Piłkarska reprezentacja Polski przegrała w kluczowym meczu grupowym mistrzostw Europy ze Szwecją 2:3, odpadając z EURO 2020 już w fazie grupowej. Jest tak, jak zawsze od kilku lat.
Biało-czerwoni stracili gola zaraz w 2. minucie meczu w Sankt Petersburgu. Na 1:0 dla Szwedów trafił po błędzie polskiej obrony Forsberg. Ten sam zawodnik w 59. minucie strzelił też drugiego gola dla Szwedów i gdyby nie Robert Lewandowski, Polacy opuszczaliby stadion ze wstydem.
Za sprawą kapitana drużyny, który dwoma bramkami w drugiej połowie (61. i 84.) wykrzesał iskierkę nadziei dla Polski, ten pojedynek nie przejdzie do historii jako jeden z najgorszych w wykonaniu polskiej ekipy. Kiedy w końcówce meczu podopieczni trenera Paulo Sousy postawili wszystko na jedną kartę, zgodnie z przewidywaniami stracili trzeciego gola po strzale Claessona (90.).
Oprócz Lewandowskiego tylko Piotr Zieliński zasłużył w polskim zespole na pochwały. Reszta zagrała albo retro-futbol (brylował w tym Krychowiak) albo nie sprostała presji spotkania (Bereszyński, Świderski, Świerczok, Jóźwiak).
Na głębsze analizy będzie czas w papierowym wydaniu gazety, która ukaże się w najbliższy piątek, a także w cotygodniowym sportowym podcaście "Podwójne espresso" z ekspertem "Głosu", Janem Zolichem.