Tipsport Ekstraliga: druga domowa wygrana Stalowników | 14.09.2025
Hokeiści Trzyńca zwyciężyli w nowym sezonie Tipsport
Ekstraligi również w drugim meczu przed własną publicznością. W niedzielny
wieczór podopieczni Zdeňka Motáka
pokonali w Werk Arenie ekipę Liberca 4:2.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
W akcji ofensywnej trzyniecki napastnik Martin Růžička. Fot. Zenon Kisza
Stalownicy po przegranych zawodach w Pradze, gdzie w piątek ulegli Sparcie 2:5, wrócili w niedzielę na zwycięską drogę. Gospodarze nie
mieli jednak łatwej przeprawy z Białymi Tygrysami z Liberca, o zwycięstwie
podopieczni Zdeňka Motáka
przesądzili dopiero w ostatnich minutach wyrównanego spotkania. Zapędy rywala
definitywnie ostudził gol Daniela Kurovskiego z ostatnich sekund meczu do pustej
bramki Liberca, goście ostatnie minuty meczu zaliczyli z wycofanym golkiperem
w trybie power play.
GALERIE Liberec
W pierwszej
połowie niedzielnej bitwy jeszcze nic nie wróżyło kłopotów Trzyńca. Stalownicy
wyszli na prowadzenie z kija Marka Daňo, który czwartym golem w
sezonie w 28. minucie pokonał libereckiego bramkarza. Asystę przy tej bramce
zaliczył Daniel Kurovský, bez
dwóch zdań najlepszy trzyniecki napastnik w dzisiejszym pojedynku. Tygrysy wyrównały
w 33. minucie po płaskim uderzeniu z ostrego kąta Radana Lenca. Ten sam
hokeista w 51. minucie zaskoczył trzyniecką defensywę udaną akcją indywidualną,
wykończoną strzałem na 1:2.
W tych fazach spotkania Stalownicy grali
chaotycznie, co Tygrysy próbowały za wszelką cenę wykorzystać do strzelenia
trzeciej bramki. Czerwone światło zaświeciło jednak po drugiej stronie. Gospodarze poukładali szyki po szczęśliwym trafieniu na 2:2 z
kija Martina Marinčina. Trzyniecki
obrońca otrzymał idealne podanie od Michala Kovařčíka i uderzeniem z niebieskiej
linii wzmocnił notowania gospodarzy w tym meczu.
Stalownicy poszli za ciosem. Końcówka
spotkania należała do Trzyńca, który po strzale Richarda Nedomlela z 55.
minuty i 3. sekundy na 3:2 już nie zamierzał oddać punktów drużynie Liberca.
Podczas przewagi Tygrysów 6 na 5, z wycofanym golkiperem, gospodarze
najpierw zmarnowali wyśmienitą okazję, by postawić „kropkę nad i”
(Andrej Nestrašil zbyt długo
zwlekał z oddaniem strzału na pustą bramkę), ale ostatecznie – na pięć sekund
przed końcem – wynik na 4:2 ustalił uderzeniem z nadgarstka niezawodny Kurovský.