Karin Lednická, autorka bestsellerowego cyklu powieściowego „Šikmý kostel”, wydała nową książkę. W publikacji „Životice. Obraz (po)zapomenuté tragedie” łączy zbeletryzowane wspomnienia żyjących jeszcze świadków nazistowskiej zbrodni z literaturą faktu. Autorka sama określa książkę jako „dokudrama” – dramat dokumentalny. Popularność Lednickiej jest gwarancją, że tragedia Żywocic stanie się znana szerokiemu kręgowi czeskich czytelników.
– Bezpośredni świadkowie historii nadal są wśród nas – w czasach tragedii żywocickiej mieli od pięciu do szesnastu lat, lecz to były dla nich na tyle silne przeżycia (bez przesady można powiedzieć – formujące), że wyraźnie się zapisały w ich pamięci. W wielu rodzinach mówiono otwarcie o wydarzeniach krwawej sierpniowej niedzieli, w innych temat ten stał się całożyciowym tabu – pisze autorka w posłowiu.
Szczególną uwagę poświęca losom rodzin Warcopów, Dudów, Bujoków, Wajnerów. Zwraca uwagę m.in. na prawdopodobne prywatne motywacje niektórych wykonawców nazistowskiej zemsty, szczególnie Friedricha Sattlera, które doprowadziły do śmierci konkretnych osób. Silny motyw osobisty dostrzegła Lednická w przypadku rodziny Warcopów. Teodor Warcop zginął prawdopodobnie dlatego, że Sattler przez długi czas zabiegał, bez skutku, o względy jego młodej żony.
Dużo uwagi poświęciła autorka postaci wójta Żywocic Henryka Mokrosza (później Heinricha Mokroscha), przede wszystkim jego błyskawicznej adaptacji do zmieniających się warunków polityczno-narodowościowych oraz korzyściom, jakie z tego czerpał. Kolejną kontrowersyjną osobą, której Lednická przyjrzała się bliżej, był rzeźnik Franciszek Pawlas, z jednej strony posiadacz volkslisty dostarczający mięso i wędliny nazistowskim funkcjonariuszom, z drugiej współpracownik partyzantów Armii Krajowej. Jego rodzina zapłaciła za kontakty z ruchem oporu wysoką cenę.
Partyzanci z oddziału AK Kamińskiego zostali przez Lednicką przedstawieni tak, jak zapamiętali ich mieszkańcy Żywocic, z którymi rozmawiała. Traktowani byli jak winowajcy tragedii (ich napad na gestapowców w gospodzie Izydora Mokrosza był pretekstem do krwawej zemsty na niewinnej ludności), według zanotowanych przez pisarkę wypowiedzi już przed wydarzeniami sierpniowymi ludzie obawiali się ich obecności w Żywocicach i okolicy, spodziewając się, że ich działalność nie wróży nic dobrego. Ostrzeżeniem była egzekucja publiczna pięciu Polaków w Suchej Górnej (lipiec 1944), będąca odpowiedzią okupanta na partyzancki atak na niemieckiego przesiedleńca.
– W przeciwieństwie do tego, jak ogólny stosunek do ruchu oporu opisuje literatura wydana przed 1989 rokiem, świadkowie mówią przede wszystkim o wszechobecnym, często paraliżującym strachu – przekonuje autorka w swojej książce, dodając, że w świetle restrykcji, wysiedlania i wywózek do obozów koncentracyjnych ludzie uważali pojawienie się partyzantów za kolejne zagrożenie.
Autorka czerpała wiedzę historyczną z materiałów archiwalnych, najgłębszą studnią wiedzy była dla niej spuścizna naukowa historyka prof. Mečislava Boráka, który przez dziesięciolecia był głównym badaczem zbrodni nazistowskich i ruchu oporu na Śląsku Cieszyńskim. Jemu także dedykowała swoją publikację.
W sobotę odbyła się uroczysta promocja książki w Domu Robotniczym w Olbrachcicach. „Rodzicami chrzestnymi” zostali: konsul generalna RP w Ostrawie Izabella Wołłejko-Chwastowicz oraz dyrektor ostrawskiego studia Telewizji Czeskiej Miroslav Karas.
Publikacja przyciąga uwagę oryginalnym wykonaniem graficznym, które budzi skojarzenia ze starymi wydawnictwami, m.in. z dawnymi kancjonałami. Gotowy jest już rękopis polskiego tłumaczenia książki.