Spędza w pracy większość czasu. Wysłany na urlop – często pod przymusem – myślami nadal jest w firmie . Nie ma pasji poza pracą, zaniedbuje rodzinę, zdrowie, sen, posiłki. Odwołuje spotkania z przyjaciółmi, zapomina o urodzinach najbliższych i rocznicy ślubu. O kim mowa? O pracoholiku. 12 sierpnia przypada dzień, który ma uświadamiać skutki uzależnienia od pracy.
Pracoholizm, jak każde uzależnienie stopniowo wyniszcza człowieka fizycznie i psychicznie. Można przy tym zaobserwować całą gamę symptomów: od typowych objawów nadmiaru stresu, takich jak bóle głowy czy stawów, po kłopoty ze snem, aż po całkowite wyobcowanie z życia rodzinnego. Małżeństwa, w których jedna z osób cierpi na pracoholizm, kończą się rozwodem dwa razy częściej niż w przypadku „zdrowych” par. W Japonii, znanej z etosu pracy, prowadzone są nawet statystyki przypadków karōshi, czyli nagłej śmierci z przepracowania, zwykle wskutek zawału serca lub wylewu. Podobny przypadek miał zresztą miejsce także w Polsce. Kilka dni temu kraj obiegła informacja o lekarce, która zmarła na dyżurze. Okazało się, że pracowała czwartą dobę!
Większość pracoholików nie dostrzega swego problemu, przez co nie sposób im pomóc. Walka z uzależnieniem od pracy jest wyjątkowo trudna również dlatego, że pracoholizm w wielu kulturach na świecie jest dość powszechnie uznawany za tzw. „szanowane uzależnienie”, nader często równane z pracowitością. Nie oznacza to jednak, że pomoc nie jest możliwa. Po odpowiedniej terapii pracoholik jest w stanie ograniczyć ilość czasu spędzanego w pracy, istotnie zwiększając przy tym swoją wydajność. Badania wskazują, że ex-pracoholicy mogą w 50 godzin zrobić to, na co wcześniej potrzebowaliby ponad 80 godzin. Warto zatem postarać się, by Dnia Pracoholika nie obchodzić w pracy.