Wolne media są jedną z najważniejszych swobód obywatelskich. Kiedy blisko 30 lat temu nad Wisłą powstawały niezależne gazety, stacje radiowe i telewizyjne wolne od nakazów z góry, wydawało się, że będzie tak już na zawsze. Tymczasem pod koniec drugiej dekady XXI wieku, ponownie aktualne staje się pytanie o wolność w środkach masowego przekazu. Z problemem zmaga się, gwoli ścisłości, nie tylko Polska.
Panel na temat wolności prasy, z pytaniem zasadniczym „czy to jeszcze możliwe?”, odbył się w ramach 28. Forum Ekonomicznego. Wydarzenie miało miejsce w dniach 4-6 września w Krynicy-Zdroju. Uczestniczyli w nim dziennikarze z kilku europejskich krajów. Oprócz dyskusji, zobaczyli także prezentację „Głos bez Ludu, czyli o ostatniej rewolucji prasowej”, przygotowaną przez wyżej podpisanego. Paweł Lewandowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, już na wstępie dyskusji zwrócił uwagę na kilka istotnych kwestii. – Dziś nie rządy ograniczają prasę, ale biznes – przyznał. W praktyce wygląda to tak, że wiele lokalnych tytułów, głównie tygodników ukazujących się na terenie jednego miasta czy powiatu, nie może rozwinąć skrzydeł, jeżeli chodzi o prawdziwą wolność słowa, bo ma nad sobą cenzora w postaci reklamodawcy. Małe wydawnictwa bez reklamy się nie obejdą, piszą więc pod dyktando tych, którzy pompują pieniądze w reklamę.
– Innym problemem jest skrzywienie ideologiczne dziennikarzy. Każdy ma swoje poglądy, ale problem zaczyna się, kiedy ma to przełożenie na dziennikarskie materiały. Sporym ograniczeniem wolności prasy jest na pewno autoryzacja. Formalnie istniała w Polsce do końca 2017 roku – mówił ministerialny urzędnik.
„Autoryzacja” to słowo, które bardzo dobrze znamy w „Głosie”. Każdy praktycznie wywiad, który idzie do druku, wcześniej jest autoryzowany przez rozmówcę. I mało istotne jest, czy chodzi o rozmowę z politykiem albo działaczem społecznym wysokiego szczebla, czy na przykład z lokalnym rzeźbiarzem. Po prostu bez autoryzacji ani rusz. W Polsce przeciwko autoryzacji nieraz protestowali dziennikarze. Krzysztof Skowroński, były dziennikarz m.in. Radia Zet i Trójki, przed rokiem przyznał, że bardzo często autoryzacja wręcz uniemożliwia pracę dziennikarzowi. Co zatem zmieniło się od 1 stycznia nad Wisłą? O tym między innymi przeczytacie w drukowanym „Głosie”.