_-_transp.png)
Nie jest dobrym pomysłem kupowanie specjalistycznego sprzętu na początek przygody z astronomią. Najpierw trzeba zacząć od obserwacji zjawisk, które można dostrzec gołym okiem, zidentyfikować obiekty przy pomocy mapy nieba – mówi w rozmowie z „Głosem” Damian Jabłeka, wicedyrektor Planetarium Śląskiego w Chorzowie. Rozmowa miała dotyczyć wyłącznie Niebieskiego Księżyca, który mogliśmy ostatnio możliwość podziwiać, ale z czasem okazało się, że tematów jest dużo więcej.
W ostatni weekend głośno było o Niebieskim Księżycu. Na jednym z portali można było nawet przeczytać, że to „wyjątkowe zjawisko”. Tymczasem mamy z nim do czynienia co 2,5 roku. Skąd więc takie zainteresowanie?
– Księżyc jest łatwy do obserwacji, dlatego, kiedy coś się z nim ciekawego dzieje, to zawsze robi się koło tego duże „hallo”. Tak naprawdę nie było to jednak nic wybitnego, nie stało się nic specjalnego.
Z czym więc tak naprawdę mieliśmy do czynienia?
– Faktycznie jest tak, że raz na dwa i pół roku mamy dwie pełnie w ciągu tego samego miesiąca. Gwoli wyjaśnienia: okres od pełni do pełni wynosi 29,5 dnia. Zresztą sama nazwa miesiąc pochodzi od Księżyca. Mój dziadek, jak pamiętam, mówił na Księżyc miesiąc albo miesiączek. W związku z czym podział roku na części składowe, czyli na miesiące, wziął się z obserwacji faz Księżyca, co widać we wszystkich starożytnych kulturach. Od początku istnienia kalendarza zawsze obowiązywał roczny podział, który był związany ze Słońcem wędrującym po niebie, i podział miesięczny. Na przykład w kalendarzu żydowskim te miesiące są dokładnie równe miesiącom księżycowym, z tym że z dokładnością do pół dnia. Okres od pełni do pełni to jest 29,5 dnia, pojawił się więc kłopot. Dlatego w tradycyjnym kalendarzu żydowskim mamy 29- i 30-dniowe miesiące na zmianę.
No tak, ale dziś przecież rozstrzał jest jeszcze większy. Bo bywają lata, kiedy miesiąc liczy 28 dni, a co drugi kończy się na 31 dniach...
– Rzeczywiście, dziś miesiące trwają dłużej, zostało to dołożone po reformie. 29- i 30-dniowe miesiące nie dawały nam 365 dni, tylko brakowało na końcu roku – jak łatwo obliczyć – kilku dni. Skoro chcieliśmy, żeby rok był wypełniony pełnymi miesiącami, czyli żeby 1 stycznia zaczynał się wtedy, kiedy nowy rok, to miesiące musiały być wydłużone. Dlatego też dziś fazy Księżyca są kompletnie rozjechane z naszymi miesiącami kalendarzowymi, których używamy. Co nie zmienia jednak faktu, że skoro okres od pełni do pełni jest krótszy, niż miesiąc kalendarzowy (poza lutym, w którym zjawisko Niebieskiego Księżyca nie może zaistnieć), to są takie miesiące, w których mamy dwie pełnie. Pierwsza musi się zdarzyć albo pierwszego albo drugiego dnia, wtedy druga przypada po 29,5 dniach. Tak właśnie było w październiku 2020 roku. Pierwsza pełnia nastąpiła 1 października o 23.06, a 31 października była o 15.51.
Cały wywiad znajdziecie w piątkowym, weekendowym „Głosie”.