O meandrach literatury na Zaolziu i utraconym micie dzieli się swoimi refleksjami Kazimierz Kaszper, poeta, krytyk literacki, publicysta i dziennikarz.
Jak się spogląda na krajobraz literacki Zaolzia, to można odnieść wrażenie, że to co najlepsze, mamy już za sobą.
– To znaczy to co zaolziańskie mamy już za sobą. Zaolziańskiej literatury nie ma. U schyłku lat osiemdziesiątych preferowałem wyłącznie tę nazwę. A to literatura odnosząca się do spuścizny polskiej literatury narodowej, ale mająca swoje cechy wyjątkowe, regionalne. Potwierdza to twórczość niektórych pisarzy, o których możemy myśleć jako o pisarzach typu narodowego, którzy zadecydowali o tym, że powstał mit. Bo literatura narodowa jest w gruncie rzeczy literaturą mitotwórczą. Do takich pisarzy na Zaolziu można niewątpliwie zaliczyć Pawła Kubisza z jego tomikiem „Przednówek” (1937).
To było osiemdziesiąt lat temu.
– Ale siedemnaście lat po powstaniu – teoretycznie – Zaolzia. Ono się formowało długo. Sam fakt podjęcia decyzji przez jakichś ambasadorów nie zadecydował o tym, że powstała społeczność, która zaczęła się identyfikować jako zaolziańska. O tym musiały rozstrzygać literatura i sztuka. A „Przednówek” dlatego zaliczałbym do takich dzieł założycielskich, mitotwórczych, ponieważ tam ewidentnie mamy do czynienia z ekspozycją romantycznego ciągu przyczynowo-skutkowego: od poczucia krzywdy, świadomości zniewolenia po zarodek buntu. Ale o ile w polskiej literaturze romantycznej czynnikiem zniewalającym naród polski była Rosja, to w literaturze zaolziańskiej był nim pan, właściciel chłopów. W Polsce, żeby się wyzwolić, należało unicestwić tego Rosjanina, tego cara czy namiestnika, natomiast na Zaolziu to była kwestia rozprawienia się z właścicielem ziemskim. I czy to był Czech, czy nie (a wiadomo, że tak), to było drugorzędne, ponieważ decydował czynnik społecznego wyzwolenia.
Czyli była to literatura bardziej społeczna niż narodowa.
– W odniesieniu do miar obowiązujących w Polsce zdecydowanie tak. Pamiętajmy, że idea społecznego równouprawnienia chłopstwa, podnoszona jeszcze przez Mickiewicza, nie spotkała się u narodu szlacheckiego ze zrozumieniem i w rezultacie nawet w II Rzeczypospolitej (1918-39) mieliśmy do czynienia z upokarzającym post-pańszczyźnianym statusem chłopa. Tymczasem w „Przednówku” Kubisz próbuje wiązać motywy społecznej sprawiedliwości z dumą narodową i tożsamością regionalną. Upodmiotowienie społeczne chłopstwa traktuje jako warunek odzyskania suwerenności narodowej przez społeczność zaolziańską. Świadczą o tym dołączone do ballad, pozornie oderwane od ich wymowy, teksty wieszczące Śląsk zjednoczony i włączony do Polski.
Na marginesie warto zauważyć, że akcja „Przednówkowych” ballad nie jest ostentacyjnie określona pod względem geograficznym – o tym, że rozgrywa się w zaolziańskiej części ziemi cieszyńskiej świadczą raptem nazwy dwóch miejscowości, Mostów i Gutów, zawarte w tytułach dwóch ballad, oraz Karwiny, Trzyńca i Jabłonkowa w wierszach programowych. Pod tym względem nieporównanie bardziej doniosłą rolę odgrywa język – znakomicie podniesiona do rangi tworzywa artystycznego gwara południowo-cieszyńska, będąca niezastąpioną skarbnicą treści identyfikacyjnych ludu zamieszkującego ziemie na lewym brzegu Olzy. W rezultacie mamy więc do czynienia z czymś w rodzaju zaolziańskiej epopei chłopskiej, która uwzniośla (mitologizuje) wartości bliskie temu stanowi: oprócz gwary także obyczaj, normy moralne, dumę góralską, czyli, szerzej, kodeks chłopskiej sprawiedliwości. I rzeczywiście w tym aspekcie balladową część „Przednówka” można zdefiniować jako utwór regionalny, formujący na fundamencie społeczno-kulturowym odrębną świadomość wspólnotową.
Cały wywiad w ostatnim, drukowanym wydaniu gazety.
(jot)