piątek, 25 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Wiktor Krebok: Dajmy szansę młodym | 29.11.2017

Należy do najgłośniejszych krytyków obecnego stanu polskiej siatkówki. Wiktor Krebok, były szkoleniowiec męskiej reprezentacji Polski w igrzyskach olimpijskich w Atlancie 1996, był jednym z gości piątkowego spotkania przy „Stoliku Olimpijskim” w Czeskim Cieszynie. Przy tej okazji udzielił wywiadu naszej gazecie. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 45 s
Wiktor Krebok. Fot. JANUSZ BITTMAR

Wiktor Krebok na spotkaniu z fanami polskiego sportu pojawił się w roli prezesa Beskidzkiej Rady Olimpijskiej. BRO zorganizowała „Stolik Olimpijski” wspólnie z Polskim Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie. – Nasze stoliki działają z powodzeniem m.in. w Cieszynie i Bielsku-Białej, teraz przyszła pora na Czeski Cieszyn. Wiem, że na Zaolziu nie brakuje zagorzałych kibiców polskiego sportu – powiedział w rozmowie z „Głosem Ludu” Wiktor Krebok.

Okazja jest przednia, żeby zapytać pana o bezpośrednie wrażenia po zapoznaniu się z listą oficjalnych kandydatów na nowego szkoleniowca siatkarskiej reprezentacji Polski. Nie od dziś wiadomo, że należy pan do głośnych krytyków obecnej sytuacji, w jakiej znalazła się polska siatkówka. A zatem, są na liście osoby, które są w stanie wyprowadzić kadrę z impasu po przejściach z włoskim trenerem Ferdinando De Giorgim?

Są, ale największym problemem współczesnej polskiej siatkówki jest to, że Polski Związek Piłki Siatkowej nie określił się, czego chce. Mając takie zaplecze juniorskie należałoby wybrać polskich trenerów, którzy będą patrzeć perspektywicznie. A nie tylko, żeby zrobić wynik i dostać pieniądze. Trzeba tę kadrę odmłodzić, pożegnać się z niektórymi bohaterami Ferdinando De Giorgi´ego. Należy dać szkoleniowcom wolną rękę i nie wymagać od nich medalu zaraz w następnym roku pracy.

Tym bardziej, że w 2014 medal był, i to złoty z mistrzostw świata, i na chwilę obecną można się skupić na pracy koncepcyjnej…

Ciągle powtarzam, dajmy szansę młodym. W lipcu reprezentacja do lat 21 też wywalczyła złoty medal, jest więc młody narybek, tylko trzeba zdobyć odwagę i jasno postawić sprawę. Musimy mieć klarowną strategię na najbliższe lata. Już nie mamy tylu mistrzów. Trzeba sobie z tego zdać sprawę, żeśmy trochę zeszli z wysokiego poziomu i musimy znowu dogonić wszystkich.

Czy to również nie wynika z faktu, że poziom międzynarodowej siatkówki wyrównał się do tego stopnia, że obecnie każdy z każdym może wygrać?

Też można tak powiedzieć. Jednak wracając na stricte polskie podwórko, u nas zabrakło gwiazd, do których można się odnosić. Teraz trzeba to ciężką pracą doprowadzić do takiego stanu, żebyśmy wrócili na straconą pozycję. Najgorszą rzeczą polskiej siatkówki były skoki. Za bardzo nasza kadra falowała, a nam potrzebne są wyniki przewidywalne, równe. Warto z każdej imprezy przywozić co najmniej brązowy medal albo być w elitarnej czwórce. Wtedy ta sinusoida będzie taka spłaszczona, a ona w tej chwili wygląda jak góry.

Albo jak tabela zanieczyszczeń…

Jak kto woli. Znajdujemy się w regionie dotkniętym smogiem, a więc pana porównanie jest jak najbardziej na miejscu (śmiech).

Ma pan swojego faworyta w gronie oficjalnie zaprezentowanych kandydatów do objęcia sterów reprezentacji? Przypomnę może nazwiska: Bednaruk, Gruszka, Gogol, Kowal, Prygiel, Sordyl i Heynen.

Gdyby to ode mnie zależało, postawiłbym na Piotra Gruszkę, Mariusza Sordyla i Krzysztofa Stelmacha. Ten ostatni ostatecznie wycofał się z wyścigu, ale uważam, że razem, w trójkę byliby świetnymi trenerami kadry. To są ludzie, którzy przeszli jeszcze szkołę Huberta Wagnera, zdobyli potrzebne doświadczenie. Kiedyś mówili, że są za młodzi. Nam w pewnym momencie powiedziano z kolei, że jesteśmy za starzy. A więc trzeba się wreszcie na coś zdecydować. Mariusz Sordyl, który ostatnio pracował w Katarze, ma już pięćdziesiąt lat. Czy on jest zatem za młody albo za stary? Moim zdaniem to idealny wiek dla szkoleniowca reprezentacji. Niektórzy mówią, że tylko Belg Vital Heynen ma w tej grupie doświadczenie międzynarodowe, ale to przecież nie ma znaczenia. Liczy się koncepcja i praca. Co z tego, że trener będzie miał doświadczenie, kiedy zawodnicy nie będą mieli tego doświadczenia. Wracając do Atlanty 1996, gdybym wtedy powiedział moim zawodnikom, chłopaki, uciekajcie szybko do szatni, to by wszyscy pobiegli jak jeden mąż w trzydzieści sekund. Tak byli stremowani, bo zagrali w sali dla czterdziestu tysięcy widzów. Na widowni zasiedli miejscowi kowboje, celebryci, ludzie różnie, w dziwaczny sposób poprzebierani. Dla moich chłopaków był to szok, bo czegoś takiego nie znali w Polsce. No i co z tego, jakbym miał doświadczenie, skoro zespół by się wystraszył presji zwariowanego miejsca.

Cały wywiad w czwartkowym, drukowanym wydaniu gazety. JANUSZ BITTMAR



Może Cię zainteresować.