poniedziałek, 6 maja 2024
Imieniny: PL: Beniny, Filipa, Judyty| CZ: Radoslav
Glos Live
/
Nahoru

Beata Pietkiewicz: Na razie tę wojnę przegrywamy... | 11.08.2021

Alaksandr Łukaszenka, prezydent Białorusi, stworzył świetnie prosperujące „biuro podróży”. Uwolnił wizy dla przybyszów z Afryki i Azji, którzy następnie nielegalnie wjeżdżają na teren Litwy. Władze w Wilnie mówią otwarcie: to wojna hybrydowa. Ale jak to na wojnie, są także małe bitwy. A działa zostały wytyczone również w stronę Polaków. O tym i innych sprawach rozmawialiśmy w Solecznikach z Beatą Pietkiewicz, poseł na Sejm Republiki Litewskiej z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin.

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 60 s
Beata Pietkiewicz w centrum Solecznik. Fot. Tomasz Wolff


Według oficjalnych danych litewskie służby graniczne zatrzymały od początku tego roku ponad 4000 nielegalnych imigrantów z wielu afrykańskich i azjatyckich krajów. To kilkukrotny wzrost w stosunku do 2020. Skąd nagle taki wzrost?

– Odkąd pamiętam, na Litwie nigdy nie było kanałów przerzutowych, choć oczywiście nielegalni imigranci byli zatrzymywani. Użył pan sformułowania: kilkukrotny wzrost. Nie jest to prawda. Mamy do czynienia ze wzrostem kilkudziesięciokrotnym. To wszystko są efekty prowadzonej polityki z Białorusią. Władze litewskie podtrzymują białoruską opozycję, dlatego to, co się dzieje ostatnio, to po prostu jest odwet Alaksandra Łukaszenki.


Czy cała sytuacja zaczęła się zaostrzać od incydentu z samolotem, który 23 maja leciał z Aten do Wilna? Gwoli przypomnienia, z powodu rzekomego ładunku maszyna lądowała w Mińsku, gdzie został aresztowany Raman Protasiewicz, działacz opozycyjny i jego partnerka. Koniec końców dotarła do stolicy osiem godzin po czasie...

– Tak naprawdę wszystko zaczęło się jeszcze wcześniej, bo rząd litewski wspierał opozycję od dawna i podejmował różne kroki w tym kierunku. Przyjęliśmy Swiatłanę Cichanouską, która prowadzi rozmowy z innymi europejskimi państwami i Ameryką. Takie kroki na pewno nie podobają się naszemu sąsiadowi. Efekt jest, jaki jest. Nazywamy to oficjalnie wojną hybrydową. Szkopuł w tym, że na razie tę wojnę przegrywamy.


Przegrywacie, bo...

– Bo mamy do czynienia z niekontrolowanym napływem imigrantów od strony Białorusi. Mechanizm działania Łukaszenki jest prosty: państwo białoruskie znosi wizę dla przybyszów na przykład z Gwinei, Konga, Iraku czy Tadżykistanu. Obywatele tych oraz wielu innych państw przylatują tylko po to, żeby się przedostać dalej, na teren Unii Europejskiej. Granica z Polską jest szczelna, więc ludzie ci są kierowani w stronę Litwy. Tylko w ostatnich tygodniach na teren naszego kraju weszły setki osób. Zrobiły to bez żadnej kontroli na granicy. O takich przypadkach informowali miejscowi, którzy dzwonili po straż graniczną. Łukaszenka zaciera ręce, bo udało mu się zdestabilizować sytuację na zewnętrznej granicy Unii Europejskiej. Taki był jego główny cel, taki zmaterializował się odwet.

Dopiero niedawno państwo litewskie zaczęło podejmować kroki w tym temacie, choć trudno o jakąś dobrą receptę. Na pewno granica będzie pilniej strzeżona. Na razie zrodził się problem, co zrobić z osobami, które już wjechały na teren Litwy i nie przedostały się dalej. W Dziewieniszkach czy Rudnikach w rejonie solecznickim, bez informowania o tym władz samorządowych, postanowiono osiedlić uchodźców. Nikt nie spojrzał na liczby.


Cały wywiad na temat aktualnej sytuacji na Litwie ukaże się już w piątkowym, weekendowym drukowanym „Głosie”.



Może Cię zainteresować.