Jacek Utko to jedna z najważniejszych postaci na świecie, jeżeli chodzi o projektowanie gazet. Właściwie nie ma kontynentu (poza Antarktydą i Arktyką), gdzie by nie projektował. Współpracował z gazetami m.in. w Belgii, Estonii, Japonii, Republice Południowej Afryki i Singapurze. Ma na koncie blisko 50 nagród w konkursach designerskich, kilka tytułów prasowych zostało okrzykniętych „najlepiej zaprojektowanymi gazetami na całym świecie” przez Society for News Design. Najnowszymi gazetami w dorobku Utki są „Głos” – gazeta Polaków w Republice Czeskiej oraz „Pismo”, miesięcznik opinii, którego pierwszy numer ukazał się w polskich kioskach 3 stycznia.
Od wielu lat mówi się o kryzysie prasy drukowanej, gazety z każdym miesiącem odnotowują spadki sprzedaży. Tymczasem ty w prywatnej rozmowie powiedziałeś, że prawdziwy kryzys to dopiero nastąpi. Nie zabrzmiało to wesoło...
Wszystko zaczęło się od globalnego kryzysu finansowego. Załamały się budżety reklamowe i cały model prasy, jaki znamy do tej pory, upadł. Nastąpiła rewolucja cyfrowa; dziś Google razem z Facebookiem mają chyba 80 procent reklam na świecie. Za tymi zmianami poszło nowe myślenie o przyszłości prasy – wszyscy wydawcy są nakręceni „digitalem” (mediami elektronicznymi), zapominając o „princie” (prasie drukowanej). Tymczasem „digital” nie przynosi jeszcze nikomu praktycznie żadnych pieniędzy. Mamy do czynienia z początkami subskrybowania gazet, ale o sukcesie można mówić tylko w przypadku dużych gazet anglojęzycznych typu „New York Times” czy „Wall Strett Journal”. Może się jednak okazać, i nie jest to tylko moje zdanie, że dążenie do transformacji czytelników z „print” na „digital” okaże się mitem. Po prostu mniejsze gazety, piszące w językach narodowych, niszowych, nigdy nie wyjdą na zero.
Czy przyszłością prasy drukowanej nie są na przykład specjalistyczne gazety: na przykład o górach, o wnętrzach, wędkarstwie? Zawierają bowiem bardzo wąskie i wyspecjalizowane treści, których na próżno szukać w dziennikach i tygodnikach...
Zgadza się. Poza tym przyszłością są na pewno gazety serwujące lokalne wiadomości. Ludzie zamiast poczytać o tym, co się dzieje na świecie, w polskim Sejmie, wolą „newsy” ze swojej ulicy: dlaczego jakaś dziura nie została do dziś załatana, co oferuje nowy sklep. Wiele takich treści trafia do internetu, ale osoby starsze nie korzystają chętnie z tego medium, dlatego stawiałbym na lokalność. No i na informacje biznesowe, bo to także ludzi zajmuje.
Jeżeli chodzi o częstotliwość wydawania, dla mnie docelowym modelem będzie gazeta na weekend, w formie magazynu, wypełniona różnorodnymi treściami, od poważnych opinii, przez publicystykę, po „life style”, czyli teksty lekkie, łatwe i przyjemne. W takiej sytuacji w tygodniu pozostanie wchodzenie tylko do internetu. Ale też nie wiadomo, czy taki model będzie na dłużej. Może się okazać, że pojawi się na przykład Alexa. Zapytasz ją, co się stało w nocy w Cieszynie, a ona ci odpowie. Kiedy będziesz chciał się dowiedzieć, która apteka ma w danym dniu dyżur, też udzieli ci wskazówek. Mało tego, jeszcze zamówisz u niej pizzę z dowozem do domu.
Cały wywiad można znaleźć w piątkowym drukowanym „Głosie Ludu”.