niedziela, 4 maja 2025
Imieniny: PL: Floriana, Michała, Moniki| CZ: Květoslav
Glos Live
/
Nahoru

Ondraszek dla małych i dużych | 06.03.2018

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Fot. Beata Schönwald

Scena „Bajka” Teatru Cieszyńskiego wystawiła w piątek polską premierę sztuki „O zbójniku Ondraszku”. Scenariusz do przedstawienia, który dwa tygodnie wcześniej miał swoją czeską premierę, był wspólnym dziełem Leny Pešák i Tomáša Kočki, reżysera i autora muzyki.


To spektakl, który łączy w sobie wszystkie cechy dobrego przedstawienia dla dzieci i nie tylko. Akcja, którą w tym przypadku jest historia życia i śmierci zbójnika Ondraszka, przedstawiona jest w sposób prosty i zrozumiały. Powiedzielibyśmy po kolei, bo dzieci tak właśnie to lubią, żeby zdarzenia się łączyły ze sobą. Jest zatem pokazany Ondraszek w beciku, potem w wieku chłopięcym i wreszcie jako dojrzały mężczyzna i przywódca.

Spektakl „O zbójniku Ondraszku” to jednak coś więcej niż suchy życiorys pokazany w kilku przekonujących scenach. Losy Ondraszka splatają się tutaj z losami węża „Złotogłowca”, czyniąc całość bardziej tajemniczą i baśniową zarazem. W rezultacie to przedstawienie ogląda się w napięciu. Dzieci siedzą cicho, w skupieniu. Nie ma nudy i wiercenia się na krześle. Dorosły widz ma tak samo. – Jakoś szybko się to skończyło. Chciałoby się jeszcze trochę pooglądać – dzieli się ze mną swoim spostrzeżeniem jedna z babć. Muszę przyznać jej rację, bo w tym spektaklu nie ma momentów, kiedy dzieci świetnie się bawią, ale rodzic się nudzi, bo wszystko już widział, o wszystkim słyszał i nic go nie zaskoczy.

Kiedy jakiś czas przed premierą rozmawiałam z reżyserem Tomášem Kočką, zgodził się ze mną, że każde przedstawienie dla dzieci powinno mieć pewien edukacyjno-wychowawczy ładunek. W „Ondraszku” nie brakuje takich treści. Widz dowiaduje się, gdzie i kiedy Ondraszek przyszedł na świat, gdzie się kształcił i jakimi władał językami. Przekonuje się, że sprawiedliwość, dobroć, przyjaźń, męstwo, ale i współczucie z ludźmi żyjącymi w biedzie, to wszystko cechy prawdziwego bohatera. I wreszcie, uczy się bycia dumnym ze swoich korzeni. Bo to historia, jak zaznacza Kočko, opowiadająca nie o Robin Hoodzie, ani o Janosiku, ale o naszym beskidzkim zbójniku Ondraszku.

Beata Schönwald


Może Cię zainteresować.