wtorek, 7 maja 2024
Imieniny: PL: Augusta, Gizeli, Ludomiry| CZ: Stanislav
Glos Live
/
Nahoru

Mama w czasach »home office« | 29.05.2020

W tym tygodniu swoje święto obchodziły matki. Z kolei w poniedziałek świętować będą dzieci. O tym, jakie wyzwania względem dzieci w wieku szkolnym stanęły przed rodzicem, opowiedziała nam mama dwójki dzieci w wieku szkolnym Romana Badura. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Romana Badura z synem Dominikiem i córką Izabelą Fot. DANUTA CHLUP
 
Kiedy 11 marca zamknięto szkoły, a niedługo potem przedszkola, mamy nagle zaczęły spędzać z potomstwem o wiele więcej czasu – te, które przeszły na tryb pracy „home office” lub skorzystały z zasiłku opiekuńczego, nagle zaczęły spędzać z dziećmi siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę. To wymagało nowego podejścia do dzieci, zmiany porządku dnia, wiele cierpliwości i wyrozumiałości. Ale było też okazją, żeby zacieśnić więzy rodzinne.
 
– Nasz normalny dzień powszedni wyglądał tak, że dzieci jechały rano autobusem do szkoły w Suchej Górnej (albo je czasem podwoziłam samochodem), ja jechałam do Hawierzowa, mąż do Orłowej. Jestem nauczycielką przedmiotów informatycznych w hawierzowskim Technikum Elektrotechnicznym – wyjaśnia Romana Badura, mama dziewięcioletniego Dominika i jedenastoletniej Izabeli. – Po południu, po powrocie do domu, dzieci odrabiały zadania, miały kółka zainteresowań, bawiły się w domu. Kiedy 11 marca zamknięto szkoły podstawowe i średnie, w życiu rodziny Badurów – podobnie jak w innych rodzinach – wszystko wywróciło się do góry nogami. Zmienił się nie tylko system nauki dzieci, ale także charakter pracy ich mamy. 

– W pierwszym tygodniu nie było jeszcze wiadomo, jak to wszystko się potoczy i jak długo potrwa zdalne nauczanie. Stopniowo wszystko zaczęło się układać – w szkole moich dzieci i w tej, gdzie pracuję. W domu ustaliliśmy nowy rozkład dnia – mówi pani Romana. 

Izabela (klasa piąta) informuje, że dwa razy w tygodniu ma lekcje on-line, we wtorki i piątki. Najczęściej są to matematyka, język polski i czeski. Jej brat uczęszczający do klasy trzeciej ma lekcje „na żywo” raz w tygodniu – w czwartki. Pracują na tabletach. Prócz tego dzieci odrabiają zadania, które nauczycielki przysyłają e-mailem ich mamie w niedzielę na cały następny tydzień. 

Kiedy syn i córka pochylają się nad nauką, ich mama zajmuje się swoimi obowiązkami zawodowymi. Przyznaje, że przygotowanie materiałów na platformę Moodle, z której korzysta jej szkoła, jest o wiele trudniejsze i pracochłonne niż prowadzenie klasycznych lekcji w klasopracowniach komputerowych. – Uczę na przykład uczniów programowania, tworzenia stron internetowych. O wiele prościej byłoby wytłumaczyć to na lekcji w szkole niż opisać na platformie. Do tego dochodzą konsultacje on-line z uczniami. Często mam wrażenie, że większość dnia spędzam przy komputerze. Prace domowe i w ogródku są już właściwie relaksem – stwierdza Romana Badura. Z pewnością niejedna mama pracująca w trybie „home office” i wspomagająca swoje dzieci w zdalnym nauczaniu przyznałaby jej rację. 
 
Pani Romana dodaje, że stara się także motywować dzieci do sensownego spędzania wolnego czasu – podsuwa im łamigłówki z „Głosu” i internetowej „Jutrzenki”, filmiki edukacyjne, zachęca syna i córkę do czytania książek, spędzania czasu w ogródku, do pomocy babci w gospodarstwie. 




Może Cię zainteresować.