W księgozbiorze wędryńskiej biblioteki publicznej brakuje polskich książek. Na problem zwrócił uwagę przewodniczący gminnego komitetu ds. mniejszości narodowych, Roman Zemene. Sęk w tym, że nawet jeżeli uda się zdobyć nowe polskie woluminy, trudno będzie znaleźć dla nich miejsca na półkach. W bibliotece jest bowiem zbyt ciasno.
Z analizy, którą przeprowadził wiosną br. komitet ds. mniejszości narodowych, wynika, że w skład księgozbioru wędryńskiej biblioteki obejmującego 11 170 tytułów, wchodzi zaledwie 13,6 proc. polskich książek. W przeliczeniu na sztuki to niewiele powyżej 1500 woluminów. Tymczasem skład narodowościowy mieszkańców sugeruje inne proporcje polsko- i czeskojęzycznej oferty książkowej. W ostatnim spisie powszechnym czeską narodowość zadeklarowało bowiem w Wędryni 53 proc. mieszkańców, polską 26 proc., nie podało żadnej narodowości 14 proc., a pozostały odsetek ludności deklarował inną narodowość.
W tym kontekście żądania polskiej mniejszości, by poszerzyć polski księgozbiór tak, by przynajmniej odzwierciedlał odsetek zadeklarowanych Polaków, nie wydają się być wygórowane. Pomimo to napotykają na opór. Przedstawione przez bibliotekarkę, Janę Chlebkową, dane dotyczące wypożyczalności polskich książek, które kształtują się zaledwie na poziomie 6 proc. wszystkich wypożyczeń, w mniemaniu niektórych są jasnym dowodem braku zainteresowania polską lekturą. Jednak tylko pozornie.
– Mała oferta pociąga za sobą małą wypożyczalność, zaś mała wypożyczalność może być argumentem za tym, by nie poszerzać oferty. Prawda jest jednak taka, że kiedy nie ma na półce danego autora w polskiej wersji, to również Polacy będą go czytać po czesku, obniżając tym samym wypożyczalność polskich książek – argumentuje Krzysztof Gąsiorowski, dyrektor miejscowej Polskiej Szkoły Podstawowej im. Wisławy Szymborskiej, któremu również zależy, by polskich książek było w Wędryni więcej niż dotychczas.
Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że na bardziej przestronne lokale biblioteka będzie musiała jeszcze jakiś czas poczekać. – Dla gminy nie jest problemem wyłożenie pieniędzy na zakup polskich książek. Problemem jest brak miejsca, który tak naprawdę uda się rozwiązać dopiero, kiedy stanie nowy budynek Urzędu Gminy – przekonuje wójt Wędryni, Bogusław Raszka.
Po przeprowadzce biblioteka będzie mogła wreszcie się przenieść z ciasnych pomieszczeń do bardziej przestronnych. Polscy działacze nie chcą jednak czekać. Uważają, że sprawa jest poważna i wymaga natychmiastowych rozwiązań. Nawet za cenę tymczasowego wycofania części czeskiego księgozbioru i zastąpienia go nowymi polskimi tytułami. Bibliotekarka, Jana Chlebkowa uważa jednak, że skład narodowościowy mieszkańców nie może być najważniejszym kryterium tworzenia księgozbioru.
– Ja jako pracownik podlegający Ministerstwu Kultury muszę kierować się przede wszystkim wytycznymi ministerstwa, jego metodyką i standardami. Tymczasem wydaje mi się, że problem, na który wskazuje komitet ds. mniejszości narodowych, jest trochę sztucznie wywołany. Na brak polskich tytułów narzekają bowiem osoby, które tak naprawdę nie odwiedzają naszej biblioteki. A stali czytelnicy nie mają zastrzeżeń – mówi Chlebkowa.