej strony, z Vřesiny.
– Często tu bywamy, także na basenie. Bardzo nam się tu podoba. Rowerem to tylko dwanaście kilometrów. – Pan Marian chętnie wdaje się w rozmowę. Mówi po słowacku, bo jest Słowakiem, ale zna też czeski i trochę polski.
– Bardzo dużo ludzi z Czech tu przyjeżdża, głównie na rowerach – potwierdza przysłuchujący się naszej rozmowie Gerard Wieder, pracownik Gminy Krzyżanowice pilnujący zamku i dbający o porządek.
Marian Čura przyjechał do zamku z Vřesiny. Z lewej opiekujący się obiektem Gerard Wieder. Fot. DANUTA CHLUP
Pan Gerard jest rodowitym tworkowianinem, w rozmowie ze mną konsekwentnie używa gwary. Zwraca uwagę, że Tworków leży na samej granicy, o czym zresztą osobiście się przekonuję, jadąc tu samochodem. Kawałek od centrum wsi jest wjazd do czeskiej miejscowości Hať.
Ruiny zamku, o czym doczytuję się w materiałach przesłanych mi przez Ewę Widerę, odpowiedzialną za promocję w Urzędzie Gminy Krzyżanowice, są obiektem wpisanym do rejestru zabytków województwa śląskiego. Geneza zamku sięga średniowiecza, natomiast najstarsze części obecnej bryły pochodzą z renesansowej budowli z XVI wieku. Dzisiejszy, neorenesansowy charakter zamku nadała mu przebudowa rozpoczęta w 1860 roku przez architekta Carla Heydenreicha.
Dwa pożary
Kiedy i dlaczego okazały zamek – później pałac – zamienił się w ruinę? Przyczyniły się do tego dwa wydarzenia. Pierwsze miało miejsce w styczniu 1931 roku i osnute jest legendą.
Głosi ona, że zamek ma swojego ducha – Białą Damę. Po raz ostatni miała się ona ukazać w Wigilię 1930 roku, co przez miejscowych zostało odebrane jako zapowiedź katastrofalnego pożaru, który wybuchł w styczniu następnego roku i strawił prawie cały budynek. Pałac nie został odbudowany, jedynie prowizorycznie przykryty dachem, a dzieła zniszczenia dopełniły działania wojenne w 1945 roku. Wtedy spłonął po raz drugi.
Wieder przekonuje, że jego ojciec – rocznik 1923, zapamiętał pierwszy pożar i o nim opowiadał. Łuna była widoczna w odległości kilkudziesięciu kilometrów.
Ojciec pana Gerarda już nie żyje, lecz najstarsi mieszkańcy Tworkowa pamiętają to, co działo się w 1945 roku, gdy przechodziła tędy Armia Czerwona.
– Widzi pani te wgłębienia w murach? To są wciąż widoczne ślady po kulach – zwraca się do mnie pan Gerard, kiedy stoimy w miejscu dawnych komnat na piętrze budynku. Podążam w dół za jego wzrokiem. Ślady pocisków widać z daleka.
– A z wieży Ruscy ostrzelali kościół. Kopuła była zniszczona. Dopiero w latach 90. została odnowiona – dodaje mężczyzna.
Z odrestaurowanej wieży widokowej zamku, dostępnej dla zwiedzających, barokowy kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła widać jak na dłoni. Nie znam się na balistyce, ale potrafię sobie wyobrazić, że był on dla żołnierzy łatwym i atrakcyjnym, w ich mniemaniu, celem.
Na stronie parafii czytam później, że kulę armatnią, która zniszczyła barokowy hełm wieży, wystrzelili w czterdziestym piątym roku Niemcy.
– To nie jest do końca rozstrzygnięte – mówi Ewa Widera, gdy dzwonię do niej z pytaniem o przyczyny rozbieżności. – I dlatego piszemy, również o zamku, że został zniszczony w wyniku działań wojennych. Aby się jakiś historyk nie przyczepił.
Pan Gerard opowiada także o długim podziemnym tunelu, do którego wchodziło się z piwnic zamku, a wychodziło gdzieś pomiędzy kościołem parafialnym a kościółkiem św. Urbana. Podobno wyjście zakrywa duży głaz, a starzy ludzie wspominają, że jako dzieci bawili się w pobliżu wejścia do tunelu i nawet do niego wchodzili.
Słysząc to wszystko tak sobie myślę, że Tworków z ruinami, Białą Damą i podziemnym przejściem byłby idealnym miejscem akcji powieści w stylu „Wakacji z duchami” Adama Bahdaja, którą uwielbiałam jako nastolatka.
Ruina ruinie nierówna
Zamek przez dziesiątki lat był ruiną. Jest nią nadal, lecz ruiną częściowo odbudowaną, zabezpieczoną, z uporządkowanym otoczeniem, dostępną dla turystów. Ale to zmieniło się dopiero niedawno.
„Od 2004 r. właścicielem ruin jest Gmina Krzyżanowice i od tego czasu prowadzone są prace konserwatorskie oraz prace porządkowe i pielęgnacyjne zieleni parkowej. Włodarzom gminy bardzo zależało na kompleksowym udostępnieniu obiektu zwiedzającym, toteż w 2017 r. Gmina Krzyżanowice pozyskała środki, które pozwoliły na bezpieczne udostępnienie obiektu dla turystów, a przede wszystkim dla mieszkańców naszego województwa. Warto dodać, że Gmina podeszła do tematu kompleksowo, poddając rewitalizacji otoczenie, a zatem park z okazami starodrzewia, czyniąc go miejscem rekreacji i rozrywki” – czytam w materiałach przekazanych przez Urząd Gminy.
Wozownia salą koncertową
Zrewitalizowany zamek oficjalnie otwarto przed trzema laty, w lipcu 2023 roku. Już w pierwszym weekendzie otwarcia odwiedziły go 2 tys. osób. Popularnością cieszy się nadal. W ramach jednego z projektów odnowiono wozownię pałacową. W odróżnieniu od reszty obiektu jest kompleksowo odbudowana, z dachem, oknami, wewnętrznym wyposażeniem. Prezentuje się bardzo atrakcyjnie. Służy jako sala koncertowa i nie tylko. Obecnie można tam w weekendy zwiedzać wystawę malarza pochodzącego z Tworkowa, a mieszkającego obecnie nad morzem.
W bezpośrednim sąsiedztwie zamku rozciąga się zadbany park z zapewniającymi cień potężnymi starymi drzewami, ale też nowoczesnymi placami zabaw dla dzieci oraz kąpieliskiem. Park wodny „Pod zamkiem” jest tegoroczną nowością, otwarty został zaledwie dwa tygodnie temu. W upalne dni cieszy się sporym zainteresowaniem miejscowych i przyjezdnych. Takich jak wspomniany na początku mieszkaniec Vřesiny i jego syn. Pan Marian zapewnia, że byli z synem obecni nawet na otwarciu basenu.