Andrzej Göbel dla „Głosu”: „Gorola” nie organizuje jeden człowiek. Zobaczcie także film z trzydniowego święta | 05.08.2025
78. „Gorolski Święto” w Jabłonkowie, które od piątku do niedzieli zwabiło do Lasku Miejskiego tłumy widzów, od pierwszych edycji jest organizowane z pasją przez miejscowych pezetkaowców. W przerwie pomiędzy jednym wyjściem na scenę a drugim
usiedliśmy na chwilę z nowym prezesem Miejscowego Koła PZKO w Jabłonkowie
Andrzejem Göblem. W
„Gorolskim Święcie” uczestniczy po raz pierwszy w tej
roli.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Andrzej Göbel podczas uroczystej inauguracji „Gorolskigo Święta”. Fot. Norbert Dąbkowski
Jest godz. 15.00, niedzielny program
78. „Gorolskigo Święta” trwa w najlepsze. Spadł panu kamień z serca?
– Tak. Najwięcej obaw budziła we mnie wizyta pani marszałek
oraz związane z tym kontrole bezpieczeństwa. Kiedy okazało się, że nie ma
żadnego problemu, mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą. Potem już wszystko było na luzie – pani Małgorzata Kidawa-Błońska i wszyscy pozostali goście. Przywitałem
ich „po naszymu”, ale umówiliśmy się, że na scenie w czasie oficjalnego
rozpoczęcia „Gorolskigo Święta” będę mówił po polsku. Goście zaś, w zależności
od tego, skąd przyjechali i kogo reprezentują, po polsku lub po czesku.
Myślę, że to jednak nie tylko kwestia
przyjazdu pani marszałek, ale przede wszystkim ciężaru organizacyjnego tak
dużej imprezy. Dlatego pozwolę sobie powtórzyć pytanie. Opadło z pana napięcie,
czy pewien stres będzie panu towarzyszyć do samego końca?
– Prawdę powiedziawszy, to napięcie było związane tylko z
przyjazdem tej delegacji. Reszta to zwykłe życie. Robimy to z serca dla ludzi,
którzy tu przyszli, i dla kolejnych pokoleń. To nie jest praca, która ma nas
stresować. To praca, która daje nam świadomość, że jesteśmy częścią większego
społeczeństwa, która wspiera naszą wspólną tożsamość.
Czyli można powiedzieć, że „Gorolski
Święto”, pomimo tysięcy uczestników, jest taką swojską, rodzinną imprezą, na
której każdy może czuć się swobodnie?
– I tak rzeczywiście się dzieje. Kiedy w poniedziałek
podczas Dnia Zaolzia zorganizowanego w ramach Tygodnia Kultury Beskidzkiej w
Wiśle rozmawiałem z burmistrzem tego miasta Tomaszem Bujokiem, zachwycałem się
ich pięknym amfiteatrem. Wtedy usłyszałem, że owszem, amfiteatr jest super, ale
w Jabłonkowie, gdzie to wszystko odbywa się w lesie, wśród domków z drewna,
dopiero panuje autentyczna gorolska atmosfera. Ja też to tak czuję, że u nas
wciąż są to te stare, dobre „Gorolski Święta”.
Jako nowy prezes MK w Jabłonkowie miał
pan jakieś obawy co do tegorocznej edycji? Choćby ze względu na nieprzychylne
prognozy pogody?
– „Gorolski Święto” nie jest imprezą, którą organizuje jeden
człowiek, ale cały zespół sprawdzonych, doświadczonych osób, którzy podchodzą
do swoich zadań z ogromnym entuzjazmem i odpowiedzialnością. Nie ma czegoś
takiego, że kiedy dochodzi do wymiany na stanowisku prezesa, zmienia się
również „Gorolski Święto”. Dlatego jedyne moje obawy co do tegorocznej edycji
były właśnie związane z pogodą. Na szczęście piątek i sobota wypadły pod tym
względem fantastycznie. Było słonecznie, ale nie za ciepło. Dzisiaj z kolei,
zanim zaczęło padać, udało nam się przeprowadzić cały korowód i pokaz wozów
alegorycznych, co też uważam za sukces. Trochę co prawda popadało i przez chwilę
opustoszała widownia, ale deszcz już ustaje i będzie dobrze.
I jeszcze ostatnie pytanie. Jak
wyglądało pana ubiegłoroczne 77. „Gorolski Święto”?
– Jak każdego zwykłego uczestnika. Siedziałem na widowni i
zachwycałem się folklorem, atmosferą Lasku Miejskiego i korzystałem z tego
wszystkiego, co oferuje „Gorolski Święto” w Jabłonkowie.