Z rodu Bajtków pochodzi współautor jednej z najważniejszych książek w dziejach Księstwa Cieszyńskiego.
Przypuszczalnie „gniazdem” rodu Bajtków był Jabłonków. W każdym razie już w urbarzu, datowanym tradycyjnie na 1621 rok, pojawia się wśród mieszkańców miasteczka Jan Bajtek, a w podobnym zestawieniu z 1722 roku Wawrzyniec Bajtek. Tego ostatniego udało mi się znaleźć w księgach metrykalnych parafii w Jabłonkowie. Jego synem był Jerzy, urodzony w 1706 roku. Przypuszczam, że to był to najsłynniejszy przedstawiciel rodu. Wprawdzie ksiądz Leopold Szersznik twierdził, że urodził się około 1707 roku, późniejsi autorzy czasami podawali wprost 1707 rok jako datę narodzin, ale w metrykach parafii w Jabłonkowie we wpisach z 1707 roku nie znalazłem żadnego Jerzego Bajtka. Możliwe więc, że przyszedł na świat rok wcześniej. Kolejny przykład, że zawsze warto sprawdzać informacje u źródła.
»…albo był napełniony nienawiścią wyznaniową, albo cierpiał na chorobę umysłową…«
Jeśli chodzi o samego Jerzego, to kształcił się w gimnazjum w Cieszynie, później został kapłanem. Przez pewien czas pełnił funkcję administratora parafii w Goleszowie. Był to czas, kiedy kontrreformacja trwała w najlepsze, tymczasem większość parafian pozostawała luteranami. Bajtek dziwnie upatrzył sobie dwie wioski należące do parafii Ustroń i Wisła.
Tak o jego wyczynach pisał pastor Karol Michejda w „Dziejach kościoła ewangelickiego w Księstwie Cieszyńskiem”: „Przychodził do domów, żądał masła, dobijał się do komór, zabierał topory i krowy. Jerzemu Marcinkowi na Wiśle zabrał topór, a przyszedłszy do Jerzego Podżorskiego, zaczął drzwi wyrąbywać, a okna wyłamał. U Michała Kendziory, komornika, niezastawszy nikogo w domu, chciał nogą drzwi wyłamać, ale żona Kendziory, pracująca w polu w kapuście, krzyczała na niego i komorki sobie łamać nie dała”. Komentując zachowanie duchownego, Michejda konstatował: „albo był napełniony nienawiścią wyznaniową, albo cierpiał na chorobę umysłową”.
Kolejny odcinek popularnego cyklu „Cieszyńskie rody” znajdziecie już dziś w weekendowym papierowym „Głosie”. Miłej lektury.