czwartek, 2 maja 2024
Imieniny: PL: Longiny, Toli, Zygmunta| CZ: Zikmund
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: KATEŘINA MARIE TICHÁ – Plamen (recenzja) | 17.02.2024

„Plamen” – tak nazwała swoją drugą studyjną płytę w karierze czeska piosenkarka Kateřina Marie Tichá. Album nagrany z frydecko-misteckim zespołem Bandjeez pretenduje do miana najważniejszych wydawnictw 2024 na czeskim podwórku. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Kateřina Marie Tichá lubi cieszyć się chwilą. Fot. mat. prasowe

Kiedy cztery lata temu światło dzienne ujrzał debiutancki album czeskiej piosenkarki Kateřiny Marii Tichej zatytułowany „Sami”, na łamach Pop Artu napisałem, że to „codzienna rzeczywistość widziana oczyma młodej kobiety, zapisana na muzycznej pięciolinii w poetyckim natchnieniu tej jednej, wyjątkowej chwili. Kiedy serce drga w rytm gitary, a marzenia o lepszym świecie materializują się w słuchawkach hi-fi”. Przyznam się, że poniosło mnie poetycko, ale były powody ku temu – po pierwsze pandemia szalała w najlepsze, a po drugie – najważniejsze – płyta „Sami” była prawdziwym objawieniem na czeskim rynku muzycznym. Worek ze świetnymi piosenkami rozwiązał się również na najnowszym, drugim w dyskografii wokalistki albumie „Plamen”, nagranym po raz pierwszy z frydecko-mistecką formacją Bandjeez. 

Współpracownicy zmarłego w 2021 roku piosenkarza i kompozytora Davida Stypki postanowili połączyć siły właśnie z pochodzącą ze środkowych Czech Kateřiną Marią Tichą. Od koncertów w klubach muzycznych i festiwalach, na których towarzyszą jej wiernie od trzech lat, przyszła pora na mocno wyczekiwaną przez fanów wspólną płytę studyjną. I jest się z czego cieszyć. 




„Za oknem šumí noční Praha, je tma a poprchává, a mně zas trochu ztěžkla hlava, po portským to není” – śpiewa artystka w rozpoczynającym krążek utworze „Ta třetí”. Nie ukrywam, że lubię piosenki z deszczowo-miłosną tematyką, czy to w wykonaniu Grzegorza Turnaua, Richarda Müllera czy innych mistrzów smutnych nastrojów. Kiedy, najlepiej na początku, pojawiają się krople deszczu, wiem prawie na pewno, że moi ulubieńcy znów trafią celnie w samo serce. W warstwie lirycznej ubolewanie nad faktem bycia „tą trzecią” zastępuje optymistyczne podejście do życia, które definiuje cały album. Zamiast pretensjonalnych piosenek wymagających użycia jednorazowych chusteczek do nosa piosenkarka serwuje nam własną receptę na szczęście. 

Z albumem „Plamen” na pewno utożsami się duża grupa współczesnych, emancypowanych kobiet, dla których Kateřina Marie Tichá może być światłem, przewodnikiem, mentorem. Swoje klimaty znajdą tu jednak również faceci bez kompleksów, otwarci na kobiece potrzeby i obustronny dialog. Sam jestem ciekaw, jaka płeć będzie przeważała na ostrawskim koncercie zaplanowanym na 28 lutego w klubie Barrak, na który wybieram się z żoną. Wspólna sceniczna przygoda Bandjeez z Tichą zwabi bowiem na koncert z pewnością również wielu fanów Davida Stypki, któremu skądinąd muzycy zadedykowali najnowszy album. 



Drugi w kolejności temat „V horách” chyba najmocniej przypomina dokonania pochodzącego z Dobrej Davida Stypki. Nośny refren, typowe dla Bandjeez urozmaicone aranżacje, góry będące pretekstem do wspomnień, tak powstają piosenki tylko na linii Frydek-Mistek – Vlašim. Tytułowy „Plamen”, znany z częstej obecności na falach radiowych, zachęca do namiętnego tańca. W teledysku piosenkarka dosłownie kołysze się w rytm fal bossa novy. I śpiewa niczym w transie, „Chci tě jen pro dnešek, buď moje odměna, ať se mi zas jednou roztřesou kolena”. W tym płomiennym utworze wszystko wypaliło – ogień podsycają zaś muzycy Bandjeez. Takiej folkrockowej energii nie było na czeskiej scenie muzycznej od czasów grupy Neřež (tak, tej, która towarzyszyła m.in. Zuzanie Navarowej czy Jarkowi Nohavicy na jego najlepszych płytach). 



Piękno albumu „Plamen” definiują też klimatyczne duety. W piosence „Nový dům” Kateřinie towarzyszy lider grupy Tata Bojs, Milan Cais. Oboje idealnie frazują, bezbłędnie też dawkują emocje, piosenkę zamyka zaś krótka, ale rewelacyjna solówka gitarowa Matouša Rohovskiego. Oprócz wokalisty i perkusisty Tata Bojs na albumie gościnnie zaśpiewał w temacie „Znamení” również ostrawski aktor Štěpán Kozub. I podjął się zadania równie przekonująco, jak znacznie bardziej doświadczony Cais. To jeden z najładniejszych miłosnych duetów, jaki słyszałem w ostatnich latach. Najpiękniejszą kompozycję Kateřina Marie Tichá schowała jednak na sam finał. Przygotujcie się na ciarki na plecach, uroczy barowy fortepian, kołyszący, zaraźliwy refren i Kateřinę, która w zamykającej album piosence „Znova” jest tu tylko dla was. 






Może Cię zainteresować.