Jerzego Kronholda większość Zaolziaków kojarzy z dyplomacją. Był przecież dwa razy konsulem generalnym Rzeczypospolitej Polskiej w Ostrawie. Uczestnicy czwartkowego wieczoru poetyckiego w czeskocieszyńskiej Czytelni i Kawiarni Avion|Noiva mogli go także poznać jako doskonałego gawędziarza, znawcę obu Cieszynów, historii i kultury swego rodzinnego miasta.
– Ostatnio ukazały się dwie książki bohatera naszego spotkania: „Wiersze wybrane” i „Szlak jedwabny”, a w przyszłym roku Jurek będzie obchodził siedemdziesiątkę. Niech więc ten wieczór poetycki będzie takim wstępem do przyszłorocznych obchodów jego jubileuszu życiowego – powiedziała koleżanka Kronholda spod znaku Pegaza, Renata Putzlacher, która była gospodarzem wieczoru.
Kronhold czytał nie tylko swoje najnowsze utwory. Dzięki temu, że wydał „Wiersze wybrane”, mógł podzielić się z miłośnikami poezji również tymi najstarszymi, chociażby z debiutanckiego zbiorku „Samopalenie” z 1972 roku, późniejszych: „Baranek lawiny” (1980) i „Oda do ognia” (1982) czy wydanego przed trzema laty „Epitafium dla Lucy”.
W wielu utworach słuchacze rozpoznawali miejsca z map obu Cieszynów, ludzi, których mogliśmy lub do dziś możemy spotykać nad Olzą. Poeta opowiadał też o rodzicach pochodzących z Mazowsza, którzy do Cieszyna przywędrowali za sprawą ojca – zawodowego żołnierza. Wspominał o przygodach szkolnych, kolegach, nauczycielach, o tym, jak pomimo wszystko nudziły go studia polonistyczne w Krakowie. – Poezjowanie zaś rozpoczynałem od... trzynastozgłoskowców, konkurując z kolegą o względy jednej z koleżanek. Na szczęście, nie zachowałem tych wierszy – żartował Kronhold.