sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Nasz „Głos” | 27.05.2017

W relacji ze spotkania integracyjnego w Kole PZKO w Bystrzycy pisałam o dużym sukcesie, jakim było zapisanie się 15 z 24 zeszłorocznych absolwentów tamtejszej podstawówki do PZKO.

Ten tekst przeczytasz za 1 min. 30 s
Danuta Chlup

Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych działaczy PZKO nawet taki ewidentnie dobry wynik może być niezadowalający. Konkretnie dla tych, którzy lubią wspominać „złote czasy”, kiedy to cała dziewiąta klasa jak jeden mąż stała w kolejce po związkowe legitymacje. Jeszcze w latach 80., kiedy to ja opuszczałam mury podstawówki, panował zwyczaj gremialnego zapisywania się do Związku. Czyżbyśmy wszyscy byli tak uświadomieni patriotycznie? Nie sądzę. Większości moich kolegów i koleżanek z klasy nie widzę zresztą dzisiaj na jakiejkolwiek PZKO-wskiej imprezie.

Powiedzmy głośno, że w tamtych czasach panowała moda na legitymacje, umacniana przez władze komunistyczne. Każdy, kto składał papiery na uczelnię lub starał się o przyjęcie do pracy, w swoim życiorysie obowiązkowo podawał pochodzenie (wygrywało robotnicze) oraz członkostwo w partiach politycznych i organizacjach Frontu Narodowego. Kto nie miał partyjnej legitymacji, cieszył się, że może wpisać przynajmniej organizację działającą z błogosławieństwem władz. PZKO nie miał, rzecz jasna, takiej rangi jak partia komunistyczna lub chociażby Związek Przyjaźni Czechosłowacko-Radzieckiej, lecz bądź co bądź wchodził w skład FN. O tym się dzisiaj nie mówi. Bardzo się cieszę, że PZKO nadal prężnie działa. Nieustanne podkreślanie, że żadna inna organizacja nie umywa się do PZKO pod względem liczebności, uważam natomiast za niezgodne z zasadami fair play. Nie wszyscy przecież startowali z tej samej pozycji. 



Może Cię zainteresować.