piątek, 3 maja 2024
Imieniny: PL: Jaropełka, Marii, Niny| CZ: Alexej
Glos Live
/
Nahoru

Gość ze Złocistej Krainy  | 24.12.2018

Piotruś otworzył oczy, przeciągnął się ospale, przewrócił na drugi bok i na nowo przymknął powieki... Co się stało potem? Przeczytajcie bajkę naszej dziennikarki i pisarki Danuty Chlup. 

Ten tekst przeczytasz za 7 min. 15 s
Rys. Maciej Maćkowiak


Piotruś otworzył oczy, przeciągnął się ospale, przewrócił na drugi bok i na nowo przymknął powieki. Pomyślał, że jeszcze sobie pośpi, ma przecież ferie. Ale w tym momencie zdał sobie sprawę, że to przecież Wigilia. Nadzwyczajny dzień, którego nie może zmarnować. Musi ubrać choinkę, rozstawić szopkę, spakować podarunki dla taty, mamy i malutkiej siostrzyczki. A potem będzie wypatrywał pierwszej gwiazdki i z napięciem wyczekiwał, czy dostanie wymarzony pociąg Harry’ego Pottera. 


 

 
Mniej więcej o tej samej porze otworzył oczy czarodziej Hilarion ze Złocistej Krainy. Pewnie myślicie, że taki czarodziej to ma dobrze – nie musi się martwić, czy znajdzie pod choinką to, o czym marzy, ponieważ każdą rzecz może sobie wyczarować. Oj nie, Hilarion ze Złocistej Krainy to taki specyficzny czarodziej. Nie czaruje dla siebie, tylko dla innych. I to wyłącznie dla tych, którzy potrafią się otworzyć na drugiego człowieka, którzy gotowi są zaprosić do stołu nie tylko czarodzieja w utkanej złotą nitką szacie, licząc na to, że sowicie ich wynagrodzi, ale także biednego, bezdomnego człowieka z pustymi rękami. 
 
Czarodziej westchnął. Lubił swoją misję. To przecież takie przyjemne, kiedy można ludziom podarować radość. Ale, niestety, niewiele osób dawało mu szansę. Niechętnie przypomniał sobie zeszłoroczną Wigilię. Wędrował po świecie od domu do domu, buty miał przemoczone, ale nikt się jakoś nie kwapił, by zaprosić na Wigilię nieznanego wędrowca w znoszonym ubraniu. Bo trzeba wiedzieć, że Czarodziej ze Złocistej Krainy chodzi bardzo skromnie ubrany. Dopiero pod wpływem ludzkiej dobroci jego łachmany zmieniają się w złocistą szatę. 
 
– Tym razem pewnie będzie lepiej – pocieszał się czarodziej, kiedy w Wigilię gramolił się z łóżka. Postanowił, że pójdzie do innego miasteczka niż w zeszłym roku. Wyciągnął mapę i wycelował palcem w małą miejscowość o sympatycznej nazwie Miłogród. Mieszkańcy Miłogrodu powinni być mili. 
 
 
Właśnie w Miłogrodzie mieszkał Piotruś, który marzył o pociągu Harry’ego Pottera pod choinką. Przez cały dzień zastanawiał się, czy jest nadzieja, że wieczorem rozpakuje zestaw klocków, z których wybuduje pociąg. Chłopczyk był już na tyle duży, by wiedzieć, że taka zabawka wcale nie jest tania. A w domu ostatnio się nie przelewało. Tatuś stracił pracę i na razie nie znalazł nowej. Piotruś słyszał, jak rodzice kilka dni temu szeptali, że tegoroczne święta będą skromne. 

Powoli zapadał zmrok. Temperatura spadła, śnieg iskrzył się pod wpływem mrozu. Na niebie zaczęły się pojawiać gwiazdki. Mama zaprosiła tatę i Piotrusia do wigilijnej kolacji. W wysokim krześle dla niemowląt posadziła małą Julcię. Niespełna roczna dziewczynka, nie zdająca sobie sprawy z powagi chwili, zaczęła wesoło uderzać w blat plastikową łyżeczką. Jej brat westchnął. „Takiej to dobrze” – pomyślał. – „Ona nawet nie wie, jaki prezent chciałaby dostać, za to ja…” – Smętnie spojrzał w stronę stojącej w rogu pokoju choinki. Leżało pod nią kilka paczek, lecz żadna z nich nie miała takich rozmiarów jak upragniony przez Piotrusia pociąg. 

 
Zaczęła się Wigilia. Mama zapaliła świecę, wszyscy wzajemnie połamali się opłatkiem i złożyli sobie życzenia. Potem mamusia nalała zupę. Tylko rezerwowy talerz, na miejscu dla „wędrowca”, został pusty. Piotrek zastanowił się, czy kiedyś faktycznie ktoś nieznany zapuka do ich drzwi w Wigilię? I w tym momencie… Nikt co prawda nie pukał, ale za to odezwał się dzwonek. 

– Kto to może być? Nikogo nie zapraszaliśmy – zdziwił się tatuś. Nie podobało mu się, że musi wstawać od wigilijnego stołu, niechętnie poszedł otworzyć. Za nim podążył zaciekawiony Piotruś, a za Piotrusiem mama z Julcią na rękach. 
 
W drzwiach stał skromnie, a nawet brzydko i niegustownie ubrany wędrowiec. Był nieogolony, jego potargane włosy częściowo zakrywał dziwaczny kapelusz. 
– A pan czego tu szuka? – spytał tato nieprzyjaźnie. 
– Trochę ciepła. I miejsca, gdzie mógłbym zjeść wigilijną kolację – odparł gość, niezrażony jego tonem. 
– A niby dlaczego u nas? Skąd mamy wiedzieć, że nie zamierza nas pan okraść? – Mama była podejrzliwa. – Zresztą, u nas też nie przelewki. Mąż niedawno stracił pracę…
– Ależ mamusiu, mamy przecież co jeść! – wyrwało się Piotrusiowi. – Tyle zupy ugotowałaś, że na pewno zostanie. To samo z karpiem i sałatką. Możemy podzielić się z tym panem. Sama zresztą przygotowałaś miejsce dla wędrowca. 
Mama wymieniła spojrzenie z tatą. Oboje westchnęli. 
– Dobrze, niech pan wejdzie – powiedział tatuś. 

 
Po chwili w powiększonym gronie zasiedli do stołu. Mama nalała gościowi zupy, a ten uśmiechnął się z wdzięcznością. I wtedy wydarzyło się coś niesamowitego. Brzydkie, szare ubranie przybysza nagle zaczęło lśnić i nabierać złocistego koloru. Kapelusz, którego nie zdjął z głowy, zamienił się w spiczastą, złotą czarodziejską czapkę. Wszyscy oniemieli, nawet wesoło cały czas gaworząca Julcia zamilkła i przyglądała się w osłupieniu czarodziejowi Hilarionowi. 

– Macie państwo jakieś specjalne życzenia? – spytał czarodziej, uśmiechając się na widok czterech zdumionych twarzy. 
– Ja chciałbym bardzo dostać na gwiazdkę pociąg Harry’ego Pottera – przyznał Piotruś. – Ale chyba go nie dostanę, bo jest za drogi. 
– A my oboje chcielibyśmy, by jak najszybciej udało się mężowi znaleźć nową pracę – westchnęła mama. 
Czarodziej wstał, zaczął machać połami złocistej szaty i nagle cały pokój na chwilę pogrążył się w złotej mgle. Kiedy mgła opadła, Piotruś zauważył, że pod choinką leży nowy podarunek, którego wcześniej tam nie było. Chyba domyślicie się, co było ukryte w tej paczce? 
 
 
Po kolacji rodzinka otoczyła choinkę. Zaczęło się rozpakowywanie podarunków. I właśnie w tym momencie odezwała się komórka taty. – Pewnie ktoś chce nam złożyć życzenia – uśmiechnął się ojciec. Wyszedł z telefonem z pokoju, bo zrobiło się trochę głośno. Po chwili wrócił rozpromieniony. – To nie były życzenia, ale prezent! – oświadczył podekscytowany. Zerknął z wdzięcznością na czarodzieja – wędrowca, bo domyślił się, że to jego sprawka.
– Dzwonił do mnie znajomy, pan Ludwik. Niespodziewanie zwolnił się jeden z pracowników jego firmy. Ludwik zaproponował mi to miejsce. Przepraszał, że dzwoni w Wigilię. Zapewniłem go, że wcale mi to nie przeszkadza. Cieszę się, że będę miał pracę!
– Wszyscy cię cieszymy razem z panem – powiedział czarodziej ze Złocistej Krainy. – A najbardziej ja, bo w tym roku wreszcie znalazłem rodzinę, z którą mogę spędzić Wigilię i której mogłem wyczarować radość. 


 



Może Cię zainteresować.