Chociaż stoki narciarskie nie mogą działać, liczba wypadków w górach wcale się nie zmniejszyła. Przybrały tylko nieco inny charakter. Beskidzcy ratownicy górscy nie mają chwili wytchnienia. Ich pracę komplikuje głęboki śnieg. – Obserwujemy wzrost liczby pieszych turystów, którzy absolutnie sobie nie radzą w zimowych warunkach. Wygląda to trochę tak, że ludzie spacer po galeriach handlowych zamienili za wyjście w góry. Ubranie i wyposażenie mają jednak wciąż takie same – zauważył szef Górskiego Pogotowia Ratunkowego w Beskidach, Radan Jaškovský.
Doskonale ilustruje to sytuacja, jak miała miejsce w niedzielę na trasie w okolicach Łysej Góry. Para w średnim wieku wyruszyła na szczyt ok. południa żółtym szlakiem od zapory Szańce. Mniej więcej kilometr przed celem postanowiła jednak zawrócić. – Sęk w tym, że zamiast trzymać się żółtego znaku skręcili na inną ścieżkę, która wydawała im się bardziej odpowiednia. W miarę jednak jak schodzili, musieli walczyć z coraz głębszym śniegiem. Ok. godz. 16.00 już nawet nie wiedzieli, czy idą w dobrym kierunku – przybliżył sytuację ratownik, Pavel Masopust, który uczestniczył w poszukiwaniach zaginionej pary.
Kobieta z mężczyzną mieli co prawda naładowany telefon komórkowy, ale ani jeden z nich nie umiał posługiwać się mapami Google’a. Nie mieli też zainstalowanej aplikacji „Záchranka”. Po wezwaniu ratowników górskich nie potrafili więc określić swojego położenia. W końcu ratownikom udało się ich namierzyć dzięki włączonej lokalizację w telefonie. Ale i tak nie mieli łatwo. Z głębokim śniegiem miejscami nie radził sobie nawet ich sprzęt.
Na miejscu stwierdzili, że poszukiwana para była zupełnie nieodpowiednio przygotowana na wyście w góry. Mężczyzna był ubrany w zwykły dres, a kobieta miała na nogach tenisówki.
– O własnych siłach nie daliby rady wydostać się z koryta potoku, w którym utknęli w czasie poszukiwania drogi. Byli kompletnie wyczerpani, wychłodzeni i nie mieli już siły walczyć o życie – skomentował Masopust.
W czasie minionego weekendu beskidzkie pogotowie górskie miało do czynienia z kilku podobnymi przypadkami. Za każdym razem przyczyna problemu tkwiła w tym samym – w niedostosowaniu ubrania i obuwia do warunków zaśnieżonych gór. – W obecnej sytuacji nikt nie powinien zapuszczać się w nieznany teren, poza oznakowane trasy – dodał Jaškovský.